piątek, 1 marca 2013

Skad? I dlaczego?

Mialam tutaj umiescic cala skomplikowana historie mojego przybycia i pozostania w Stanach...ale przypomnialo mi sie ze juz o tym pisalam kiedys (bo ludzie sie dopytywali... ) 1 maja 2006 roku - Sprowokowane odpowiedzi!
Nie bede sie wiec powtarzac. Moge jedynie dodac pare bardziej lub mniej istotnych szczegolow bo wczesciej pisalam bardzo ogolnie.
Wyjazd do Stanow nie byl w ogole moim pomyslem, a mojego owczesnego narzeczonego. Nie podskoczylam z radosci slyszac te kosmiczne plany, bo nasz zwiazek powoli sie rozpadal i mialam przeczucie ze ten wyjazd nam absolutnie nie pomoze skoro nie moglismy jechac razem. Balam sie ze bedzie chcial zostac w Stanach - bo zawsze fantazjowal o emigracji...Obawialam sie, ze nie bedzie mnie stac na taki wydatek, ze bede tesknic za rodzina itd. Koniec koncow zaryzykowalam wyslanie swojego zgloszenia do programu tylko dlatego, ze mialam nadzieje spotkac sie z moja przyjaciolka Becia,  w mojej sytuacji to byl jedyny sposob by ja odwiedzic, ale dowod wplaty pierwszej raty wypisal za mnie wyzej wymieniony pomyslodawca poniewaz sama nie mialam jeszcze w sobie tyle pewnosci by to zrobic:))) 3 tygodnie pozniej zerwalismy i zostalam sama z kilkustronicowa aplikacja, ktora musialam wypisac w jezyku angielskim...i po dluuuugim zastanowieniu sie wypisalam ja i wyslalam bo jako singielka i tak nie mialam zadnych planow na wakacje, stwierdzilam, co mi szkodzi...podszkole jezyk, zwiedze troche swiata, odwiedze Becie. Wize dostalam fuksem tez, bo pare dni po jej otrzymaniu zmienili przepisy i przyznawali je tylko studentom, ktorzy mogli pochwalic sie wpisem na nastepny semestr studiow, a ja je wlasnie konczylam, wiec nie moglabym takiego dokumentu pokazac.  I dziwnym trafem zostalam wybrana przez Seacamp ma Big Pine Keys, ktory po telefonicznym interview zaproponowal mi tam prace - tylko pare godzin samochodem od miejsca zamieszkania Beci:)
Swoja prace magisterska oddalam 24 maja, 26 mialam obrone, 30 juz siedzialam w samolocie do Miami.
Emigracji nie planowalam, mimo ze pobyt na Keys bardzo mi sie podobal. W polowie wakacji wykupilam sobie lot z Miami do Nowego Yorku, bo Camp America gwarantowala powrot ale tylko z Nowego Yorku. Becia urabiala mnie przy kazdej okazji rozmowy, miala gotowy caly plan:))) To byla dla mnie najwieksza i najciezsza decyzja, dlugo rozwazalam swoje opcje - bo to niby lepsze zycie, o ktorym mowila wiazalo sie w moim przypadku z wieloma wyrzeczeniami - bycie nielegalnym immigrantem bo moja wiza sie konczyla, zrezygnowaniem z mojego wyksztalcenia, tesknota za rodzina i przyjaciolmi, ktorzy pozostali w Polsce. Ja nigdy nie marzylam o zyciu w Stanach, Stany mi nigdy nie imponowaly - bardziej smieszyly, ale w Polsce nie mialam jakis cudnych perspektyw...W koncu po ciezkich debatach ze soba i z bliskimi zdecydowalam ze zostane na troche, tylko zeby zarobic  , podszlifowac jezyk - dzieki czemu mialabym lepszy start po powrocie.
W dniu mojego " planowanego wyjazdu" mialam pierwsza randke z Wiesiem i po powrocie juz wiedzialam gdzies w glebi mojego serca ze chyba bede musiala zrewidowac swoje pierwotne plany:)))
Nie jestem jednak jedna z tych panien z "Bachelor", ktore po pierwszej randce twierdza ze sa absolutnie zakochane, zajelo mi pare miesiecy bym zdala sobie sprawe, ze nie moge juz wrocic do Polski bo bede po prostu nieszczesliwa. Nie bylo zadnego konkretnego dnia, momentu, ani nawet rozmowy, w ktorym podjelam ta decyzje po prostu zostalam.
Piszecie ze mam wspaniale zycie, smieszy mnie to troszke, bo moje zycie naprawde nie jest tak cudowne jak sobie wyobrazacie, ale moja codziennosc jest  moze troche mniej szara, mam mniej problemow na codzien moze, jest dobrze, jestem szczesliwa tutaj, stworzylam sobie taka namiastke  polskiego domu, stworzylam rodzine, to jest moje szczescie i o tym zawsze marzylam.  I nie wiem jak wygladalo by moje zycie w Polsce - na pewno bylo by bardziej rodzinne, na pewno bym pracowala, wykorzystywala swoje wyksztalcenie, na ktore tak ciezko pracowalam, spelnialabym sie zawodowo, i na pewno nie bylo by tragicznie:)
Zrezygnowalam z paru swoich ambicji, a moze tylko odsunelam czas ich realizacji na jakis czas..., rodzine w Polsce widze tylko raz na pare miesiecy lub lat, tak wiec nie jest tak wspaniale...Ale mam wspanialego meza, cudne dzieci - nawet jesli maja na sobie wiecej tluszczyku:), pogode za oknem, o ktorej zawsze mi sie marzylo w polsce, i mieszkam w kraju pelnym mozliwosci i milych usmiechnietych ludzi.
Czasami los, zbieg okolicznosci, przypadek, knowania najblizszych czy zwykle podjecie ryzykownej okazji plata nam figla i wywraca nasze zycie do gory nogami:)


8 komentarzy:

  1. Witaj Asiu!
    Chciałabym zapytać, (może to głupie), ale jesli możesz napisz co podajesz dzieciom na śniadanie? co jecie na obiady czy kolacje. Dlaczego pytam? ot ciekawość, też jestem mama dwójki dzieci, i czasem już brak pomysłu na kanapki czy inne dania. Dlatego, jesli możesz to napisz nam.. co np. czesto gotujesz.... Żałuję, ze nie prowadzisz już kulinarnego bloga.. ale może kiedys do niego wrócisz;-))
    Pozdrawiam Was mocno..
    stała Czytelniczka Katarzyna - Agata

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale historia! Ja tez wyjezdzalam na Camp America, i to nawet 2 razy, ale zawsze grzecznie wracalam ;)Oj Ty - ladnie, ladnie - Zartuje!

    Zmieniajac temat, widzialam wczesniejsze komentarze dotyczace Twoich dzieci i zycia - to po prostu przechodzi ludzkie pojecie, jak ludzie potrafia byc bezczelni i walic co im slina na usta przyniesie. Zal mi tych jadowitych wezy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Katarzyna - Agata - o tym co podaje dzieciom tez juz pisalam bo ktos mi sie pytal http://asiulek13.blogspot.com/2011/03/dzieciecy-jadlospis.html, do bloga kulinarnego mam zamiar wrocic, mam duzo nowych dan do opisania wiec na pewno jeszcze tam cos opublikuje.

    Ola wierz mi ja tez zamierzalam grzecznie wrocic :) ale inaczej mi sie zycie ulozylo:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Asia!
    Kilka miesięcy temu pisałem komentarz do Twojego wpisu i wspominałem że wybieramy się na FL. Jesteśmy wraz z dziećmi w okolicach Tampa od 2 miesięcy. Został nam jeszcze miesiąc pobytu - "przeskakujemy" zimę :-) - a potem wracamy do domu do Polski.

    Nam strasznie brakuje towarzystwa znajomych z Polski. Mimo, że minęły raptem dwa miesiące. Oczywiście jesteśmy w czwórkę, więc jest wesoło - zwłaszcza z dziećmi, przy nich się nie da nudzić :-). Wyobrażamy sobie jednak, jak Ty musisz tęsknić - to naprawdę nie jest łatwe i nie ma dobrego sposobu żeby w sobie tą tęsknotę wytłumić. Niemal każdy emigrant to przeżywa i to jest największy minus ewentualnej przeprowadzki do USA. Też o niej myślimy w przyszłości, ale już wiemy jak wiele się przez nią traci.
    Pogoda i inne zalety tego miejsca dają nam dobry impuls i poprawiają humor. Jednak nic tak bardzo nie cieszy, jak nie możesz się tym cieszyć z przyjaciółmi.

    Jeśli macie ochotę pogadać po polsku, to zapraszamy na kolację. Z tego co pamiętam, też mieszkacie w okolicach Tampa. Nie chcemy pisać tutaj numeru telefonu, ale jeśli macie ochotę na na spotkanie, daj znać to podam nasz numer. Ustalimy jakieś miejsce "kids-friendly".

    Pozdrowienia,
    Gosia i Dominik

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Znajdz mnie na facebook i wymienimy sie numerami miedzy soba:)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Joasiu, zgłasza się "sister-in-arms" :-) Też z Florydy. Bardzo gorąco pozdrawiam (choć już robi się gorąco, więc trochę chłodniejszych temperatur by się przydało...)

    OdpowiedzUsuń