wtorek, 5 października 2021

Plaza Fernandina na koniec wakacji


 Jestem trochę opóźniona z moimi sprawozdaniami z wyjazdów, ten o którym będzie mowa odbyliśmy na koniec lata w ostatni weekend sierpnia. 

Po powrocie z naszych wakacji byliśmy trochę wykończeni jeżdżeniem i noclegami w hotelach i nie mieliśmy ochoty nigdzie wybywać z domu...ale wraz z końcem lata spanikowana zaczęłam szukać jakiegos fajnego miejsca na weekend. Rok szkolny już trwał, ale wraz z początkiem września Maycine zajęcia z Kompanii Baletowej miały nam zajmować polowe soboty więc tuż przed rozpoczęciem tego naszego kieratu wymyśliłam krótki wyjazd na plaże.

Plany miałam ambitne ale koniec końców stwierdziliśmy ze nie uśmiecha nam się spędzać  6 godz w samochodzie ale chcieliśmy mimo wszystko odwiedzić miejsce którego jeszcze nie widzieliśmy i padło na Fernandina Beach. Prawie 4 godziny na północny-wschod od nas. 

Zarezerwowaliśmy dwie noce w mieszkanku z widokiem na plaże i mimo średniej pogody bawiliśmy się swietnie!!!

Widok z naszego balkonu



Ta plaża znajduje się na wschodnim wybrzeżu Florydy czyli nad otwartym Atlantykiem - stad te wielkie fale, które rzadko zdarzają się na naszych plażach na Zatoce. Jak widać wyglądało jakby miało zaraz lunąć ale nie padało w ogóle, nie było przynajmniej  strasznie upalnie, słońce nie wyłoniło się ani razu ale ja spaliłam się niestety - tyle lat na Florydzie i jeszcze się nabrałam na brak słońca:)))







Mielismy super frajde ujezdzajac fale, które pozwalały nam pędzić aż deska zaryla w piasku







Mama miała najwieksza zabawę!!! 










Popołudniu wyruszyliśmy na miasto...




Najpierw obiadek...

a potem zwiedzanko...











Na moja prosbe Maya pokazala jak potrafi zapozować z balkonowa balustrada:)



W drodze powrotnej do domu zajechaliśmy na wyspę Big Talbot gdzie przespacerowaliśmy się na plaże Black Rock. Na tej plaży podziwialismy wyrzucone na plaże drzewa...













A to te czarne skaly z nazwy




Zrobiliśmy sobie jeszcze jeden przystanek w Gainsville gdzie znajduje się Uniwersytet Florydzki (University of Floryda) na którym nasza Maya ma nadzieje studiować. Umówiła się tam z koleżanką, która właśnie zaczęła tam studia, żeby ja trochę pooprowadzala. 
Musze wam powiedzieć, ze ja byłam w absolutnym szoku. Kampus tego uniwersytetu to miasto w mieście. Studenci wszystko co potrzebują maja na miejscu, nie potrzebują samochodu, najwyżej rower...
Sa tam budynki mieszkalne, biblioteka, kafeteria i wszystkie budynki uczelniane, wszystko pięknie zaprojektowane, wyglada trochę jak mini miasteczko a wszędzie na uliczkach i chodnikach bardzo młodzi ludzi. Kiedy Maya była na spotkaniu z koleżanką Wiesiu wziął nas na krótki obchód i pokazał miejsca w których bywał, mieszkał i miał zajęcia - bo on tam tez studiował. 




A taka pogoda przywitała nas jak dojezdzalismy do domu...
ulewa z tych chmur była okrutna!




sobota, 2 października 2021

Kontrowersyjne szczepionki

 Dzis poruszę temat bardzo kontrowersyjny - przynajmniej tutaj w Stanach! Cala populacja jest podzielona na waxers i antiwaxers. Bardzo to smutne bo w tym trudnym czasie epidemii, ciągnącej się dłużej niż ktokolwiek przewidywał, powinnismy się jednoczyć a nie dzielić i walczyć wszyscy na jednym froncie przeciwko covidowi...niestety przez te podziały pandemia nadal trwa:(

Jak się może domyślacie po tym krótkim wstępie, a może czytacie dłużej tego bloga, a może mnie znacie osobiście...my się zaszczepiliśmy. Ja z Wiesiem polecieliśmy po szczepionkę już w pierwszych dniach dostępności dla naszej grupy wiekowej czyli od razu po Wielkanocy.

 Dzieci zostały zaszczepione w maju. Same się domagały kiedy tylko dowiedziały się ze mogą.



Nie mieliśmy niemalże żadnej reakcji prócz paru godzin słabego samopoczucia - Wiesiu odczuwał dreszcze a ja czułam się jakbym miała być chora ale poszłam spać i obudziłam się ok:)

Oczywiscie słyszeliśmy i małym procencie poważniejszych reakcji, ale wyszliśmy z założenia, ze jesteśmy ogólnie zdrowi i nie mieliśmy żadnych reakcji od żadnych wcześniejszych szczepionek, i po prostu zaufaliśmy nauce i amerykańskim naukowcom. 

Po zaszczepieniu ja osobiście odczułam ogromna ulgę ze nawet jeśli się zarazimy to przejdziemy to koszmarne choróbsko lżej, najprawdopodobniej bez komplikacji i hospitalizacji. Muszę tu wspomnieć, ze moi bracia obydwoje zachorowali w marcu i mimo ze obydwoje są okazami zdrowia to jeden z nich wylądował w szpitalu z zapaleniem płuc. Mimo, ze na codzień biega w maratonach to nie był w stanie dostarczyć się sam do szpitala, bo był tak słaby, ze nie mógł chodzić, musiał po niego przyjechać ambulans. Na szczęście jego stan szybko się poprawił, ale przez moment byliśmy przerażeni. 

Odpukac w niemalowane nam jak dotąd udało nam się uniknąć zarażenia, mimo, ze od maja zeszłego roku kontynuuje prace w Macy's i codziennie chodzę do miejsca pracy, które każdego dnia odwiedzane jest przez tysiące ludzi. Na początku maski były praktycznie wymagane w sklepie ale od momentu zniesienia nakazu noszenia masek w stanie Floryda możemy jedynie zachęcać klientów by używali tego środka ostrożności. Wszyscy pracownicy muszą mieć maski, co ma tez dawać przykład...

Mimo, ze jesteśmy zaszczepieni to nadal zachowujemy środki ostrożności i nosimy maski w sklepach, dzieci noszą maski do szkoły, a Maya nawet tańczy w masce. I jak dotąd ta nasza zachowawczość działa, bo dzieci nie zostały zesłane ani razu na kwarantannę. Poza tym wychodzimy z założenia, ze nawet jeśli my nie będziemy poważnie chorzy, nie chcemy podać dalej tego wirusa komuś kto może będzie przechodził go gorzej i dłużej... I osobiście nie mam ochoty spędzić 10 dni czy nawet ponad dwóch tygodni chorując czy po prostu odsiadując kwarantannę. Słyszałam tez o różnych długoterminowych skutkach ubocznych covida i najróżniejszych powikłaniach...tego tez mam nadzieje uniknąć dzięki szczepionce.

No ale to jest nasz punkt widzenia, który bardzo się różni od postaw wielu moich znajomych. Dla nich covid jest tylko poważniejsza grypa, która można spokojnie przeżyć, a szczepionka jest największym złem jakie zostało wyprodukowane i podawane ludziom. Wzbraniają się przed jej przyjęciem bo obawiają się jakiś koszmarnych reakcji ich organizmu, nawet długoterminowych. Wysyłają sobie nawzajem poczta pantoflowa jakieś przerażające filmiki o przypadkach ekstremalnych reakcji na ta szczepionkę, o chorobach, które ponoć powoduje i są po prostu przerażeni. Wielu z nich już przeszło covid - niektórzy dosyć poważnie i uciążliwie, ale nadal twierdza, ze uniknięcie zaszczepienia było i jest dla nich największym sukcesem. 

Mozna by sie oczywiście wściekać i frustrować, ze nie wszyscy podzielają nasze poglądy w tym temacie, ale ja zawsze wychodzę z założenia ze każdy ma prawo do takiego życia jakie chce, każdy ma prawo wybrać swoją ścieżkę i decydować o swoim losie. Ja nikomu nie będę narzucać swoich przekonań, jestem wdzięczna, ze mnie nikt nie bombarduje swoim światopoglądem, i nie mam zamiaru tracić przyjaciół przez szczepionkę. 

Faktem jest jednak, ze przynajmniej tutaj w Stanach już  wszystkie rządowe i medyczne instytucje wymagają by ich pracownicy byli zaszczepieni, niektóre miejsca pracy dają możliwość testowania, ale inne groza zwolnieniem z pracy. Nawet w naszej firmie wszyscy korporacyjni pracownicy maja być zaszczepieni. 

Wyczekiwane przeze mnie otworzenie granic przez Stany zostało ogłoszone również tylko dla zaszczepionych - co akurat mnie ucieszyło bo moja rodzina wreszcie będzie mogła mnie odwiedzić.

Slyszalam tez, ze ubezpieczenia medyczne będą pobierać dodatkowe opłaty od niezaszczepionych. 

Takze życie antyszczepionkowcow będzie nieco utrudnione i szczerze ja czekałam aż ludzie szczepieni będą mieli jakieś przywileje bo zdecydowali się zaryzykować zaszczepiać się i ochronić przed wirusem i nie obciążać służby zdrowia więc moim zdaniem powinni być za to nagrodzeni i jakoś wyróżnieni...takie jest moje zdanie.  Moi znajomi nie podzielają go twierdząc ze te szczepionki nie działają bo i tak można się zarazić i roznieść więc co za różnica - ja akurat ja dostrzegam bo wszystkie łóżka w szpitalach są teraz zajęte przez niezaszczepionych...to dla mnie duża różnica, nawet wizyta na pogotowiu tutaj w Stanach to koszt kilku tysięcy $...których ja akurat wolałabym nie tracić...

Ale każdy podejmuje swoje własne decyzje i ponosi ich konsekwencje...rozumiem dobrze ze każdego przeraża coś innego - ja boja się covida, ale innych przeraża szczepionka i każdy ma prawo do swoich strachów i swoich osobistych reakcji na swoje bojaczki. Niestety faktem jest ze przez to pandemia się przedłuża i służby medyczne nadal maja pełne ręce roboty i są strasznie sfrustrowani. 

To tyle w tym temacie z mojej strony.