sobota, 14 czerwca 2008

Dzień Ojca

Z okazji Dnia Ojca - ktory bedziemy obchodzic jutro, Maya prosila mnie zebym naklikala pare slow o jej tatusiu.
Chciala mu podziekowac, ze poswieca jej tyle czasu bawiac sie z nia do upadlego - doslownie:), ze zabiera ja na super wycieczki, ze robi jej przepiekne zdjecia, ze rysuje dla niej, spiewa, czyta bajeczki, pozwala znecac sie nad soba, zawsze ma cierpliwosc i baaardzo duzo czulosci dla niej.
Zyczy mu zeby starczylo mu sil na wiecej, zeby byl zawsze taki usmiechniety i pogodny, zeby pracowal blizej i czesciej byl w domu, i zeby w niedalekiej przyszlosci potrafil podzielic swoja uwage - bo przybedzie braciszek:)
I jeszcze kazala mi napisac, ze cieszy sie ze ma takiego fajnego tate, bo dzieki niemu jest taka wesola Maycia, ktora rozdaje buziaki i usciski na prawo i lewo.

Szczesciara z tej Mayci!
Ja ze swojej strony moge jedynie dodac, ze dobrze wybralam ojca moim dzieciom:)

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Lato na Florydzie

Na Florydzie bez zadnych watpliwosci zaczelo sie lato, niestety:( Sprobuje wam opisac jak ta pora roku wyglada tutaj i jak sie ja odczuwa, chociaz wiem z wlasnych doswiadczen ze nie da sie tego opowiedziec slowami, trzeba przezyc zeby zrozumiec.
Poczatek lata na Florydzie oznacza ze bardzo gorace i duszne dni nie opuszcza nas az do konca pazdziernika. Nie ma ochlodzen, nie ma wahan temperatur, nie ma roznicy czy slonce swieci czy tez nie, nie ma nawet roznicy czy jest dzien czy tez noc - o kazdej porze doby jest tak samo upalnie i wilgotno i tak jest przez 4-5 miesiecy. Jedyne co sie zmienia to stopien zawilgocenia powietrza,ktory wzrasta i pod koniec lata osiaga 99%. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawe jak to sie odczuwa...to tak jakby wychodzac na zewnatrz wchodzilo sie do parnej finskiej sauny i wystarczy byc minute, moze nawet dwie by twoje cale cialo pokrylo sie obfitym potem. Do tego wrecz trudno sie oddycha. Pamietam swoje pierwsze zetkniecie z florydzkim powietrzem gdy przekraczalam prog lotniska w Miami - przez sekunde zabraklo mi tchu doslownie. Ludzilam sie jeszcze wtedy ze to efekt zblizajacej sie burzy, nazajutrz bedzie lepiej. Ale prawie kazdego dnia popoludniu nadchodzila burza lub jakies opady i kazdego dnia bylo tak samo. Temperatury nie sa rekordowe wcale, zazwyczaj utrzymuja sie w okolicach trzydziestu paru stopni, to wlasnie ta wilgotnosc jest najbardziej meczaca a upal przez to trudniejszy do zniesienia.
Pada prawie codziennie, zazwyczaj popoludniu, intensywnie i zazwyczaj krotko. Deszcz nie przynosi zadnego ochlodzenia, po deszczu od razu jest tak samo goraco i jeszcze bardziej parno. Czesto sa burze, i to takie ze lepiej w ogole nie wychodzic z domu, bo duzo jest tu przypadkow smierci od pioruna. Sa tak straszne rozladowania a deszcz tak gwaltowny, ze lepiej przeczekac - parasol na niewiele sie zdaje przy takiej ulewie. No i jeszcze zdarzaja sie huragany - drobnostka:)
Jak to wszystko wplywa na nasze zycie? A no tak, ze latem nie chce sie w ogole wychodzic z domu. Jesli masz dziecko kombinujesz jakby tu zorganizowac mu czas zeby jednak wiekszosc dnia spedzalo w jakimkolwiek pomieszczeniu z klimatyzacja. Wyjscie do parku wiaze sie z totalnym spoceniem, wyczerpaniem i srednia zabawa bo zjezdzalnie sa tak rozpalone ze mozna sobie tylek oparzyc, a biegac sie nie chce w takim upale. Basen jest jakims rozwiazaniem w lecie ale nie mozna liczyc na ochlodzenie sie zimna woda, bo woda tez sie bardzo nagrzewa i czasami ma sie wrazenie ze wchodzi sie do cieplej zupy. Poza tym trzeba bardzo uwazac na dzialanie promieni slonecznych, ktore tutaj moga naprawde bardzo poparzyc. Nie mozna sie ruszac z domu bez sunscreen conajmniej 30 a dla dzieci najlepiej 50 i rozsmarowac bardzo dokladnie bo kazde zaniedbane miejsce to gwarancja poparzenia. Plaza, na ktora trzeba kawal jechac tez nie jest lepsza bo nie ma tutaj orzezwiajacego morskiego wiaterku jak to nad Baltykiem, czujesz sie jak na wielkiej patelni. Spacer to katorga, uprawianie jakiegos sportu w czasie dnia to po prostu czyste samobojstwo. Trzeba uwazac na to zeby sie nie odwodnic przy tak intensywnym poceniu sie. Na parkingach trwa przez cale lato walka o zacienione miejsca parkingowe bo niewiele ich, a zaparkowanie w sloncu nie umila drogi powrotnej, oj nie! W samochodzie jeszcze wieksza sauna niz na zewnatrz, kierownicy nie mozna dotknac tak parzy, nie wspomne nawet o metalowych czesciach pasow bezpieczenstwa. Nie dba sie za bardzo w okresie letnim o elegancje, ani o makijaz, szkoda zachodu.
Do tego dokucza wszelkie robactwo, poczawszy od mrowek ktore sa wszedzie i wszedzie wchodza - najbardziej niebezpieczne sa te czerwone bo bolesnie gryza zostajac ropiejace slady, poza tym komary oczywiscie i inne nie znane mi dotad stworzenia.
Tak wiec lato nie jest zbyt zabawne tutaj, nawet dla kogos takiego jak ja, kto nie znosi zimna. To lato bedzie dla mnie szczegolnie ciezkie bo brzuch rosnie, jestem coraz bardziej ociezala, upal coraz bardziej dokucza, a nie moge sobie pozwolic na siedzenie w domu przez caly czas - ze wzgledu na Maycie. Jedynym plusem jest to ze nie trzeba sie martwic jaka bedzie jutro pogoda - bo wiadomo ze bedzie taka sama i nie trzeba sprawdzac jaka aura za oknem rano zeby zdecydowac w co sie ubrac.
Naszym zbawieniem jest klimatyzacja - bez niej trudno bylo by tu egzystowac. Chociaz taka sytuacje tez juz przezylam na Keys gdzie mieszkalam 4 miesiace bez klimy, mialam 3 wiatraki przy swoim lozku zeby w ogole moc spac w nocy.
Jak slysze ze ktos w Polsce narzeka jak to strasznie goraco mu jest to wiem ze tak naprawde u mnie za progiem aktualnie jest duzo gorzej, ale ten ktos nie zdaje sobie sprawy ze mogloby byc jeszcze bardziej upalnie. Mam doswiadczenia z obydwu klimatow i wiem ze nawet najstraszniejszy polski upal nie da sie porownac z florydzkim latem.
Tyle ze my odczuwamy ulge wchodzac do naszych klimatyzowanych domow, a w Polsce znosi sie kazdy upalny dzien 24godziny na dobe.
Pewnie zastanawiacie sie co nas tu w takim razie trzyma skoro lato jest tak trudne do wytrzymania. Tak jak Polacy znosza jesienna slote, srogie zimy - czasami i niezbyt wiosenne wiosny w oczekiwaniu na lato, my pocimy sie latem w oczekiwaniu na piekna pogode przez cala reszte roku. Pozna jesien, zima i cudna wiosna wynagradza nam te letnie meczarnie.

niedziela, 1 czerwca 2008

Maya's passion for fashion

Nasza Maya w tym miesiacu skonczy 2 i pol roku. Mowi troche po polsku, troche po angielsku, troche po ...finsku a czasami nawet gada sobie w jezyku idisz. Tak wiec ogolnie rzecz biorac jest niezla poliglotka jak na swoj wiek. Jak przystalo na przyzwoita dwulatke Maya ma liczne talenta, ktore chetnie rozwija i prezentuje - juz o nich wczesniej pisalam. Ostatnimi czasy Maycia zaczela sie rowniez interesowac moda. Objawia sie to czestym (czytaj: do 5ciu razy dziennie!) przebieraniem w coraz to inne sukienki. Musza byc sukienki!!! Ewentualnie daje sie namowic tez czasami na spodniczke. Jakby tego bylo malo do swoich kreacji naklada moje buty na obcasie i obwiesza sie moja bizuteria - glownie bransoletkami, ale nie tylko. Zeby nie podbierala mi bizuterii, nie zniszczyla jej i nie pogubila znalazlam jej pare tandetnych blyskotek, ktorych juz nie nosze i wlozylam do najnizszej szufladki:)
Pamietam ze ja kiedys tez bawilam sie w takie przebieranki, ale bylam duzo starsza dziewczynka, w wielku szkolnym juz.
W dodatku podczas wizyty w Naples odwiedzilismy znajomych, ktorzy posiadaja dwie corki i w zwiazku z tym pelna szafe strojow dla ksiezniczek. Przebraly tam Maye w ksiezniczke i moja corka byla w siodmym niebie, zwlaszcza ze widzac jej zachwyt 4-letnia Cece ofiarowala jej owa cudna suknie wraz z butami. I teraz Maya calymi dniami paraduje w swoich ksiezniczkowych plastikowych bucikach na obcasiku.
Dzisiaj z okazji Dnia Dziecka kupilismy jej taki maly plastikowy zestaw - korone, naszyjnik, klipsy i pierscien no i oczywiscie nowa "skienke" mowiac po mayciowemu. Jakbyscie widzieli jej zachwyt po wlozeniu tego wszytkiego na siebie....doslownie stala przed lustrem i patrzyla oniemiala:) A potem ochoczo pozowala tacie do zdjec:)
Tak wiec kolejna pasja Mayci rozkwita, dziwi mnie tylko ze doszlo do tego tak szybko. Jednego jestem pewna nasza corka jest tzw. girly girl - bardzo dziewczeca. Nie lubi sie brudzic, wpada w przerazenie na widok robactwa i jaszczurek, uwielbia swoje lalki, przytula i caluje wszystkich naokolo i do tego ma slabosc do strojow i butow:) Jak na razie zadowala ja to, co znajduje w domu, w swoich szufladach, ewentualnie w maminej szafie i miejmy nadzieje ze te zasoby jej na jakis dluzszy czas wystarcza.