środa, 1 października 2014

Amerykanskie zwyczaje

Zaczynam nowy cykl z powyzszym tytulem, bo zauwazylam ze jednak wiekszosc czytajacych jest z Polski i byc moze wchodzicie na mojego bloga by dowiedziec sie cos o Florydzie, lub ogolnie o Stanach i ich mieszkancach...
Zacznijmy z grubej rury, a mianowicie o slynnym "Love you!" ktore Amerykanie rzucaja przy kazdym pozegnaniu z czlonkami rodziny i blizszymi znajomymi. Przy czym nalezy wyjasnic, iz nie jest to zegnanie sie przed dluga podroza, tylko najzwyklejsze rozstanie na pare godzin, dni lub po prostu zakonczenie rozmowy telefonicznej:)))
Jako Polke, ktora zostala wychowana, tak jak wydaje mi sie wiekszosc Polakow bez wylewnego okazywania uczuc ze strony swoich bliskich, smieszy mnie to troche. W Polsce jest takie przekonanie, ze nie powinno sie naduzywac slowa:"kocham" bo utraci swoje znaczenie, zuzyje sie...Tak przynajmniej slyszalam wielokrotnie. Amerykanie jednak w ogole nie maja z tym problemu:))) Najdziwniejsze sa sytuacje kiedy rzucaja to "Love you" na zakonczenie bardzo nieprzyjemnej rozmowy, klotni nawet, jakby bylo to bardziej odruchowe niz prawdziwe:)
Pisze o tym, gdyz codziennie odprowadzam swoje dzieci pod drzwi szkoly gdzie zegnam sie z nimi dajac buziaka i zyczac im milego dnia w szkole lub zyczac powodzenia na testach, podczas gdy caly tlum amerykanskich rodzicow do standardowego pozegnania dodaje: I love you!!! I o ile w pierwszych dniach mnie to smieszylo, to aktualnie zaczynam miec wyrzuty sumienia, bo moze moje dzieci slyszac wyznania milosci innych rodzicow czuja sie troche pokrzywdzone...
Rozwazam wiec lekka amerykanizacje swoich zwyczajow. Oczywiscie moja polska mentalnosc nie pozwoli mi na krzyczenie przed szkola "I love you", ale moze powinnam czesciej zapewniac moje dzieci o milosci, ktora do nich czuje, zeby czuly sie tak samo kochane jak reszta amerykanskich dzieci...

1 komentarz:

  1. Tez mnie to smieszy. U nas jest tak, ze podjezdzam samochodem z dziecmi pod szkole. Zazwyczaj drzwi samochodu otwiera im pani dyrektor i ona wtedy je wita i napomina zeby powiedzialy ze mnie kochaja :). Zebys zobaczyla miny moich dziewczyn jak to uslyszaly z ust dyrektorki po raz pierwszy :). Do dzis chce mi sie smiac z calej tej sytuacji. Pani dyrektor nadal je napomina, ale one nic sobie z tego nie robia :) Ja uwazam, ze nie musze im tego powtarzac tak czesto jak to robia Amerykanie. One dobrze wiedza ze je bardzo kocham :). Takie naduzywanie "Love you", ktore jest powtarzane kilkadziesiat razy dziennie zaczyna powszedniec i nie ma juz takiego znaczenia jakie naprawde powinno miec :(

    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń