środa, 17 grudnia 2014

Migawki z Swieta Dziekczynienia


Swieto Dziekczynienia w tym roku obchodzlismy u nas wiec mialam duuuuzo gotowania:)
Indyk wyszedl wspaniale, podobnie jak wszystkie inne potrawy:)
Pogoda byla przepiekna i mielismy duuuzo podziekowan do uczynienia:)
Ja moglam dodac dziekczynienie za pokonanie kolejnego kook w mojej podrozy do amerykanskiego obywatelstwa, a mianowicie tuz przed naszym zjazdem rodzinnym udalo mi sie zdac egzamin z wiedzy o USA:) Napisze o tym w innym poscie.
A teraz podziwiajcie pyszne jedzonko, ktorym czestowalam moja rodzinke. Musialo byc naprawde dobre, bo moj maz pierwszy raz publicznie - na lamach Facebooka, pochwalil sie moimi talentami kulinarnymi:)







W piatek po uczcie pojechalismy chwile odpoczac po trudach naszego obzarstwa do Naples:)




Udalo nam sie zobaczyc bardzo blisko plywajacego delfina




I spotkalam sie nawet z Becia:)




środa, 12 listopada 2014

Amerykanskie zwyczaje: patriotyzm

Dzisiaj w Stanach jest Dzien Weterana! Z tej okazji chcialam wam opowiedziec o amerykanskim patriotyzmie. A jest o czym moi drodzy! Osobiscie nie znam bardziej zapatrzonego w siebie narodu:) Czasami nas, emigrantow to bardzo dziwi - wszak nasza chociazby polska historia jest dluzsza, bogatsza, bardziej dramatyczna i krwawa, a jednak nie przezywamy jej chyba tak bardzo jak amerykanie swoja:) Czasami wprost smieszy - szczegolnie ta wszechobecna pompatycznosc patriotyczna:)) Amerykanie lubuja sie w wielkich, napuszonych gestach, wszedzie rozwieszaja swoje flagi i na kazdym kroku podkreslaja jak bardzo  sa dumni, ze sa amerykanami!!!  Na poczatku wydawalo mi sie to tak przesadzone, ze nie bralam ich powaznie, mialam wrazenie, ze sie po prostu zgrywaja:)) Ale lata spedzone tutaj nauczyly mnie jednego  - patriotyzm amerykanina jest absolutnie szczery, powazny i w zadnym wzgledzie nie jest zadna poza. I mimo, ze to odkrycie zszokowalo mnie chyba jeszcze bardziej:) poniewaz nigdy wczesniej nie spotkalam sie tak publicznie okazywana miloscia do swojego kraju, to dalo mi tez wiele do myslenia.
O ile nadal przewracam oczami w obliczu amerykanskiej pompatycznosci to jednak podziwiam ich szacunek i wdziecznosc jaka okazuja na kazdym kroku swoim zolnierzom i weteranom. Nigdy nie widzialam tak wielkiego podziwu i respektu. Ale nie bierze sie on z powietrza - amerykanskie uczy sie tego w szkole!!! Codziennie, zanim zaczna zajecia szkolne dzieci skladaja przysiege (Pledge of Allegiance), ktora skladaja fladze Stanow Zjednoczonych - stojac z reka na sercu.  Sama nie zdawalam sobie z tego sprawy dopoki nie poszlam uczestniczyc w lekcjach w Maycinym przedszkolu.  Uczy sie dzieci szacunku dla tych, ktorzy staja w obronie kraju i sluza w armi i wyrastaja z nich ludzie pelni poszanowania patriotycznych wartosci i admiracji dla swoich bohaterow narodowych.  Na kazdym kroku slysza w jak wspanialym kraju zyja, od malego zapoznaja ich z historia, z najwazniejszymi zalozeniami konstytucji, z ktorej bardziej dumni chyba nie mogli by byc i tym samym wychowuja sobie wzorcowe pelne jak najbardziej szczerych uczuc patriotycznych spoleczenstwo. I przecietny amerykanin moze niezbyt wiele wie o swiecie - geografii i historii ale wiedze o swoim ukochanym kraju ma w malym placu, a raczej w sercu:)



niedziela, 9 listopada 2014

Nagrodzona

Nasza Maya uczeszcza w tym roku do 3-ciej klasy - nazywaja ja tutaj przelomowa poniewaz na tym etapie ksztalcenia zaczyna sie prawdziwa nauka, wprowadzaja prawdziwe oceny, przestaja studentow klepac po plecach za wszystko tylko popychaja do przodu i wymagaja, testuja, duzo wiecej zadaja do domu itd. Na szczescie okazalo sie po raz kolejny, ze nie daleko pada jablko od jabloni, bo Maycia jest tak samo pracowita, ambitna i pilna jak niegdys jej mamusia:) Przyklada sie do odrabiania zadan, nadal bardzo duzo czyta, ma dobra pamiec, szybko sie uczy i nie trzeba jej naganiac do nauki.
Nie trzeba bylo dlugo czekac by zobaczyc efekty jej szkolnych poczynan:) Wraz z koncem pierwszego kwartalu przyszla piekna report card - same piatki :) a pozniej zaproszenie na rozdanie nagrod gdzie nasza corcia otrzymala High Honor Roll czyli zostala wciagnieta na liste honorowa za najlepsze wyniki w nauce.


 Nie dosc tego tydzien pozniej zostala wyrozniona po raz kolejny nagroda Lwiego Serca - jako jedyna w klasie za dobra kooperacje i wpaniala postawe moralna:) Jej nauczycielka napisala do nas wyjasniajac, ze wybrala Maya ze wzgledu na to jak dobrze wspolpracuje z innymi studentami w klasie oraz za to, ze nigdy sie nie poddaje, nawet jesli czegos nie rozumie nie zniecheca jej to tylko dopinguje do dalszej pracy:)


Jak sie domyslacie jestemy bardzo dumni:) I mamy nadzieje, ze Olus bedzie bral przyklad ze starszej siostry...jak na razie podaza dobrym szlakiem i zbiera same pochwaly od nauczycielki i raport tez mial bardzo dobry!

wtorek, 4 listopada 2014

Halloween

W zeszly piatek ekscytacja osiagnela szczyt:) bo wreszcie nadszedl czas na przebranie sie w dawno juz zakupione kostiumy i wyruszenie w marsz po osiedlu w celu zgromadzenia jak najwiekszej ilosci slodyczy:)))

Zanim nadszedl ten wyczekiwany piatek czyli Halloween zakupilismy piekne dwie dynie, z ktorych udalo nam sie zrobic takie oto lampiony halloweenowe:)
Wzory wybraly dzieci - Olus wymyslil sobie Sonic - postac z jakiejs gry:) co dalo Wiesiowi mozliwosc kreatywnego wykazania sie:)) Olus tylko nadzorowal jako, ze pomysl wreczenia mu narzedzi do wycinania nie wydawal nam sie zbyt dobry:) Ale Maya sama narysowala szkic kota na dyni i wycinala go razem ze mna:)))



W piatkowy poranek Olus przeistoczyl sie w Cat in the Hat:) na potrzeby szkolnego Bookoween, kiedy to dzieci moga przyjsc przebrane do szkoly ale tylko jako postac z ksiazki. Z racji, ze dzieci lubia bardzo ksiazki Dr. Seuss i mielismy juz w domu kapelinder skompletowalismy stroj kota :)




Popoludniu przyszla jednak pora na przygotowanie sie do Trick-o-treating…:) 
Olus zmienil sie w swojego ulubionego Mario z popularnej gry video, a Maya w Kleopatre:)






Chodzenie po domach od samego poczatku bardziej przypominalo bieganie od jednych drzwi do drugich:) 



A oto urobek moich dzieci - ciezko zapracowane i ciezko wybiegane cukiery:)





My precious:)))



Musze was rozczarowac - zjadlam tylko dwa cukierki z tej puli i absolutnie mi to wystarczylo:)

Konczac to halloweenowe sprawozdanie chcialam tylko dodac, ze obchodzimy to amerykanskie "swieto" ze wzgledu na dzieci. Poza tym kazde swietowanie i rodzinna frajda jest mile widziana w naszym domu. Nie przesadzamy jednakze z tymi zwariowanymi obchodami - wszystko z umiarem:) 
Tym bardziej, ze dnia nastepnego procz Dnia Wszystkich Swietych przezywam rowniez rocznice smierci mojego dziadka:( 


środa, 22 października 2014

Podwodna sesja

Jak juz zapewne zauwazyliscie moj mezulek potrafi zrobic naszym dzieciaczkom piekne zdjecia i mamy ich duuuuzo:) Nie korzystalismy wiec nigdy z uslug profesjonalnego fotografa i nie zlecalismy portretow. Zdecydowalismy sie jednak na sesje podwodna podczas lekcji plywania Olusia i efekt byl swietny:) Takiego zdjecia Wiesiu nigdy by mu nie zrobil.



Tak wiec kiedy Maya zaczela ubolewac, ze ona nie ma zadnego zdjecia pod woda zaaranzowalam jeszcze jedna podwodna sesje - tym razem z Maya w roli glownej.
Rezultaty sa piekne :) Sami zobaczcie!









poniedziałek, 20 października 2014

Compensa fige z makiem ci da!!!!

Ten post to ostrzezenie i apel do wszystkich szukajacych firmy ubezpieczeniowej, lub posiadajacych juz takowa w postaci kontraktu podpisanego z Compensa. Mozecie sobie tym kontraktem  tylek podetrzec, przynajmniej sie na cos przyda:))) Zaluje bardzo, ze ktos nie ostrzegl moich rodzicow lata temu, moze to by ich sklonilo do zmiany firmy ubezpieczajacej ich nowe auto...
Mam tez zal do polskiego wymiaru sprawiedliwosci, ktorego priorytetem jest chyba sankcjonowanie niesprawiedliwosci, bo juz na pewno nie obrona zwyklego obywatela.....a takze do firmy prawniczej "Krol i wspolnicy", ktora zatrudnili moi rodzice - to juz jest prawdziwa kpina adwokacka!!!
Skad ta zolc i zgorzknialosc, a no powyzsze instystucje bardzo ciezko na nie pracowaly przez ostatnie 8 lat!!! Tyle bowiem lat, a wlasciwie prawie 9 lat uplynelo odkad skradziono samochod moich rodzicow. Wiem dokladnie, poniewaz mialo to miejsce podczas wizyty moich rodzicow w Stanach. Przyjechali by byc przy narodzinach Mayci, a wyjechali ze swiadomoscia, ze ich samochodzik zniknal ze strzezonego parkingu, na ktorym na nich czekal. Powtarzam "ze strzezonego parkingu"!!! Auto bylo ubezpieczone, jednakze Compensa odmowila wyplaty ubezpieczenia:((( Rodzice zdecydowali sie sie w koncu wkroczyc na drodze sadowa domagajac sie sprawiedliwosci. Obie firmy - ubezpieczajaca i prawnicza oraz organa sadowe przeciagaly kazdy krok tego procesu w nieskonczonosc. Oszczedze wam szczegolow bo nie chce was zanudzac i sie denerwowac ponownie. Koniec koncow w zeszlym tygodniu po odwolaniu sie Compensy od werdyktu (ktory byl na korzysc moich rodzicow) sad wyzszej instancji nagle oswiadczyl, ze cala sprawa jest absolutnie przedawniona, bo adwokat moich rodzicow, tak sie ociagal, ze za pozno zlozyl pozew.......I zeby jeszcze bylo zabawniej - tylko  nie wiem dla kogo, chyba dla tego spoconego sedziny, ktory oglosil ow wyrok, moi rodzice musza zaplacic koszty sadowe w wysokosci prawie 5 tys zl!!!!!
Wiec stracili samochod, czas, nerwy, odszkodowania i tak nie dostali i jeszcze musza wydac pieniadze, ktore zaoszczedzili na bilety do Stanow by odwiedzic swoja corke i wnuki:((((
Czy rece moga bardziej opasc niz do ziemi???? Bo mam wrazenie, ze moje sa gdzies w Austaralii:(((
Nie wiem gdzie jest to miejsce, gdzie sprawiedliwosc zwycieza, ale z pewnoscia nie w Polsce.
Jest mi strasznie zal moich rodzicow, ktorych nigdy nie bylo stac na nowy samochod, kiedy wreszcie pozwolili sobie na ten luksus, skradziono im go i splacali kredyt za pojazd, ktorego juz nie posiadali. Firma ubezpieczeniowa sie wypiela, adwokat zaniedbal, sedzia mial to gleboko gdzies i taki niestety jest efekt:(((
A wiecie co najprawdopodobniej stalo by sie w takiej sytuacji w Stanach? Pozwano by wlasciciela tego parkingu strzezonego za niedopilnowanie, prawnikow za spartaczenie roboty, a Compensa musialaby wyplacic nie tylko odszkodowanie a rowniez zadoscuczynienie za szkody moralne i opoznienie wyplacenia tego co sie ich klientowi nalezalo, nie mowiac juz ze sprawa na pewno nie ciagnelaby sie latami.
Nie wiemy co w tym wypadku mozna jeszcze zrobic, nie wspominajac juz ze strach podejmowac jakiekolwiek kroki, bo moze sie to skonczyc jedynie kolejnymi kosztami sadowymi, na ktorych moich rodzicow nie stac:(
Ostrzegam wiec tylko: to ze nawet jesli wasz samochod stoi na parkingu strzezonym gdzies w Polsce nie znaczy, ze ktos go rzeczywiscie pilnuje, nie łudzcie sie, a to ze ubezpieczyliscie samochod w Compesie, nie znaczy ze dostaniecie jakies odszkodowanie, a nawet to, ze udacie sie z wygrana jakby sie wydawalo sprawa do sadu nie oznacza ze ja  jednak wygracie:(


wtorek, 7 października 2014

Amerykanskie zwyczaje: umilowanie zimna

Dzis o tym jak Amerykanie - przynajmniej ci na Florydzie,  i ci, ktorzy pracuja w hotelach, restauracjach i sklepach przepadaja za niska temperaturach w swoich domach i  wyzej wymienionych  przybytkach.  To jedna z amerykanskich przyzwyczajen, ktorych nie stosuje we wlasnym domostwie, jednakze ku mojejmu absolutnemu sfrustrowaniu dotyka mnie czasami bardzo dotkliwie gdziekolwiek sie wybiore:( Rozumiem, ze klimatyzacja w pomieszczeniach jest nieodzowna i jestem za nia wdzieczna podczas upalnego, wilgotnego lata na Florydzie, ale musze ze stanowczoscia stwierdzic, ze pod tym wzgledem amerykanska sklonnosc do przesady osiaga swoje szczyty:((( Dochodzi do tego, ze zawsze mam ze soba sweterek, ktory zabieram do sklepow, restauracji, kina, nawet kiedy zglaszam sie pomagac do szkoly Mayci. Najgorsze sa jednak poradnie lekarskie, tam idac za przeslaniem, ze w zimnie bakterie sie nie rozwijaja serwuja pacjentom biegun polnocny!!! Juz nie raz dorobilam sie zsinialych stop czekajac na lekarza.
Osobiscie absolutnie jestem osoba cieplolubna, wiec jest to nieco uciazliwe dla mnie, ponadto mimo, ze nie jestem w tym temacie ekspertem to wydaje mi sie, ze ciagle przemieszczanie sie z bardzo goracego do bardzo zimnego pomieszczenia nie moze byc dobre dla zadnego organizmu, a juz w szczegolnosci dla mojego.
Na tym to zamilowanie zimnosci wszelkiej sie nie konczy! Wszystkie napoje serwowane sa z taka iloscia lodu, ze czasami trudno sie dopatrzec plynu w szklance:) Wszystko musi byc schlodzone!!! I w tej kwestii nie moglabym sie bardziej roznic od Amerykanow:) W naszym domu pijemy wode w temperaturze pokojowej, chlodzimy tylko napoje alkoholowe i oczywiscie soki i mleko, ktore by sie inaczej zepsuly. Ponadto pijemy gorace napoje - co w wiekszosci amerykanskich domostw procz porannej kawy sie  nie zdarza. Mam bardzo wrazliwe gardlo:( i zimne napoje mu nie sluza delikatnie mowiac, zaczynam kaszlec juz w polowie duzej porcji lodow:)
Amerykanie nie wierza tez by zmarzniecie moglo spowodowac przeziebienie. Wedlug nich tylko i wylacznie kontakt z chorym i roznoszonymi wirusami oraz bakteriami moga spowodowac chorobe. Nikt tutaj nie powie wiec: ubierz sie cieplej bo zachorujesz. W efekcie nawet jesli sie ochlodzi ludzie chodza bardzo nie odpowiednio ubrani.
Na szczescie "wolnoc Tomku w swoim domku" i u nas w domu jest duzo cieplej niz u innych, do tego stopnia, ze kiedy temperatura spada do 72 st Farenheita czyli normy w amerykanskim domostwie, my wlaczamy ogrzewanie:)))

środa, 1 października 2014

Amerykanskie zwyczaje

Zaczynam nowy cykl z powyzszym tytulem, bo zauwazylam ze jednak wiekszosc czytajacych jest z Polski i byc moze wchodzicie na mojego bloga by dowiedziec sie cos o Florydzie, lub ogolnie o Stanach i ich mieszkancach...
Zacznijmy z grubej rury, a mianowicie o slynnym "Love you!" ktore Amerykanie rzucaja przy kazdym pozegnaniu z czlonkami rodziny i blizszymi znajomymi. Przy czym nalezy wyjasnic, iz nie jest to zegnanie sie przed dluga podroza, tylko najzwyklejsze rozstanie na pare godzin, dni lub po prostu zakonczenie rozmowy telefonicznej:)))
Jako Polke, ktora zostala wychowana, tak jak wydaje mi sie wiekszosc Polakow bez wylewnego okazywania uczuc ze strony swoich bliskich, smieszy mnie to troche. W Polsce jest takie przekonanie, ze nie powinno sie naduzywac slowa:"kocham" bo utraci swoje znaczenie, zuzyje sie...Tak przynajmniej slyszalam wielokrotnie. Amerykanie jednak w ogole nie maja z tym problemu:))) Najdziwniejsze sa sytuacje kiedy rzucaja to "Love you" na zakonczenie bardzo nieprzyjemnej rozmowy, klotni nawet, jakby bylo to bardziej odruchowe niz prawdziwe:)
Pisze o tym, gdyz codziennie odprowadzam swoje dzieci pod drzwi szkoly gdzie zegnam sie z nimi dajac buziaka i zyczac im milego dnia w szkole lub zyczac powodzenia na testach, podczas gdy caly tlum amerykanskich rodzicow do standardowego pozegnania dodaje: I love you!!! I o ile w pierwszych dniach mnie to smieszylo, to aktualnie zaczynam miec wyrzuty sumienia, bo moze moje dzieci slyszac wyznania milosci innych rodzicow czuja sie troche pokrzywdzone...
Rozwazam wiec lekka amerykanizacje swoich zwyczajow. Oczywiscie moja polska mentalnosc nie pozwoli mi na krzyczenie przed szkola "I love you", ale moze powinnam czesciej zapewniac moje dzieci o milosci, ktora do nich czuje, zeby czuly sie tak samo kochane jak reszta amerykanskich dzieci...

poniedziałek, 29 września 2014

Rok starsza czy rok mądrzejsza?

Obchodzilam ostatnio urodziny - 38 juz:( I za kazdym razem kiedy mysle o liczbie moich wiosen popadam w stan absolutnego zadziwienia, nie mogac wprost uwierzyc, ze ta liczba odzwierciedla moj aktualny wiek. Tak bardzo nie utozsamiam sie z soba tak wiekowa, ze odpowiadajac na pytanie o moj wiek musze sie zawsze ciezko zastanowic i przeliczyc sobie szybko:))) Nawet Wiesiu przed moimi urodzinami pytal sie czy koncze 34 lata:)
I mimo, iz bardzo ubolewam nad tym, ze czas nie stanal dla mnie w miejscu to musze przyznac, ze bycie starszym ma swoje plusy:) Zawsze podsmiechiwalam sie z kobiet, ktore twierdzily, ze zblizajac sie do 40-stki i przekraczajac ja wkroczyly w najlepszy okres w swoim zyciu...Akurat! myslalam sobie:) Ale ten mijajacy rok byl dla mnie bardzo przelomowy i nagle zaczelam kumac, co te panie mialy na mysli:)))
Pojelam, ze procz paru kolejnych zmarszczek, ktore pojawily sie mojej twarzy i kilku niezbyt atrakcyjnych faldek na tylku przybylo mi jakby wiecej  dobrze funkcjonujacych zwojow mozgowych, wzbogacilam sie o troche wiecej asertywnosci, pewnosci siebie, zdrowego rozsadku. Te wszystkie nowe nabytki spowodowaly, ze poczulam jakbym bardziej poznala siebie, dorosla do samej siebie i zaczela wykorzystywac z dobrym skutkiem wszystkie moje dotychczasowe doswiadczenia zyciowe dokonujac coraz lepszych wyborow.
Wiem, ze brzmi to moze bardzo enigmatycznie:) ale wierzcie mi odnosi sie to  rozwiazania moich najmniejszych, bardzo przyziemnych i zdawac sie moglo idiotycznych dla poniektorych problemow zycia codziennego, ktore czesto gesto psuly mi humor i bardzo frustrowaly do znaczacej zmiany w podejsciu do zycia i ludzi. Na przyklad skonczyly sie moje bardzo uciazliwe problemy z cera i znalazlam wreszcie odpowiedni rozmiar i fason stanika do mojej niewymiarowej figury - wiem, powiecie nic takiego, dla mnie te zmiany byly life changing:))) Dla odmiany codziennie wstaje rano i w lustrze nie widze juz pryszczatej twarzy, martwiac sie jak wyjde z taka facjata do ludzi:), a ubierajac sie zakladam pieknie dopasowyana bielizne, w ktorej czuje sie rewelacyjnie i nie spedzam reszty dnia meczac sie w uciskajacym mnie w kilku miejscach a odstajacym w paru innych staniku, ani nie stresuje sie, ze moje zakamuflowane wypryski nagle staly sie widoczne lub tez pojawily sie jakies kolejne:((( Do tego nosze dzinsy, ktore nie sa na mnie za krotkie lub za ciasne, po prostu w sam raz, a moje wlosy wygladaja zdrowo i nie musze sie za nie wstydzic. I jestem dumna z siebie, ze po tylu latach walk i poszukiwan udalo mi sie wreszcie opanowac moja niezadowolona jak dotad mieszana cere i znalezc opowiednia bielizne oraz ubrania w ktorych czuje sie komfortowo. Mam bardziej zdrowo-rozsadkowe podejscie do wychowania dzieci - moze dlatego, ze zaczelam widziec bardzo pozytywne efekty moich matczynych staran, pogratulowalam sobie i odpuscilam troche zamartwianie sie:) Jestem madrzejsza jako gospodyni, potrafie zaopatrzyc moja kuchnie w zdrowe jedzenie bez wydawania fortuny, co mnie jako poznanianke baaardzo cieszy:), unikam ludzi, ktorzy psuja mi humor, nie trace czasu na spedzanie go z kims kto emanuje tylko zla energia. Slucham tylko mojej ulubionej muzyki, ktora wprawia mnie w dobry nastroj, czytam duzo, bo to mnie uszczesliwia, wiem jak walczyc z moim niskim cisnieniem i niepokojacym poziomem zelaza. Ale moim najnowszym i najbardziej znaczacym odkryciem bylo zdanie sobie sprawy, ze cierpie na lekka nietolerancje laktozy w produktach nabialowych. Nie jest to zadna nowa kondycja, ktora nagle sie ujawnila i zaczela mi dokuczac, raczej stan, z ktorym sie zmagalam i meczylam od kiedy pamietam. Dopiero niedawno, po 38 latach zaczelam odkrywac pewne prawidlowosci w moich czestych niestrawnosciach i kosmicznych wzdeciach, ktore jeszcze bedac nastolatka nazwalam: kamienistoscia zoladka.  Ksywka byla to bardzo doslowna poniewaz czesto czulam sie jakbym miala w zoladku wor kamieni, ktory mi strasznie ciazy i meczy. Na szczescie oswiecona moja "starcza madroscia":) postanowilam eksperymentalnie odstawic nabial i zrezygnowac nawet ze smietanki do kawy zastepujac ja beznabialowym odpowiednikiem oraz moich ulubionych jogurtow na rzecz sojowych. Ku mojemu zdziwieniu odczulam znaczaca roznice nawet po pierwszej kawie, ktora tym razem nie sterczala mi na zoladku uniemozliwiajac normalne funkcjonowanie:)
Dodatkowo czuje, ze sie pewniejsza siebie jako mieszkanka Stanow - opanowalam jezyk do tego stopnia, ze nie boje sie o swoje braki jezykowe, nie stresuje sie przed kazda wypowiedzia, jesli czegos nie wiem nie mam zadnych obiekcji by sie wypytac kogo trzeba, nie wstydze sie swojej niewiedzy. 12 lat w tym kraju pozwolilo juz mi sie tu zadomowic, poznac ludzi i zwyczaje, co z kolei pozwala mi sie czuc bardziej u siebie:) Jestem tez pewniejszym kierowca, i potrafie zdobyc kazda informacje korzystajac z dobrodziejstw techniki i internetu - dobry wplyw mojego meza:) Znam sie tez lepiej nie fotografii, jestem swego rodzaju ekspertem w dziedzinie zdrowego odzywiania, i opanowalam wreszcie tajniki publikowania zdjec na moim blogu:)) Potrafie zrobic bardzo profesjonalnie wygladajacy manicure i pedicure, uczesac moja corke w bardzo wyszukana fryzure, odrestaurowac stare meble, odmalowac dom i zrobic z Maya projekt do szkoly, ktorym moze sie pochwalic przed rowiesnikami i zyskac uznanie nauczyciela. Innymi slowy jestem "lepsza" wersja siebie anizeli pare lat temu:)))
Wiec tak ubolewam, ze pojawiaja sie nowe oznaki starosci na mojej twarzy ale zupelnie nie mam nic przeciwko byciu madrzejsza, spokojniejsza, bardziej pewna siebie i szczesliwsza dzieki temu.
Pozdrawiam wszystkie czytelniczki zblizajace sie do czterdziestki, wierzcie mi to nieszczesne 4 0 nie jest takie straszne jak je maluja:)))
Ponizej uwiecznione moje szczesliwe momenty na moich najbardziej ulubionych zdjeciach mijajacego roku:)))


niedziela, 21 września 2014

Szesciolatek

Nasz Olus skonczyl w piatek 6 latek!!!
Dostal lodowy torcik ze zbyt wieloma swieczkami:)) mamunia lekko przesadzila:)


Spiewalismy Happy Birthday i Sto lat



Dmuchal jak profesjonalny dmuchacz:)


W tym roku z racji tego, ze zaczal nowa szkole i dopiero nawiazuje nowe przyjaznie optowalismy za tym, by zamiast party urodzinowego zafundowac mu wizyte do Legoland...i o dziwo zgodzil sie:) 
Mielismy jechac juz w ten "urodzinowy" weekend ale zdecydowalismy, ze poczekamy az sie choc troszke ochlodzi, bo chodzic po parku rozrywki w taki upal to zadna przyjemnosc. 
Te 6-ste urodziny zdopingowaly naszego lobuziaka do wiekszej samodzielnosci, poniewaz jak dotad najprawdopodobniej z czystego lenistwa wyslugiwal sie rodzicami, a nawet siostra przy najprostrzych czynnosciach:( W przeddzien urodzin zakomunikowalam mu jednakze, ze 6-letni chlopcy nie prosza mamy i taty o pomoc przy ubieraniu, korzystaniu z toalety i zapinaniu pasa w samchodzie itd i Olus wzial sobie to bardzo do serca:) Od razu sporzadzil liste umiejetnosci, ktore koniecznie musi jak najszybciej opanowac i pracuje nad nimi codziennie:)


sobota, 20 września 2014

Mini wakacje


W zeszly weekend z okazji moich urodzin urzadzilismy sobie mini wakacje:)
wyjechalismy na weekend do West Palm Beach do pieknego hotelu przy plazy. 



Dzieciary mialy frajde na basenie ze zjezdzalnia 

  
Mama, mimo swego podeszlego wieku juz:), stwierdzila, ze tez chce sie zabawic w swoje urodziny i zjechala sobie pare razy:)






  
Bylismy tez na plazy, gdzie fale sa duzo, duzo wieksze - to juz nie nasza zatoka tylko otwarte wybrzeze Atlantyku!


Zabrano mnie na pyszna kolacje do dobrej restauracji


I na krotki spacer po centrum West Palm Beach


A w niedziele zajechalismy zobaczyc latarnie morska Jupiter, na ktora nawet nam sie udalo wspiac:)




To byl naprawde fajowski weekend i najlepszy prezent urodzinowy :))