wtorek, 26 września 2023

Rejs po morzu Śródziemnym


Minionego lata, bo już mamy kalendarzowa jesień, zrealizowalam moje marzenie europejskich wakacji w pigułce. Udało nam się zobaczyć trochę Hiszpanii, Francji i Włoch rejsujac na statku wycieczkowym kompanii Royal Caribbean. 

Nie wiem czy kiedykolwiek słyszeliście o takim spędzaniu wakacji...Tutaj w Stanach jest bardzo popularny, szczególnie w naszych stronach, ponieważ z portów Florydy wypływają statki na wyspy Karaibskie, do Meksyku, do Ameryki Pd. Ludzie bardzo sobie chwalili takie cruisy, bo ma się zagwarantowany nocleg, wyżywienie i rozrywki na pokładzie i można jeszcze przy tym odwiedzić jakieś egzotyczne miejsca.

Ja osobiscie nie byłam nigdy zainteresowana, bo wydawało mi się ze to wakacje dla emerytów, ponadto bałam się trochę być na otwartym oceanie, i jakoś nie pociągały mnie te tropikalne destynacje - mieszkam przy plaży i mam jechać na inne plaże...? 

Dopiero kiedy zobaczyłam jak nasi znajomi zwiedzili sobie pół Europy korzystając ze statku jako środka transportu wpadłam na pomysł zorganizowania tego typu wakacji.

Pomyslalam, ze to będą być może ostatnie wakacje Mayci z nami, ponieważ w przyszłym roku będzie się już przygotowywać się  do wyjazdu na studia, do tego jęczała mi, ze chciałabym zobaczyć dzieła sztuki i architektury o których się uczyła na Historii Sztuki. Poza tym chciałam zawsze pokazać dzieciom trochę Europy, i wiedziałam, ze teraz są już na tyle dorośli, ze docenia te wakacje. 

Nasz statek nazywał się Enchantment of the Sea - Zachwyt Morza. Nie był to jeden z tych olbrzymich statków, które maja zjeżdżalnie wodne i cuda niewidy. Te olbrzymy nie mogą cumować w wielu europejskich portach, bo są za wielkie. Ale jak dla nas ten statek i tak był duży - miał 9 pięter, 3 baseny, ale niezbyt duże. Na pokładzie było 2 tysiące gości. 

Oto pare fotek z wchodzenia na pokład..





A tutaj zdjęcie z wnętrza, akurat z 4 piętra gdzie były nasza kajuty, i gdzie codziennie odbywały się występy na żywo i tance. 


Po wyruszeniu w morze było trochę wietrznie:)



W naszej kajucie, naszej tzn: mojej i Wiesia, mieliśmy duże okno, wielkie łoże i mała ale własną łazienkę,  również szafę, toaletkę, sejf i tv.
Dzieci rezydowaly naprzeciw nas, w kajucie bez okna ale z dwoma pojedynczymi łóżkami.
Stwierdziliśmy ze nie będziemy się gnieździć w jednym małym pokoju skoro nasze dzieci do maleńkich nie należą. 


Nasz pierwszy obiad na pokładzie





Pierwszy dzień na morzu...


Pierwsze śniadanko...


Jeden z niewielu dni podczas tych wakacji kiedy mogliśmy się relaksować i po prostu delektować się nicnierobieniem:)





A oto nasz statek w całej okazałości

Nasz pierwszy dzień na morzu wypadał 4 lipca, czyli w Dzień Niepodległości, więc mieliśmy obiad na który trzeba było się ładniej ubrać - bardziej formalnie, tutaj akurat tuż przed pierwszym show na pokładzie - bo codziennie był jakiś show rozrywkowy w teatrze




 


Tak przystrojona była scena na pokładzie 


Tego wieczoru trochę sobie z Maycia potanczylysmy :)

Kazdy następny dzień zaczynaliśmy w innym porcie, w każdym schodziliśmy na lad i zwiedzaliśmy, o czym napisze w następnych postach...cdn...

czwartek, 21 września 2023

Koniec naszej hiszpanskiej przygody

Ostatniego dnia naszego pobytu w Barcelonie odwiedzilismy Luk triumfalny




Przeszlismy sie pieknym parkiem De La Ciutadella


Az doszlismy na dzielnicy gotyckiej tzw Gothic Quarter, a tam weszlismy do Bazyliki Santa Maria del Mar




i przeszlismy sie pieknymi gotyckimi uliczkami - cos niesamowitego!



Natknelismy sie na jarmark staroci i antykow



Plac de Catalunya


A tutaj doszlismy do przepieknego placu Reial, gdzie nam sie tak spodobalo, ze postanowilismy przystanac i zjesc lunch w jednej z uroczych restauracyjek



Hiszpanskie espresso






 I na koniec podeszlismy na barcelonska plaze...




 Plaza Barcelonetta


Podsumowujac,  nasz pobyt w Barcelonie byl bardzo udany i udalo nam sie zobaczyc wszystko co sobie planowalismy, posmakowalismy hiszpanskiego jedzenia  - hiszpanskich tapas, i paella, pysznych lodow, sangria i mojito.
Poruszlismy sie pieszo lub uzywajac komunikacji miejskiej, to byla dla nas duza odmiana, bo na Florydzie wszedzie poruszamy sie samochodem. 
Bylismy w szoku widzac dziesiatki skuterow - zaparkowanych i w ruchu, trzeba bylo miec oczy naokolo glowy bo procz licznych pieszych specjalnie wyznaczonymi trasami pedzily skutery, rowery i automatyczne hulajnogi.


Na ulicach duzo motorow i miniaturowych samochodzikow jak ten ponizej...



Wszedzie mozna bylo napotkac  male sklepiki ze swiezymi owocami i warzywami - moznaby pomyslec ze mieszkancy zywia sie jedynie owocami... pelno malych restauracyjek z malymi stolikami na ulicach. I bardzo duzo palaczy niestety, chodzacych z papierosami. 
Zauwazylismy  tez ze nasza rodzina wyrozniala sie wzrostem - wszyscy mamy od 175cm wzwyz...i w porownaniu do dosc niskich tubylcow wystawalismy wszedzie ponad nich:)

Pogoda rowniez byla jak dla nas bardzo przyjemna, cieplo, ale nie super goraco, szczegolnie w cieniu bylo bardzo przyjemnie zwlaszcza ze powiewial przyjemny wiaterek.

Widzielismy tez duzo polskich wycieczek!! Nie mielismy zadnego problemu z dogadaniem sie, ani z placeniem karta bezdotykowo. 

Z Barcelony wyruszylismy na jeszcze fajniejsza przygode - 7-mio dniowy rejs statkiem wycieczkowym. 
Ale o tym w nastepnym poscie...