sobota, 11 maja 2013

Konkurencja i poczucie winy won!

Czasami, a wlasciwie czesto, mam wrazenie, ze biore w udzial w jakis tajemniczych zawodach, ktore maja udowodnic kto tak naprawde jest wspaniala matka dla swoich dzieci. Niby nikt nie krzyczy: gotowi do startu...niby nigdzie nie widac mety tego calego wyscigu i nikt sie nie przyznaje, ze bierze w ogole w nim udzial...ale czuje, ze jestem oceniana, albo co gorsza sama sie oceniam!!! Kazdy moj krok jest odnotowywany, kazda pomylka, kazde niedopatrzenie dostrzezone - nawet jesli tylko przeze mnie:)I jesli wedlug czyjejs lub swojej wlasnej opinii nie daje rady wspiac sie na wyzyny dobrze zorganizowanego i przemyslanego matkowania wpedzam sie w poczucie winy. Caly czas sie porownuje, lub jestem porownywana do innych osobniczek mojej masci, moje decyzje rodzicielskie sa nieustannie analizowane. Zdrowie, umiejetnosci, zachowania moich dzieci odzwierciedlaja wszystkie moje starania, jesli choruja, maja problemy w szkole, zle maniery oraz nie potrafia kontrolowac swoich reakcji to znaczy, ze zawiodlam jako matka. I nie wiem dlaczego my kobiety wpedzamy sie w takie gierki, dlaczego same sobie to robimy...? Czy tak samo jest w Polsce? Moze to tylko tutaj, w stanach istnieje takie ukryte wspolzawodnictwo??? Bo ja czesto gesto odczuwam presje otoczenia zeby moje dziecko chodzilo do najlepszej szkoly - nawet jesli ow przybytek zlokalizowany jest wiele mil od mojego miejsca zamieszkania, mialo zadowalajaca ilosc zajec pozalekcyjnych, uczylo sie na odpowiednim - czyt: najlepszycm poziomie, odzywialo sie jak najbardziej zdrowo czyt: organicznie itd. I oczywiscie nie zawsze ulegam tym naciskom, niektore mnie smiesza, niektore po prostu olewam, na niektore mnie nie stac, albo nie mam na nie sily. I w wiekszosci przypadkow czuje sie z tym ok, ale czasami dopadaja mnie wyrzuty, ze moze nie staram sie zbyt dostatecznie...moze nie zapisujac swojej latorosli na jakies zajecia sportowe lub inne zamykam jej droge do wielkich osiagniec a nawet kariery...moze nie otrzymuja odpowiedniej ilosci witamin i mineralow dlatego zachorowaly ostatnio...I czyja to wina? Moja! Czesto nie trzeba nawet zadnych slow, wystarczy tylko karcace spojrzenie, wyraz twarzy - pelen ubolewania dla twoich rodzicielskich zdolnosci. Jesli ktos wyrazi niepochlebna opinie o twoim dziecku odczuwasz jakby to wlasnie ciebie krytykowal. Strasznie sie przejmujemy, jestesmy lekko przewrazliwione na tym punkcie. Mimo, ze nikt sie do tego nie przyzna wszystkie pretendujemy do tytulu super mamy, ktory tak nawiasem mowiac jest absolutnie nieosiagalny. Niedawno w polskiej telewizji mowili o tym, ze mezczyzna z dzieckiem jest atrakcyjniejszy, i ze niby wynika to z tego, ze dla mezczyzny dziecko jest osiagnieciem, jego wlasnym prywatnym sukcesem, ktory pcha przed soba w wozku. Nie dziwota, ze wydaje sie przystojniejszy i bardziej meski - on promienieje po prostu, jest dumny z siebie, bo jest tata, splodzil dziecko przeciez!!!:) A my kobiety...gdzie nasz blask?, czemu nie chodzimy dumne od rana do nocy tylko zamartwiamy sie losem swojego dzieciecia i wlasnymi niedociagnieciami jako matki???? Zbliza sie Dzien Matki - w stanach juz tej niedzieli, moze wiec choc na jeden dzien zapomnijmy o tej maminej rywalizacji. Podniesmy glowe do gory i poklepmy sie po plecach za dobrze wykonana robote. Bo kto chodzil z brzuchem 9 dlugich miesiecy? Kto w wielkich bolach wypchnal malenstwo na swiat? Kto sluzyl za urzadzenie karmiace i przewijajace przez cale niemowlectwo? Kto dba, troszczy sie, pilnuje, karmi, doglada itd ? Lista "osiagniec" nie ma konca wiec przestanmy sie zameczac i zamartwiac. Zamiast wyrzutow sumienia odczuwajmy dume, badzmy atrakcyjnymi mamami z calym bagazem sukcesow w modnej torebce - bo powiedzmy sobie szczerze mamy ich wiecej niz tatusiowie:)))

2 komentarze:

  1. Ja nie mam podobnych odczuc. Moze dlatego, ze lubie troche odstawac od tlumu i uwazam, ze to nas wlasnie pozytywnie wyroznia. Na przyklad, tak jak wspominasz o poza-szkolnych zajeciach, rodzice tutaj czesto i gesto chwala sie i tak sztucznie narzekaja, ze musza pociechy wozic na Lacrosse, na tenisa, na pianino, na zajecia chinskiego jezyka, itd. itd. Za to ja jak sie wlaczam do rozmowy, to mowie, ze nie wyobrazam sobie, zebym miala 7-letnie dziecko codziennie wozic po szkole na inne zajecia. Adam ma zajecia 1 lub 2 w tygodniu, ktore sobie sam wybiera. Potem mowie cos w stylu: I wlasnie planujemy z nim wyprawe z plecakiem do Chin zeby poznac kulture i ludzi...
    Widze otwierajace sie szeroko oczy a ja taka troche niekonformistyczna lubie byc :")

    Powodzenia, kazdy z nas wie, ze staramy sie byc najlepszymi mamami dla naszych dzieci i nie ma prawa nas oceniac.

    OdpowiedzUsuń
  2. Good for you Ola! Ja wlasnie chcialabym sie tak w ogole nie przejmowac:) Daze do tego by ignorowac takich nadgorliwych rodzicow, ale roznie to bywa, glownie chyba dlatego, ze wychowuje moje dzieci w kraju, ktory dopiero poznaje i czasami zastanawiam sie czy nie popelniam jakis bledow, z tytulu po prostu niedoinformowania...Na szczescie mam pare znajomych, ktorzy chetnie i cierpliwie tlumacza mi rozne niuanse szkolnictwa amerykanskiego itp:) Ale tez nie przesadzamy z zajeciami pozalekcyjnymi, bo nie chce przemeczac Mayci, poza tym wszystko kosztuje:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń