Z Wielkiego Kanionu popędziliśmy stanem Arizona odkrywać kolejne atrakcje dzikiego zachodu...
Krajobraz szybko się zmieniał z zielonych wzgórz przy zjeżdżaniu z terenu kanionu...
Stamtad pojechalismy do naszej głównej atrakcji parku Lukow czyli The Arches, które są bardzo popularna atrakcja turystyczna tego regionu i znajduje się w stanie Utah. Mieliśmy tam ruszyć od razu, ale Wiesiu trzymając rękę na pulsie sprawdzil sytuacje na stronie parku gdzie już przedpołudniem ostrzegano, ze park został tymczasowo zamknięty dla zwiedzających i radzono próbować wjazdu po 2-giej popołudniu. W drodze do Lukow, dosłownie przy drodze zauważyliśmy wielki Luk Wilsona, przy którym oczywiście nie omieszkalismy stanąć...
W tym parku jest dużo szlaków, którymi można podejść bliżej do różnych formacji i wyżej wymienionych lukow, my jednak skorzystaliśmy tylko z jednego ze szlaków ze względu na nasze ograniczenie czasowe i upały. Nawet to jedno podejście kosztowało nasz dużo wysiłku...i wycisnęło z nas siódme poty:)
Resztę tego dnia spędziliśmy w samochodzie próbując dostać się do naszego kolejnego noclegu, do którego dotarliśmy dopiero po północy:( W drodze zaliczyliśmy marny posiłek w jednej z najgorszych restauracji w jakich się stolowałam. I niestety hotel, do którego wreszcie dojechaliśmy - wyglądający naprawdę ładnie na zdjęciach i będący sam w sobie swego rodzaju obiektem historycznym - jako pierwszy hotel w rejonie Kanionu Bryce okazał się miejscem, który również wspominam z wielkim niesmakiem - szczególnie smród stop unoszący się w naszym pokoju. W innej sytuacji zazadalabym zmiany pokoju ale dosłownie padaliśmy z nóg i chcieliśmy się tylko przespać więc wysprejowalam pokój moim perfumem i udaliśmy na spoczynek bo już nazajutrz czekał na nas kolejny ciekawy dzień w podróży!!! cdn...