wtorek, 28 sierpnia 2012

New guilty pleasure

Mam nowa obsesje. Nazywa sie Pinterest. To taki wizualny Twitter. Chcialam tylko zobaczyc co to wlasciwie jest i na czym polega i wpadlam po uszy:)
Zakladasz sobie darmowe konto i przegladzasz setki, tysiace zdjec ludzi - tzw: pins ktore mozna przyszpilic na swoja tablice jesli ci sie spodobaja. Zdjecia pogrupowane sa w kategoriach, wiec mozna wybrac co cie interesuje. Ja osobiscie uwielbiam oczywiscie sentencje, przepisy, pomysly na rozne projekty domowe w stylu "zrob to sam", przepielam juz sobie tez pare ciekawych fotek ozdob, zabaw i przekasek na dzieciece party. Lubie sobie poogladac zdjecia o urodzie i modzie oczywiscie.
Wiesiek zaciekawiony zerknal i juz po chwili stworzyl swoja tablice z nowinkami i gadzetami elektronicznymi, a dzis przegladal wszystko o fotografii - dla kazdego cos milego:)
Tak wiec polecam ale jednoczesnie ostrzegam - jest wciagajace, przynajmniej dla mnie, bo lubie probowac nowych rzeczy, realizowac nowe pomysly dekoracyjne itd.

   

środa, 22 sierpnia 2012

Nastawianie sie

Wedlug mojego meza moja najgorsza wada chyba jest tzw: nastawianie sie!!! Nie wiem czy to cecha wszystkich lub wiekszosci kobiet czy niewielu...No w kazdym razie ja sie strasznie "nastawiam" czyli planuje sobie pewne rzeczy, wyjazdy, spotkania, atrakcje, i jesli ktos lub cos pokrzyzuje mi te plany jestem absolutnie wsciekla. Przezywam to jak mrowka okres choc nie jest to zazwyczaj nic istotnego. Wiesiek sie ze mnie nabija zawsze i pyta ironicznie: Co nastawilas sie znowu???:)
Probuje z tym walczyc, ale jakos srednio mi wychodzi:( Albo w ogole mi nie wychodzi, tak jak dzisiaj na przyklad:( Jestem zdegustowana Mayci szkola, ktora zniweczyla moj caly pieknie zaplanowany grafik pozalekcyjnych zajec mayciowych. Zapisalam ja juz w maju i w czerwcu na religie i balet - wszystko po uzgodnieniu z innymi mamami zeby nasza corka mogla nadal chodzic z tymi samymi kolezankami, zebysmy nie musieli latac na te zajecia w weekendy itd. Tymczasem szkola Mayci zmienila sobie godziny i konczy sie dokladnie wtedy kiedy zaczynaja sie Mayci zajecia baletowe:( Zeby to zmienic musialabym zmienic rowniez religie, i wszystko wywrocic do gory nogami. Mialam nadzieje ze uda sie moze ja chwilke przed zakonczeniem wyciagac z tej szkoly ale oczywiscie to jest wbrew polityce szkoly:( Do tego znowu rano i popoludniu jest chaos przy odprowadzaniu i odbieraniu - wczoraj nawet zgubili jakies dziecko!!!, jakby niczego sie nie nauczyli z poprzedniego roku, spotkanie organizacyjne zrobili jedno dla calej szkoly i ludzie nie mogli nawet wejsc do sali. Po prostu rozwala mnie ten ich brak pomyslunku, organizacji i przygotowania. Czy ja naprawde musze sie tak stresowac na poczatku kazdego roku szkolnego???
Jestem dzis tak sfrustrowana ta cala sytuacja ze nawet nie poprawila mi humoru cudnie i sprawnie przebiegajaca orientacja w szkole Olusia. Bylam naprawde pod wrazeniem ich punktualnosci, swietnego przygotowania i zorganizowania. To szkola przykoscielna, naprawde mala, ale mieli 5 roznych spotkan z rodzicami w zaleznosci od wieku i programu nauczania. I jestem pewna ze jutro podczas pierwszego dnia Olusia wszystko przebiegnie sprawnie i zgodnie z planem.
A teraz dodatkowo pada za oknem co oznacza, ze bede musiala odebrac Maycie samochodem czekajac w kolejce niewiadomo jak dlugo...ufff i oczywiscie boli mnie glowa bo pewnie cisnienie masakrycznie spadlo co pogarsza moje samopoczucie i ogolne rozdraznienie:(
Sorry musialam sie wywentowac.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Słomiani rodzice

W piatek odstawilismy nasze pociechy tesciom i ciotce na tydzien:) I delektujemy sie nasza wolnoscia. Chociaz musze sie przyznac, ze mimo, iz zaplanowalam ta chwile ulgi od naszych rodzicielskich obowiazkow juz bardzo dawno i czekalam na nia z niecierliwoscia i radoscia to w drodze do domu czulam sie podle. Jakbym byla jakas wyrodna, egoistyczna matka. Tyle ze ja sie tak czuje nawet jak wyjde na dwie godziny do sklepu bez swoich dziatkow wiec jest to lekko chore:) Prawda jest, ze po prostu potrzebuje odetchnac troche nie wrzeszczac co po chwile - nie wchodz tam, nie rozlewaj tego, nie psoc sie jej, nie krzycz itd itp Sama mam siebie dosyc - japie i japie jak jakas szczekaczka. Poza tym przyda sie nam troche romansu, nie pogardze kolacja i kinem tylko z moim mezem - ostatnio nam sie to przydarzylo na Walentynki. A dziadkowie i ciocia wydawali sie naprawde szczesliwi mogac spedzic naszymi dzieciarami pare dni.
Tak wiec no kids this week for us:) Co prawda troche dziwnie sie czulismy na poczatku, nie jestesmy przyzwyczajeni do takiego spokoju w domu, nie ma budzenia o swicie, ani nikt nie przychodzi w nocy....
Ale nie lezymy do gory brzuchami przez caly czas - przynajmniej nie przez wiekszosc:) Przerabiamy pokoj Mayci z babikowego na dziewczecy. W sobote go wymalowalam, Wiesiu kupil nowe mebelki, dzisiaj je zlozylismy - chyba bedziemy startowac w olimpiadzie skladaczy mebli z ikei i nie zdziwie sie jak staniemy na podium:) Bylismy juz na dwoch fajowskich obiadach w niezbyt dzieciecych restauracjach i nie musielismy nikomu nic kroic na talerzu i polykac zarcia w pospiechu. Zaliczylismy tez kino. W planach mam rowniez sprzatanie calego domu, garazu i werandy, chyba nawet umyje okna..., pojde do fryzjera, pochodze po sklepach, jak zdaze, bez stresowania sie ze dzieci czekaja na obiad w domu:)
A dzieci maja sie swietnie, byli z rodzinka nad oceanem w Hilton Head Island, dzisiaj pojechali z nimi do domu i wygladaja jakby sie rewelacyjnie bawili. Tak wiec moje wyrzuty sumienia gdzies zniknely, ustapily miejsca zadowoleniu, ze nasze dzieci spedzaja mile czas z rodzina i kuzynem i maja bardzo atrakcyjne ostatnie dni wakacji. A jak wroca dom bedzie mam nadzieje cudnie wysprzatany, pokoj Mayci gotowy a rodzice wypoczeci i stesknieni:)

wtorek, 7 sierpnia 2012

Z mojego kalendarza

Pare madrych porad z mojego kalendarza  - czerwca i lipca:)

Nigdy nie narzekaj na koszty wakacji, kiedy jestes na wakacjach.
Prawda, nie psujmy sobie wakacji.

Rob wiecej zdjec ludzi nic miejsc. 
Moze po prostu rob wiecej zdjec, duzo wiecej, zachowasz najprawdopodobnej  i tak te z ludzmi, te beda dla ciebie najcenniejsze.

Nigdy nie pozwol, aby kwiaty lub przyjaznie umieraly z powodu braku dostatecznej uwagi.

Zawsze komplementuj ogrodki kwiatowe i nowonarodzone dzieci 
W tych sytuacjach komplementy zawsze same pchaja sie na usta na szczescie

Nigdy nie przysmazaj bekonu na golasa :)
Ciekawe dlaczego...:)

Jesli dziecko mowi ci, ze zaraz zwymiotuje, uwierz mu. 
Oj ja juz sie o tym nie raz przekonalam. 

Kiedy potrzebujesz cwiczen fizycznych, sprobuj schwytac koze.
Ewentualnie w razie absolutnego braku kozy pod reka proponuje pobawic sie z moim synem w parku - wyjdzie na to samo:) albo przyjsc posprzatac nasza chalupe - gwaratuje duuzo ruchu!:)

Jesli masz chociaz jedna watpliwosc, nie zen sie! 
Wazne!!! - mozna sobie oszczedzic nerwow, stresow, rozczarowan albo nawet rozwodu na przyklad.

Kiedy jestes na wakacjach albo obchodzisz uroczystosc rodzinna, nie przejmuj sie zbytnio kosztami. To nie jest czas liczenia pieniedzy, to jest czas gromadzenia wspomnien.
Absolutnie sie zgadzam! Koniec koncow te wspomnienia beda bezcenne.

Nigdy nie szturchaj weza krotkim patykiem.
Nasuwa sie pytanie: po co w ogole go szturchac?????






środa, 1 sierpnia 2012

Refleksje powakacyjne

Chcialam sie podzielic z wami moimi refleksjami po wizycie w Polsce - osobistymi i zupelnie banalnymi. Lubie sobie robic takie podsumowania, bo zawsze sie zastanawiam czego nowego sie nauczylam, co osiagnelam, zdobylam, pozanalam, widzialam itd. Zapewne zauwazyliscie juz, ze zawsze po wakacjach musze to z siebie wypluc:)
Tym razem takie mnie naszly mysli bedac miesiac w Polsce, poza domem:

- a mianowicie mam wspanialych braci:) Sa daleko, ale mam wrazenie, ze jestesmy sobie blizsi niz kiedykolwiek. Mieszkajac na innym kontynencie latwo jest stracic kontakt z rodzina lub pozwolic by ta wiez rodzinna sie bardzo rozluznila, splycila. Nam udalo sie tego absolutnie uniknac - bracia dzwonia do mnie na skype, duzo rozmawiamy, a podczas naszej wizyty spedzilismy sporo czasu razem i bylo naprawde wspaniale. Obydwoje starali sie bardzo umilic mi pobyt, ulatwic zalatwienie spraw, robili za kierowcow, nianki, wymyslali atrakcje, zabierali na wycieczki, dawali prezenty. Po prostu byli dla nas i z nami przez ten caly czas.

- w ogole czas spedzony z rodzina jest absolutnie bezcenny, wcale nie zaluje, ze musialam zrezygnowac z moich planow renowacji kuchni na rzecz tego wyjazdu - totalnie sie to mi oplacilo:)

- zauwazylam duzy postep jesli chodzi o infrastrukture - szczegolnie drogowa:) bardzo duzo nowych drog, a jeszcze wiecej w budowie. Poza tym wiecej nowoczesnych budynkow, odrestaurowanych kamienic, ladnie zadbanych rond - tak nawiasem mowiac strasznie duzo tych rond!, w ogole jakos tak ladniej i czysciej - przynajmniej w Poznaniu. Gdyby jeszcze wprowadzili nakaz zbierania po psach z chodnikow...  wejsc w g....o niezbyt trudno niestety:( Ucieszyly mnie nowe parki dla dzieci i inne atrakcje, a najbardziej bezplatny tramwaj w poznanskim nowym zoo - w koncu wycieczka do zoo nie konczy sie zdychaniem dzieci w drodze do sloniarni:)

- Polki dbaja o siebie! i to jak! Po ulicach chodza takie laski - zgrabne, zadbane, ubrane modnie, ze az czasami myslalam sobie "moze to i dobrze ze Wiesia nie ma ze mna tutaj...:)" Dziewczyny tak trzymac!
 
- Panowie natomiast popadaja w dwie skrajosci - albo nie myja sie wcale, zakladaja te same przepocone koszulki i nie uzywaja dezodorantu albo wylewaja na siebie caly flakon perfum lub wody kolonskiej:) W jednym i drugim wypadku nos wysiada:)

- nie wiem jak polscy rodzice sa w stanie zabierac dzieci na rozne atrakcje i wycieczki skoro ich ceny sa tak wywindowane, ze  aby wybrac sie na poznanskie termy, do zoo, albo na wycieczke nad Malte trzeba chyba najpierw obrabowac bank...

- zbulwersowalo mnie to, ze musialam osobno placic za ketchup do frytek nad morzem i dawali go kapke doslownie,

- Baltyk jest tak zimny, ze to nawet nie jest smieszne, czulam sie jak Mors probujac wejsc do wody, za to jak weszlam do naszego basenu po powrocie mialam wrazenie ze zanurzam sie w zupie, wole jednak nie byc bliska zatrzymania akcji serca pluskajac sie wakacyjnie i czuc swoje czlonki:)

- ludzie w Polsce wydaja sie milsi, bardziej otwarci, usmiechnieci, to mi sie najbardziej podobalo, nie mialam zadnego nieprzyjemnego incydentu, nawet w sklepach kasjerski i ekspedientki byly super milutkie,

- granie w gry z rodzina bardzo zbliza i poprawia ogolne samopoczucie:))) zwlaszcza jak sie patrzy na swoja mame pokazujaca lwa - to chyba wyrylo sie w naszej pamieci:)i umiera sie ze smiechu kiedy twoj brat udaje wydre:) bardzo polecam!

- po tych wakacjach doszlam do wniosku ze moja rodzina ma kompletnego bzika na punkcie grillowania, kazdy jest specem w swoim mniemaniu, grilluja absolutnie wszystko, obawialam sie juz ze gdyby te wakacje nad morzem potrwaly jeszcze pare dni pewnego wieczoru z przyjemnoscia spozywalabym pewnie zgrillowanego kalosza:)))

- z kuzynami fajnie sie jest bawic, ale miesiac zabawy doprowadza w koncu do klotni i niesnasek niestety - stwierdzam na podstawie obserwacji moich dzieciarow i ich kuzynow,

- miesiac rozlaki z mezem to troche zbyt dlugo, strasznie stesknilismy sie za soba, bylo mi tez zal, ze nie mamy wspolnych wspomnien, ze go nie bylo z nami, nie wiem czy jeszcze kiedys zoorganizuje nam takie rozlakowe wakacje...

- kijowo jest byc samotnym rodzicem na wakacjach - nie polecam, dzieciary z wszystkim leca do ciebie, nie ma: idz do tatusia, cale szczescie ze jednak byla tam cala nasza rodzinka do pilnowania - szczegolnie mojego ancymonka. Nie wyobrazam siebie byc samotna matka na pelen etat.

- mieszkajac miesiac w dwupokojowym mieszkanku moich rodzicow, odwiedzajac rodzine i znajomych doszlam do wniosku, ze naprawde nie mam prawa narzekac na nasze warunki mieszkaniowe, a zdarzalo mi sie ostatnio. Ten wyjazd pozwolil mi docenic nasz domek i spojrzec na niego milej:)

Tyle mi przychodzi w tej chwili do glowy:)