niedziela, 31 sierpnia 2014

Nowa rutyna

Wraz z rozpoczeciem roku szkolnego zaczelismy nowa codzienna i co tygodniowa rutyne, ktorej musielismy sie najpierw troche nauczyc:) Wstawanie do szkoly, szykowanie, dostarczanie pod drzwi szkoly, odbieranie, zawozenie na dodatkowe klasy, odrabianie zadan domowych, studiowanie do testow i sprawdzianow, wypelnianie niezliczonych ilosci papierow do szkoly, wymyslanie i przygotowywanie lunchow...
Na szczescie dzieciary byly bardzo podekscytowane powrotem do szkoly - ciekawe jak dlugo takie pozostana:))) i szybko sie dostosowaly do nowych zwyczajow i obowiazkow.
Jak na razie Maya ma najciezej - bo wlasnie od trzeciej klasy zaczynaja sie schody w szkole - wieksze wymagania, wprowadzenie zwyklych ocen, testy i kartkowki, dodatkowe prace na stronach internetowych, regularne codzienne czytanie, z ktorego codziennie musi pisac krotkie sprawozdania, wiecej zadan domowych, i do tego 4 klasy tanca tygodniowo - ballet, hip hop, jazz i modern oraz jakby tego jeszcze bylo malo wlasnie dowiedzielismy sie wczoraj, ze dostala role zolnierza w przedstawieniu baletowym "Dziadek do orzechow", ktore odbedzie sie w grudniu. Jest bardzo podekscytowana, ale to oznacza jeszcze dodatkowe godziny prob.
Olus po pierwszym tygodniu wyznal, ze on jest "technology boy" - czyli najbardziej lubi zajecia komputerowe:) Ale dostal juz dobry stopien z plastyki za swoja prace:)
A ja na poczatku czulam sie conajmniej dziwnie wracajac do pustego domu, ale po tym ostatnim miesiacu z dzieciakami na glowie postanowilam odpoczac w spokoju naszego domostwa. Kolejne dni spedzilam na przygotowaniu mojej aplikacji na obywatelstwo, ktora juz udalo mi sie wyslac.  Zaczelam znowu regularnie cwiczyc i odwiedzac swoja silownie.  I probuje zabrac sie za sporzadzenie jakiegos wiarygodnego i interesujacego resume czyli CV by zaczac szukac pracy:) Bede probowala znalezc prace na pol etatu by moc zawozic i odbierac dzieci ze szkoly. After care czyli opieka po szkole dla dzieci jest w stanach droga i jesli nie ma sie dobrze platnej pracy lub rodziny do pomocy to niestety trzeba wydac duza czesc swoich zarobkow by zapewnic dzieciom opieke.
Poza tym upaly!!!! Upaly koszmarne - srednio 38st C w cieniu zaznaczam.  Wrzesien to totalne epogeum pory mokrej i sezonu huraganowego. Wszystko planujemy tak by jak najmniej czasu spedzac na zewnatrz, no chyba ze siedzimy w wodzie:) Prawie codziennie przechodza burze, niektore   bardzo burzliwe!!! Podczas wczorajszej piorun walnal w dom znajomej na naszym osiedlu - spalil klimatyzacje, telefony i wszystkie urzadzenia bezposrednio podlaczone do prądu:((( Wszedzie trabia, ze nadchodzi jesien ale u nas jej absolutnie nie widac...


czwartek, 21 sierpnia 2014

Marsz do szkoly!


 Zacząl sie nowy rok szkolny:) I moje dzieciaczki po raz pierwszy szly razem do tej samej szkoly - Olus do Kindergarten - to jak odpowiednik polskiej zerowki, a Maya do 3-ciej klasy!


Zazwyczaj rodzice nie maja wstepu do szkoly, moga dzieciaki podwiezc lub podprowadzic pieszo z parkingu pod glowne drzwi, pozegnac sie i obrocic na pięcie, ale dla najmlodszych w pierwszy dzien robiony jest wyjatek. Wiec pierwszego dnia moglam zaprowadzic Olusia do klasy:) Ale juz nastepnego Maya musiala dopilnowac, zeby jej braciszek trafil do swojej klasy.



Nasza szkola trwa codziennie od 8:30 do 3:30 wiec dla Olusia jest to nielada wysilek:( 
Zwlaszcza, ze pierwszego dnia po szkole musialam go zabrac na zajecia baletowe Mayci, wiec biedaczek wyszedl z domu o 7:40 a wrocil tuz przed 6:00 popoludniu i juz w drodze do domu odpadl:)))




niedziela, 10 sierpnia 2014

Boston

Boston "zaliczylismy" tylko przejazdem poniewaz byl po drodze i nie chcialam przepuscic takiej okazji - nie wiem kiedy znowu zapuscimy sie w the rejony:)
Wiesiu odwiedzal juz wczesniej to miasto, wiec az tak mu nie zalezalo, ja byla po prostu ciekawa.
Spodziewalam sie jednak, ze bedzie ladniejsze i bardziej malownicze. Chociaz moze w ogole nie powinnam wyrazac opinii bo spedzilismy tam tylko pare godzin, tak wiec udalo nam sie zobaczyc jedynie mala czesc miasta.
Mielismy w zamiarze przejsc caly "freedom trail" czyli szlak wolnosci, ktory biegnie przez 2.5 mili przez Boston oznaczony czerwona brukowana linia na chodnikach. Podazajac tym szlakiem mozna zwiedzic 16 historycznych miejsc niezwykle waznych dla amerykanskiej historii.
Zaczelismy na nabrzezu gdzie mozna zwiedzic USS Constituition - najstarszy amerykanski okret wojenny z 1797 roku. Moglismy nawet wejsc na poklad i pod poklad i nawet jeszcze nizej:))

Mimo meczacego upalu probowalismy kontynuowac nasza piesza wycieczke ulicami Bostonu, szlak byl dobrze oznaczony i prowadzil  do miejsc pamieci narodowej, starych cmentarzy, malych kosciolkow, pominikow bohaterow, o ktorych jeszcze nigdy w zyciu nie slyszalam. Czas nam uciekal, zar lal sie z nieba i w koncu stwierdzilismy, ze jednak zrezygnujemy z dalszego marszu, poniewaz nie pasjonujemy sie wlasciwie szczegolami amerykanskiej historii i troche nam bylo szkoda naszego cennego czasu na zwiedzanie miejsc, ktore az tak nas nie interesuja. Zaluje ze nie wykupilismy sobie jednej z wycieczek na bostonskich amfibiach - takich autobuso-lodziach, ktore jezdza ulicami miasta po czym wyplywaja na zatoke.
Wrocilismy do samochodu i wyruszylismy w kierunku Portland w stanie Maine.

Jeszcze przed postojem na nocleg zahaczylismy o nasza pierwsza latarnie w Maine - Nubble Light.
Piekne miejsce! Ale jak zimno!!! Zeby wyjsc z samochodu musialam zrobic szybka przebiorke:)
Zimny wiatr, rozbijajace sie o skaly fale, chlod i wilgoc, zapach zimnego oceanu - tego sie wlasnie spodziewalam jadac do Maine:))) W tym miejscu zaczelam zamieniac sie w gorska kozice, nie wiem dlaczego te nabrzezne skaly jakby wolaly moje imie i prosily sie bym powspinala sie na nie:):) Nie moglam sie oprzec pokusie:)


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Cape Cod czyli Przylądek Dorsza

Dzisiaj zabiore was do Cape Cod ale zanim tam dotrzemy krotki postoj w Newport w stanie Rhode Island. Stanelismy tam na pare godzin i musze przyznac, ze bardzo nam sie tam spodobalo. Jest to przybrzezne miasteczko, bardzo malownicze, przypomina  troche eksluzywny kurort dla bogaczy z racji okazalych rezydencji, ktorych nie mozna przegapic przejezdzajac przez miasteczko. Dlatego wlasnie Newport jest znane jako miasto letnich bialych domow, gdzie na poczatku 20stego wieku  najbardziej bogate i prestizowe rodziny wybudowaly swoje letnie rezydencje.
My jednak skierowalismy sie od razu na wybrzeze by przespacerowac sie Newport Cliff Walk - szlakiem wzdluz klifowego wybrzeza.

Tam po raz pierwszy poczulam, ze jestesmy na polnocy:) Rzeskie wieczorne powietrze, chlodny wietrzyk - co za mila odmiana dla nas spoconych florydian:)

Skusilismy sie tez na obiad w nabrzeznej knajpce - gdzie jadlam najlepszego dorsza w moim zyciu:)

Zanim wyruszylismy w dalsza podroz rzucilismy okiem na piekny zachod slonca nad malowniczm portem Newport.

A nastepnego dnia zawitalismy na Cape Cod - znane miejsce wypoczynku letniego z pieknymi plazami popularne wsrod bogatych rodzin, celebrytow i emerytow:) Wydawalo sie nam, ze zycie tam toczy sie duzo spokojniejszym tempem:)
Podziwialismy tam wysokie brzegi na plazy (takie jak u nas w Polsce na wyspie Wolin:))

Podjechalismy do Latarni Nauset i zeszlismy na chwilke na tamtejsza plaze. Woda lodowata!!! A plaza bardzo kamienista zwlaszcza przy wejsciu do wody, ale jakie piekne te kamienie:) Nie moglam sie powstrzymac zeby nie nazbierac kilku na pamiatke. Prosili mnie tez zebym przejela obowiazki ratownika, ale moglam popilnowac tych zimnych wod tylko przez chwilke - zwiedzanie wzywalo:)

I weszlismy na Latarnie Highland - Wiesiu ledwo sie przecisnal waska drabinka na sam szczyt:)
Zwiedzilismy tez tamtejsze muzeum dowiadujac sie, ze byla to pierwsza latarnia na Cape Cod i z uwagi na postepujaca erozje plazy w 1996 roku zostala przesunieta w calosci!!! o 140 m w glab wybrzeza :) Widok z gory byl wspanialy! Swiatlo z tej latarni jest widoczne z 33 km!!!

Zalowalam, ze nie moglismy dluzej zabawic na tym przyladku, ale nasz plan podrozy nieublaganie gnal nas dalej na polnoc - tym razem do Bostonu, ale to w nastepnym odcinku...:)