niedziela, 24 lipca 2022

Kabinowe problemy w górach Smokey

 Po powrocie z Meksyku zrobiliśmy pranie, pokazaliśmy się w pracy...na chwile, załatwiliśmy pare spraw, przepakowaliśmy i wyruszyliśmy na kolejne wakacje. Tym razem wybraliśmy się na krótki wyjazd w góry Smokey, gdzie spotkaliśmy się z rodzina w tak zwanej Kabinie - czyli domku w górach, który wynajęliśmy przez vrbo. Mieliśmy dużo domków do wyboru ale zwracaliśmy uwagę na ilość łóżek bo było nas wszyskich razem 9 plus dwa psy, patrzyliśmy tez na lokacje no i oczywiście cenę. 

Zamówiliśmy Kabinę w rewelacyjnym położeniu - blisko wielu atrakcji i szlaków, z widokiem na jezioro, z wieloma łóżkami i w fajnym góralskim stylu - przyjemniej tak to miejsce wyglądało na zdjęciach - totalnie nas zachwyciło! Ale po przyjeździe na miejsce miny nam trochę zrzedły:( Od razu po otwarciu drzwi uderzył nasze nozdrza smród starego zatęchłego domu, którym stały stare zdechłe meble z brudnymi obiciami - sfatygowanymi niewiadomo iloma latami używania!!! Przestrzeń była ciasna i klaustrofobiczna - te wspaniale zdjęcia musiały być robione szerokokątnym aparatem!!! Wszystko wyglądało na bardzo zmęczone i jakiej niedomyte lub niedoczyszczone...Miny reszty Kalinowskich, którzy przyjechali wcześniej od nas, tez nam wiele powiedziały:))) Po obejściu całego domostwa - okazało się ze żadna z 3 sypialni nie pachnie zbyt zapraszając, my wybraliśmy jedna na niższym poziomie, gdzie schodziło się bardzo wąskimi, stromymi schodami do pokoju gier najpierw gdzie powitał nas jeszcze gorszy smród - brudnych, przepoconych skarpet:(, z tego pokoju wchodziło się do naszej sypialni, a mniej do zapyziałej łazienki. 

Bylismy trochę rozczarowani, mówiąc delikatnie. Z balkonu nie było widać żadnego jeziora, widok blokowały drzewa, ale bliższym przyjrzeniu - można było zobaczyć przebłyski jakiego stawu, prywatnego stawu, do którego ta posiadłość nie miała zadnego dostępu. 

Kiedy po wspólnie spędzonym wieczorze zaczęliśmy szykować się do spania nasze rozczarowanie pogorszyło się znacznie!!! 

Próbując załadować zmywarke otworzyłam jej drzwi, które walnęły z hukiem na podłogę kuchni, łóżko mojej szwagierki okazało się popsute i przechylało się znacznie na jedna stronę, skutkiem czego trudno im było spać w nocy, a nasza łazienka naprawdę nie należała do czystych...Poniżej możecie podziwiać nasza zasłonkę w prysznicu - która wyglądała jakby ktoś się na nią powymiotowal niedawno...i ohydnie brudne drzwi...żałuje ze nie zrobiłam zdjęcia samego prysznica, który miał czarna pleśn przy brodziku...





Spędziliśmy tam noc, ale od wczesnego rana moja szwagierka z mężem zaczęli interweniować telefonicznie próbując znaleźć nam jakaś inna akomodacje!!!

I nasze skargi zostały wysłuchane! Dostaliśmy propozycje 3 różnych kabin - wybraliśmy jedna, która okazała się naprawdę super miejscem,  którego nie chcieliśmy opuścić!!!






Po tym dluuugim wstępie...czas pochwalić się naszymi wycieczkami i pokazać co widzieliśmy i gdzie byliśmy! 

Pierwszego dnia podjechaliśmy do malowniczego miasteczka Blowing Rock, które minęliśmy w drodze do naszej brudnej kabiny, jest ono znane z bujnego okwiecenia - takie właśnie okwiecone miasteczko zastaliśmy:)











W drodze powrotnej zahaczyliśmy o winnice - Grandfather Vinyard 



Kolejnego dnia wybraliśmy się na Grandfather Mountain, gdzie już kiedyś byliśmy z Wiesiem i jego rodzina zanim mieliśmy dzieci - w 2004 roku. 












Pare porównań miedzy rokiem 2004 - czyli 2 lata po moim przybyciu do Stanów, pare miesięcy po naszym ślubie, i rokiem 2022 z dwójka dużych dzieciaków:)))





Super było tam być znowu, po tylu latach! Bardzo polecam to miejsce - piękna droga dojazdowa, dużo miejsc piknikowych po drodze, muzeum przyrodnicze, nawet takie małe Zoo, dobrze wyposażone sklepiki z pamiątkami i przede wszystkim cudne widoki na Góry Smokey i ekscytujący most wiszący - przejście przez niego przyprawilo mnie o drżenie serca.

Ostatniego dnia pojechaliśmy zobaczyć pare wodospadów - wodospady Linville, do których musieliśmy trochę podejść - tym razem zwiedzaliśmy z Zorro, któremu bardzo się podobało chodzenie po górach:)





W grouch wszędzie kwitły przepięknie rododendrony...










Wokół naszej kabiny chodziło dużo jelonków ...



Tutaj właśnie ktoś zauważył je na zewnątrz więc wszyscy rzuciliśmy się do okien ...:)


A tutaj na zakończenie miłego wypadu rodzinnego zrobiliśmy sobie pare fotek zbiorowych