piątek, 27 października 2017

15 lat minęło...

W tym roku obchodzę 15-stą rocznicę mojego przybycia do Stanów. Nie wiem zupełnie kiedy to zleciało i jak to się w ogóle stało, że mieszkam już tu 15 lat...
I powiem szczerze, te 15 lat w tym kraju z daleka od rodziny i ojczyzny zmnieniło mnie trochę mimo, że sie opierałam i swojej polskości się nigdy nie wypierałam. Ponoć "kto z kim przestaje takim się staje" i "when in Rome do as Romans"...i jest w tym troszkę prawdy, ale nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem polska amerykanką, raczej amerykańską polką. Czyli mam jakieś nawyki amerykańskie, przyzwyczajenia, wymagania może, nastawienie czasem...ale w gruncie rzeczy w sercu jestem Polką.
Prawdą jest, że nie tesknię już tak za Polską jak kiedyś na początku mojej emigracji. Bardziej mi brakuje ludzi, rodziny, znajomych niż bycia tam fizycznie. Nie wyobrażam sobie już mieszkania w Polsce, nie ciągnie mnie żeby tam wrócić, nawet jak wyjeżdzam na wakacje po kilku tygodniach tęsknię już za swoim domem tutaj.
Nie przepadam nawet za oglądaniem polskiej telewizji - polskie wiadomości mnie bardzo przygnębiają, inne programy czasami nudzą - bo nie jestem już na bieżąco, a czasami drażnią, bo brakuje im tej amerykańskiej energii, do której jestem już przyzwyczajona, denerwuje mnie to ciągłe politykowanie, a raczej sposób w jaki sie odbywa. I nie chcę tutaj nikogo urazić, ale jak dla mnie polska telewizja jest w większości trochę smętna:(
Brakuje mi chodzenia po polskich ulicach i patrzenia na przystojnych, szczupłych ludzi, ładnie ubrane kobiety. Tęsknie za polskimi piekarniami, polskie wędliny kupuje w nielicznych polskich sklepach tutaj, ale swieże wypieki są rzadkością:(
Nie żałuję w ogóle, że nie muszę znosić polskiej pogody, której przez większość roku nie cierpiałam.
I mimo, że często ta nasza polska mentalność jest denerwujaco ponura i złośliwa, zazdrosna, i czasami wręcz mało sympatyczna i wiecznie narzekająca to jednak jest mi do niej bliżej  niż do tej amerykańskiej.
Nadal mimo tylu lat tutaj spędzonych nie potrafię zrozumieć pewnych zachowań amerykańskich, są mi one tak obce i dziwne wręcz, że sama zadaje sobie pytanie : co ja tutaj robie???:) Na przykład ten brak umiarkowania i zdrowego rozsądku jeśli chodzi o odżywianie, brak dobrego gustu, brak zainteresowania resztą świata, lenistwo, takie przyswajanie bylejakości, ta chęć do posiadania broni, skłonność do egzaltacji. Nie rozumiem tez w ogóle tej ich absolutnie fałszywej skromności - nie można pokazać większego skrawka ciała w telewizji, nie daj Boże jakąś obsisłą, prześwitującą bluzkę lub majtki, ale o niczym innym sie nie mówi. Amerykanie mają jakąś niezdrową obsesje na punkcie sexu, skandali seksualnych. Bardzo to jest męczące i irytujące.
Można powiedzieć, że z obydwu kultur zaczerpnęłam to co uważałam za najlepsze, to co mi najbardziej odpowiadało.
Kultywuje polskie zwyczaje świąteczne, polskie potrawy, polskie obrzędy - uważam, że są piękne i wciąż bardzo ważne dla mnie. Nigdy nie idę na łatwiznę jak to robią amerykanie, pod tym względem jestem super polska.
Ale lubię też amerykańką otwartość na ludzi, uśmiech, nauczyłam się pozdrawiać nieznajomych, zagadywać ludzi w sklepie, być śmielsza, odważniejsza, zadawać więcej pytań. Podziwiam ich tolerancję, chęć niesienia pomocy, pogodę ducha. Pisałam o tym wielokrotnie już i wiem, że trudno jest to zrozumieć i docenić jeśli się tego nie doświadczyło, bo sama wyśmiewałam się z tej amerykańskiej jowialności zanim tu przyjechałam. Ale żyje się o wiele lepiej kiedy wokół widzi sie wiecej uśmiechniętych twarzy aniżeli naburmuszonych.
Doceniam wszelkiego typu udogodnienia życiowe, które tutaj są dostępne, chociaż niektóre śmieszą mnie wręcz. Lenistwo amerykańskie czasami nie ma granic:)))
Nie tęsknię za polską biurokracją i robieniem problemów ze wszystkiego.
Podsumowując oto kilka może troche dziwnych, śmiesznych ale chyba ciekawych faktów o mojej emigracji, adaptacji i jej braku:

  • nadal moim ulubionym zespołem jest Bajm, jeżdżąc samochodem często wyję śpiewając Kasię Kowalską i Edytę Bartosiewicz:)
  • świętujemy Halloween i Thanksgiving z większą ochotą
  • nienawidzę słuchać amerykańskiego radia!!!! tęsknię za Eską, Zetką i RMF
  • nie pija się u nas w domu coca-coli, nie jada humburgerów, a moje dzieci nigdy nie jadły  chyba peanutbutter and jelly sandwich, ich ulubioną potrawą są naleśniki i polski rosół:)
  • nie przestawiłam się do dzisiaj na Farenheity, cały czas operujemy Celcjuszami u nas w domu, nawet Wiesia na powrót zaadaptował Celcjusze
  • choinkę ubieramy juz na samym początku grudnia tak jak amerykanie, ale rozbieramy po 3 królach
  • moje dzieci nie mają płacone za uczenie się i pomaganie w domu
  • gotuję dużo polskich potraw ale również chińskich, włoskich, meksykańskich, jesteśmy otwarci na inne kuchnie
  • nie przepadam za amerykańskimi wypiekami, według mnie są lekko do bani, strata moich kalorii
  • mówiąc po polsku wtrącam dużo angielskich słow niestety, nie robie tego żeby zaszpanować, tak mi jest łatwiej, szybciej, konkretniej, bo na niektóre sformułowania nie ma dokładnych polskich odpowiedników   




piątek, 13 października 2017

New York, New York

Dzisiaj relacja z naszego weekendu w Nowym Jorku.

Na pomysł tego wypadu wpadłam kiedy zapytałam Olusia co by chciał robić na swoje urodziny...czy chciałby się gdzieś wybrać... A on odpowiedział, że chciałby pojechać gdzieś zobaczyć jakieś skamieniałości...Tak, dobrze przeczytaliście:) skamieniałości czyli zachowane w skałach szczątki organizmów (skamieniałości właściwe, strukturalne), a także ślady ich aktywności życiowej (skamieniałości śladowe).
Nasz syn ma bardzo geologiczne zainteresowania ostatnimi czasy, mimo wszystko nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
Biorąc jednak pod uwagę jego życzenie i fakt, że Wiesiu pracował akurat na projekcie w New Jersey - rzut beretem od NYC, wyszłam z propozycją byśmy odwiedzili go tam któregoś weekendu we wrześniu i zawitali do American Museum of Natural History, gdzie pewnie będzie parę skamieniałości:)
I tak też zrobiliśmy!!!
Weekendzik był super udany i super wykańczający:), szczególnie dla dzieciaków, gdyż była to dla nich pierwsza tego typu wycieczka - zwiedzajaca i chodząca!
Mimo, że każdego dnia padali na twarz ze zmęczenia, to jednak bardzo im się podobało.
Oczywiście wzięliśmy pod uwagę ich możliwości i zaplanowaliśmy tylko dwie atrakcje dziennie.
Mamy setki zdjęć z tej wyprawy, oto parę z nich:



Z muzeum...








Z Central Park...



Ze szczytu Rockefeller Center







The Statue of Liberty i Ellis Island






oraz z Muzeum Madame Tussauds








niedziela, 8 października 2017

Las Vegas

Kolejna masakra w Stanach:( Na pewno słyszeliście...Kolejny wariat z bronią maszynową...
Brakuje słów...Przerażenie rośnie...Dokąd zmierza ten kraj...Ile jeszcze takich tragedii musi się zdarzyć żeby się obudzili, zmienili prawo, wprowadzili jakieś restrykcje w kupowaniu broni...

Ja w ogole nie rozumiem po co im ta broń???? Nie rozumiem dlaczego tak bronią tego prawa do posiadania broni...Twierdzą, że zakaz nic nie zmieni, będzie jak z narkotykami...NIE, nie bedzie!!!!! Jak można porównywać ludzi, którzy z własnej nieprzymuszonej woli sięgają po zakazane używki, do niewinnych ludzi ginących od strzałów z broni maszynowej jakiegoś islamisty albo wariata....Co to za idiotyczna analogia?????

Jak to możliwe, że ja zostałam spisana w aptece kupując sudafed na przeziębienie - żeby mieli rekord ile tych tabletek kupuję, bo jeśli za dużo to pewnie produkuję w własnej kuchni meth - taki narkotyk własnej roboty, ale nikt nie zauważył, że gościu zakupił sobie 33 sztuki broni pół-maszynowej w przeciągu ostatniego roku?????
Bo co w ogole komuś chociaż jedna sztuka takiej broni????? Dlaczego takich zakupów nikt nie kontroluje????
Dlaczego jeśli sprawdzają wszystko wszędzie nikt nie pomyślał, że to bardzo podejrzane, że facet melduje się w hotelu w Las Vegas z 10-cioma walizkami, a mieszka niedaleko...?????

Już nawet ręce nie opadają, bo już dawno opadły:(((( Nie znasz dnia ani godziny...gorzej niż na wojnie...bo nie wiesz czy czasami ktoś cię nie zastrzeli w klubie, na koncercie, w kinie, na uczelni, w szkole podstawowej...

Kiedy wreszcie zdadzą sobie sprawę, że moze to prawo konstytucyjne ustalone przez ich przodków jest przestarzałe i czas je zmienić, bo niewinni ludzie giną...?

Mimo, że oswoiłam sobie trochę ten kraj i jego mieszkańców mieszkając tutaj juz 15 lat i stajac sie jego obywatelką to jednak w pewnych kwestiach nie jestem w stanie zrozumieć ich zachowań i zupełnie niestosownego w tej sytuacji uporu i zaślepienia:(

Nie rozumiem też dlaczego rodziny ofiar nie ruszyły jeszcze na Washington... Dlaczego nie domagają się zmian????

Ja jestem w sercu Polką, Polacy walczą, Polacy sie nie dają sie zabijać, tylko dlatego, że takie jest prawo...prawa ustalają ludzie więc prawo można zmienić... Ja bym im nie darowała...

I jeszcze bezczelnie mówią, że teraz nie jest czas na dyskusję o zmianach...a kiedy??????????

Jestem wstrząsnieta ta tragedią tak samo mocno jak brakiem jakichkolwiek działań w kierunku zapobiegnięcia nastepnej:(