Jestem trochę opóźniona z moimi sprawozdaniami z wyjazdów, ten o którym będzie mowa odbyliśmy na koniec lata w ostatni weekend sierpnia.
Po powrocie z naszych wakacji byliśmy trochę wykończeni jeżdżeniem i noclegami w hotelach i nie mieliśmy ochoty nigdzie wybywać z domu...ale wraz z końcem lata spanikowana zaczęłam szukać jakiegos fajnego miejsca na weekend. Rok szkolny już trwał, ale wraz z początkiem września Maycine zajęcia z Kompanii Baletowej miały nam zajmować polowe soboty więc tuż przed rozpoczęciem tego naszego kieratu wymyśliłam krótki wyjazd na plaże.
Plany miałam ambitne ale koniec końców stwierdziliśmy ze nie uśmiecha nam się spędzać 6 godz w samochodzie ale chcieliśmy mimo wszystko odwiedzić miejsce którego jeszcze nie widzieliśmy i padło na Fernandina Beach. Prawie 4 godziny na północny-wschod od nas.
Zarezerwowaliśmy dwie noce w mieszkanku z widokiem na plaże i mimo średniej pogody bawiliśmy się swietnie!!!
Ta plaża znajduje się na wschodnim wybrzeżu Florydy czyli nad otwartym Atlantykiem - stad te wielkie fale, które rzadko zdarzają się na naszych plażach na Zatoce. Jak widać wyglądało jakby miało zaraz lunąć ale nie padało w ogóle, nie było przynajmniej strasznie upalnie, słońce nie wyłoniło się ani razu ale ja spaliłam się niestety - tyle lat na Florydzie i jeszcze się nabrałam na brak słońca:)))
Mielismy super frajde ujezdzajac fale, które pozwalały nam pędzić aż deska zaryla w piasku
Mama miała najwieksza zabawę!!!
Popołudniu wyruszyliśmy na miasto...
a potem zwiedzanko...
Na moja prosbe Maya pokazala jak potrafi zapozować z balkonowa balustrada:)
W drodze powrotnej do domu zajechaliśmy na wyspę Big Talbot gdzie przespacerowaliśmy się na plaże Black Rock. Na tej plaży podziwialismy wyrzucone na plaże drzewa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz