piątek, 11 października 2019

Robota w diamentach

Nie wiem czy już się chwaliłam na łamach tego bloga, ale na codzień obcuję oko w oko z diamentami:) Taka praca!
Ponad dwa lata temu kiedy Wiesiu zmieniał pracę i szykowały mu się co tygodniowe wyjazdy stanęłam przed poważną decyzją o rezygnacji z pracy...bo z nieobecnym Wiesiem w czasie tygodnia szkolnego nie miałby kto odebrać dzieci ze szkoły, dać im obiadu i po prostu być z nimi:(
Kiedy zbierałam się żeby złożyć wymówienie zaproponowano mi zmnianę pozycji i przejście na etat tzw: clerical czyli takie urzędniczki od papierkowej roboty w biżuterii. Ta posada wymagała ode mnie tylko 20 godzin pracy w tygodniu i tylko w dni powszednie bez weekendów, popołudni i wieczorów.
Dosłownie nie mogłam uwierzyć w ten zbieg okoliczności - bo moi pracowadcy jeszcze nie mieli pojęcia o mojej rezygracji. Oczywiście wiązało się to z dużo mniejszymi zarobkami, bo skoro nie jestem zatrudniona do sprzedawania to nie dostaję żadnej prowizji, a stawka na godzinę była śmiechu warta:( Ale w tym momencie stwierdziłam, że lepsze to niż nic i siedzenie w domu, poza tym taka pozycja to nowy zestaw obowiązków i nowe umiejętności więc przyjęłam propozycje.
Okazało się, że szukali kogoś sprawdzonego, detail oriented czyli precyzyjnego, z dobrą pamięcią na kim mogliby polegać. I polecono mnie właśnie…:)))
Na początku było bardzo stresująco, bo moje obowiązki obejmowały bardzo wiele bardzo precyzyjnych, obowiązkowych i odpowiedzialnych zadań a ja z natury bardzo się przejmuję wszystkim więc sprawdzałam wszystko po 50 razy:)
Wszystko sobie notowałam, wszędzie chodziłam z notesikiem, i wypytywałam się o wszystko, żeby nie popełnić jakiegoś strasznego błędu, w końcu przez moje ręce przechodziły tysiące dolarów w diamentach, złocie i kamieniach szlachetnych:)
Aktualnie jestem doświadczoną clerical, do której wysyłają innych na szkolenia i wiem, że wszyscy w moim departamencie są bardzo zadowoleni z mojej pracy i kiedy miałam wyjechać do Polski na 3 tygodnie wpadli w totalną panikę a po moim powrocie zajęło mi cały tydzień uporządkowanie moich papierów:)))
Z eksperta perfumyjnego zamieniłam się w eksperta od biżuterii:)
Zajmuję się przede wszystkim przyjmowaniem nowego towaru czyli wszelkiego rodzaju fine jewerly czyli drogiej biżuterii, począwszy od diamentów, złota, bizuterii z kamieniami szlachetnymi oraz męskiej biżuterii i droższych zegarków. Każdy diament musi być udokumentowany, również każdy jego ruch, wszystkie diamenty są wpisywane i wypisywane w specjalne zamykane gabloty a na noc są składowane w sejfach, które codziennie muszę otwierać i wyciągać nasze drogocenne kamienie z powrotem na pokaz:)


Codziennie też każda gablota jest liczona i notuje sie to w specjanej książce. I za to właśnie jestem odpowiedzialna. Jeśli bizuteria ma zostać gdzieś przesłana to również spada na mnie, robię wszystkie transfery między innymi sklepami, wysyłam naprawy do jubilera, wysyłam też popsutą biżuterię i odsyłam im rzeczy, które sobie zażyczą. Codziennie rano sprawdzam co ludzie zamówili online, znajduję te rzeczy, pakuje i wysyłam.
Wszystkie moje działania i wysłane paczki muszą być  zadokumentowane w komputerze, ale nie mogę diamentów nigdzie zabierać więc mam takie specjalne urządzenia którymi skanuję rzeczy, które wysyłam i z wydrukowanymi listami idę do biura na komputer.

Innymi słowy cały departament drogiej biżuterii funkcjonuje dzieki mojej pracy. Muszę o wszystkim sama pamiętać - niektórze procedury muszą zostać wykonane o wyznaczonych datach w miesiącu, na  niektóre mam 24 godziny od otrzymania, na inne 7 dni - jeszcze nigdy nie zdażyło mi sie zapomnieć o czymś:)

Otwierając nowe dostawy mam wgląd w nowe błyskotki:) a robiąc przeceny co poniedziałek pierwsza widzę co jest na sale:))) to niestety kusi...tak więc od kiedy zaczęłam tam pracować moja szkatuła zaczęła pęcznieć:)

Oto kilka ładnych błyskotek którym zrobiłam zdjęcia, podziwiajcie:







temu zrobiłam zdjęcie bo jest karykaturalnie ogromny, ledwo starczyło mi palca:) ma chyba 5 karatów i przyszedł z ceną 23 tys $ :)



















Niektóre z tych cacek wróciły już ze mną do domu:))) te najtańsze oczywiście:( 
Zawsze lubiłam biżuterię a teraz mogę z nią obcować codziennie i to sie niestety kończy czasami obciążaniem mojej karty kredytowej:( 

A tak czasami wygląda moje miejsce pracy, w szczególności przed świętami, kiedy dostaję duzo towaru:)
Nie posiadam swojego biurka ani pokoiku bo nie mogę nigdzie wynosić diamentów, muszę być tam na miejscu:(


Jestem dobra w tym co robię, moi współpracownicy są ze mnie zadowoleni, i odpowiadaja mi godziny - pracuję tylko 4 godz dziennie, od 9-tej do 1-szej, ale te zarobki mnie załamują nadal:(
Dlatego od nowego roku spróbuję szukać trochę lepiej płatnej pracy, aczkolwiek będzie to bardzo trudne, bo niezbyt wiele jest posad jakichkolwiek z takimi godzinami. Być może dopóki dzieci nasze będa nas potrzebować pozostanę na tym stanowisku zarabiając marne grosze ale za to korzystając ze zniżki pracowniczej w macy's i czasu dla mojej rodziny:)


sobota, 5 października 2019

Jedenastka na karku!

Olusiowi 19 września stuknęło 11 wiosen! Aż nie do wiary, że to aż 11 lat temu urodził nam się ten maluteńki chłopczyczek:))) A teraz już nie jest taki maleńki:)





W trakcie tych ostatnich kilku lat olusiowy charakter i zainteresowania bardzo się wykształciły i naprawdę cieszę sie widząc jak mój syn staje się swoja własną osobą. 

Oluś jest troche w duszy artystą! 
Jest bardzo kreatywny. Lubi najbardziej tworzyć komiksy, czyli bardzo skomplikowane historie postaci, które sam wymyśla. Wszystko sam rysuje i spisuje - ledwo czytelnym pismem:))) 
Współpracuje przy tym ze swoim najlepszym kolegą ze szkoły, co pogłębiło tylko ich przyjaźń.

To próbka jego talentów...




To studium nowego charakteru do jednego z komiksów, zatytułowane: Poznajcie Groth:) Oluś wymyśla też imiona swoich postaci oczywiście!



A to jeden z jego wcześniejszych rysuków: ) Oprawiliśmy niektóre z nich. Ten dlatego, że jest śmieszny. Duża twarz jest podpisana: to jestem ja. A ta czerwona złowroga postać z boku ma podpis: To jestem ja w październiku! (czyli miesiącu dla dzieci znanego z Haloween:)))







Tutaj malował swój pokój... i nie mógł sie powstrzymać, żeby nie mazgnąć jednej ze swoich postaci komiksowych:)


To orzeł polski, który narysował na swój projekt szkolny o Polsce dwa lata temu!



Oluś jest również naszym rodzinnym komediantem i rozśmieszaczem. Jego komentarze zawsze nas rozbawiają i rozładowuja nastrój. A miny i pozy, które wykonuje są nieziemskie:) Nie wspominając już o jego komicznych tańcach:)









Poza tym nasz Alex kocha wszystkie możliwe żyjatka! Traktuje wszelkie życie z należytym szacunkiem i ubolewa nad każdą śmiercią - nawet małego robaczka, przeżywa każdą krzywdę wyrządzoną nawet najmniejszemu stworzeniu. Jest też naszym małym ekologiem, który gania nas za zbyt wielkie zużycie wody, energii i zaśmiecanie ziemi plastikiem. Na jego życzenie przestaliśmy używać plastikowych słomek, jego gwiazdkowym życzeniem były słomki wielokrotnego użytku. I najbardziej cieszył się na stalowe słomki kiedy otwierał swoje prezenty na Gwiazdkę:)))



Ale najważniejsze jest to, że Alex ma najlepsze serduszko w naszym domu i pośród wszystkich dzieci jakie znam!!! Jest cierpliwy i uczynny i po prostu dobry!!! Zawsze w dobrym humorze, zawsze uśmiechniety i zawsze chętny do pomocy, nie sposób się z nim pokłocić - dlatego moje dzieci się nigdy nie kłócą!!!!
Wszyscy go lubią, i wszyscy się z nim bawią, potrafi się zaprzyjaźnić z każdym dzieckiem w każdym wieku!
I wiadomo ma swoje wady - bo jest niechlujny jak każdy chłopak i nie dba o swój wygląd i higienę często, pokój ma zawsze w nieładzie, ale pobłażam mu trochę, bo synowi matka zawsze trochę wiecej wybacza niż córce:(

A tak świętowaliśmy jego urodziny w tym roku!!!!




Party zorganizowaliśmy w kręgielni i zaprosiliśmy wszystkich najbliższych kolegów!







I nasz synuś miał super zabawę z kolegami, a my cieszyliśmy się, że mogliśmy fajnie uczcić jego urodziny!