piątek, 31 maja 2013

Nowa era i nowy mól

Chcialam sie tutaj pochwalic, ze przelamalam sie wreszcie. Tak, poszlam z postepem, mimo zapierania sie i wypierania technicznych gadzetow w koncu dalam sie namowic, a wlasciwie przekonalam sama siebie...i ja, tradycjonalistka, ktora z luboscia zawsze czytala, ukladala i podziwiala swoje papierowe ksiazki na polkach stalam sie dumna posiadaczka kindle:) Tak moi drodzy nastapila nowa era - przewracanie kartek grubych powiesci jest juz przezytkiem - przynajmniej tutaj w stanach. I bronilam sie przed nowoscia i elektronika dlugo twierdzac, ze musze trzymac w rece prawdziwa ksiazke a nie kawalek plastiku, ale poddalam sie w koncu:) Co mnie zmusilo?...lektura czterech czesci serii Goeorge'a R. R. Martin'a "A song of Ice and Fire" czyli powiesci na podstawie ktorych zekranizowano popularny serial na HBO "Game of Thrones". Wszystkich ksiazek jest 5! Kazda po okolo lub najczesciej ponad 1000 stron!!! Tak wiec czytania co nie miara, czytam w orginale i nie ukrywam ze nie jest to dla mnie "piece of cake":( Autor przechodzi sam siebie jesli chodzi o starodawne slownictwo, styl wypowiedzi swoich postaci i bardzo szczegolowe opisy fizjonomii i ubiorow swoich charakterow, ale nie poprzestaje na tym probujac czytelnikowi przedstawic jak najdokladniej caly ten fantastyczny swiat, ktory stworzyl na poczet tej serii ksiazkowej, wraz z jego dluuuuga historia - nie szczedzac zadnych detali:)) Mowie wam ta ksiazka to cala wyprawa, wielkie zobowiazanie, bo wciaga jak bagno i nagle na 500setnej stronie pierwszej czesci zdajesz sobie sprawe, ze nie mozesz jej juz odlozyc a przed toba pare tysiaczkow kolejnych stronic do konca calej opowiesci. Wyobrazcie sobie czytanie Potopu w jezyku angielskim tylko ze macie przed soba wiecej tomow, dodajcie do kilkadziesiat wiecej postaci, kilkanascie wiecej watkow, zombies, smoki i wiedzmy:)))) Tak wiec przeczytalam cztery czesci tradycjonalnie i czulam sie delikatnie mowiac troszke sfrustrowana, tym ze nie jestem wstanie ogarnac calego slownictwa, probuje wykumac sens i zgadnac znaczenie z kontekstu ale zdarza sie, ze nie rozumiem czasami calych zdan ze wzgledu na dziwny styl i dobor niezrozumialych dla mnie slow. I wtedy moj maz podpowiedzial mi, ze gdybym miala kindle moglabym nacisnac na obce mi slowo i odczytac jego definicje tak po prostu w tracie czytania - dwie sekundy i juz wiem o co loto:) Po namysle zdecydowalam, ze ostatnia czesc tej niekonczacej sie serii chce przeczytac rozumiejac kazde napisane slowo i wyrazenie bez domyslania sie i glowienia:co autor chcial przekazac... i to byla bardzo dobra decyzja:))) Kupilismy paper white kindle, ktory mozna uzywac w pelnym sloncu - tego u nas nie brakuje, i w ciemnosci. Zaladowalismy na niego slownik i voila nie mam zadnych problemow z czytaniem:))) Jak dla mnie rewelacja! Jak sie okazalo, nie tylko ja sie tym cudem techniki tak bardzo podekscytowalam:) nasza Maycia jak tylko zobaczyla ten nowo nabyty gadzet zapragnela takze z niego korzystac, poniewaz nasza corka stala sie ostatnio totalnym molem kasiazkowym!!!! Jestem caly czas jeszcze w szoku jakie ogromne postepy zrobila w tym roku! Z dziewczynki dukajacej literke po literce i probujacej sklecic slowa do panienki polykajacej wrecz ksiazki. Ma juz cala polke przeczytanych juz pozycji, ktore kupilismy jej za gwiazdki, ktore zdobyla. I nie sa to cienkie ksiazeczki dla dzieci tylko regularne 100, 200 a nawet 300 stronicowe ksiazki. Ponadto Maya stala sie czesta bywalniczynia w bibliotece, gdzie korzysta ze swojej wlasnej karty bibliotecznej i wypozycza ksiazki z sekcji dla starszych dziewczynek - czyta po 4-5 tygodniowo. Nie chce juz zadnych zabawek na prezenty, tylko ksiazki:) Jak wchodzimy do Target ciagnie mnie do sekcji z ksiazkami i kiedy docieramy tam widze w jej oczach ten znajomy mi zachwyt - kiedys sama tak wygladalam jak wkraczalam do ksiegarni lub biblioteki. Czyta w kazdej wolnej chwili, zabiera nawet ksiazki do szkoly i w przerwach miedzy zajeciami siada w kaciku z ksiazka, czyta w samochodzie, na basenie, na plazy i ma z tego czytania wielka przyjemnosc. Patrzac na nia widze mala siebie:) Tego lata zamierzam nauczyc ja czytac po polsku. Juz troche cwiczylysmy, bo mam tutaj ten stary polski elementarz, z ktorego ja sie uczylam czytac - pamietacie: To jest Ala. A to jest kot Ali. A to lala Ali...itd I nawet niezle jej szlo:) Musi sie nauczyc polskich liter i nie bedzie miala problemu. Ciesze sie tym jej czytelnictwem strasznie...chyba jednak cos zrobilam dobrze:)))

1 komentarz:

  1. Super że Maya lubi czytac.Ja tez kocham ksiazki i chciałbym zarazic tym moja Zuzie ale na to jeszcze ma pare lat:)Uwielbiam książki tradycyjne ale tez zastanawiam sie nad kupnem e-booka, bo problemem jest przechowywanie ksiażek.pozdrawiam
    Kasia z trojmiasta

    OdpowiedzUsuń