środa, 2 listopada 2011

Chorobzdziele

Zaczelo sie! Maya zaczela znosic ze szkoly rozne paskudztwa. Najpierw zwykle przeziebienia, sama przechodzila je lekko, reszta rodziny gorzej. Maya zawsze zapada pierwsza w piatkowy wieczor, w sobote dogorywa, w niedziele juz dochodzi do siebie by w poniedzialek ochoczo pobiec do szkolki (po nastepne chorobsko:)) Dlatego moja corka ma jak dotad zero niebecnosci, cwaniara.
Niestety w zeszly piatek polozyl ja jakis wirus zoladkowy, biedaczka wymiotowala wieczorem, w nocy i nawet jeszcze w sobote. Ale w niedziele juz czula sie lepiej, i wtedy przyszla kolej na Olusia. Ten rzygal dalej niz widzial cale sobotnie popoludnie i wieczor, nie wiem nawet ile razy bo stracilam rachube. Czuwalismy przy nim z miska do poznych godzin nocnych. Dostal tez troche rozwolnienia. Juz myslalam w nocy ze bede musiala go zabrac na pogotowie, ale przestal o polnocy i bardzo duzo pil w czasie i po calej akcji. Takze w poniedzialek juz mial sie duuuzo lepiej i nawet zabralismy go na trick-o-treating. Dzieciaki mialy frajde, ale nie wytrzymaly dlugo, zmeczylo ich szybko bieganie po domach. Wiec wrocilismy do chaty i same rozdawaly cukierki przebierancom. I wszystko juz zdawalo sie wracac do normy....kiedy to wczoraj wczesnym popoludniem poczulam lekkie krecenie w zoladku i mdlosci:( Po godzinie nie moglam juz wstac z lozka, chyba ze na kibelek gdzie mocno sciskajac miske oddawalam zawartosc zoladka w tak mocnych torsjach, ze wychodzilam stamtad spocona jak szczur. Po trzeciej takiej sesji - szlo gora i dolem jednoczesnie, wycofalam sie na drzemke. Po obudzeniu pierwsze co zobaczylam to blada trupia twarz Wiesia pedzacego do lazienki:(
Taaa to byl ciezki wieczor. Dzieci srednio rozumialy ze rodzicow zmoglo chorobsko w tym samym momencie - jeszcze sie nam taki kataklizm nie przydarzyl. Juz sie zastanawialam po kogo by tu zadzwonic blagajac o pomoc przy dzieciach, bo obydwoje w pionie mielismy koszmarne mdlosci. Ale jakos sobie poradzilismy. Cale szczescie, ze nasze dzieci nie sa mniejsze. I dzieki Bogu, ze nie przytrafilo nam sie to w czasie chorowania Olusia, albo w halloween bo dzieci bylyby baaardzo rozczarowane.

6 komentarzy:

  1. Dobrze, ze juz jest lepiej.
    Dzieci na zdjeciu wygladaja na zdrowe i zadowolone.
    Ale fajnie ozdobione te dynie, sama zrobilas czy kupilas juz takie?
    sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Sylwia!
    Dynie zajely nam chyba ze dwie godziny prawie, ja robilam pajaka dla Olusia, a Wiesiu duszka dla Mayci. Duzo roboty i balaganu. Cala kuchnie mialam w malenkich kawaleczkach dyni:) Mielismy takie wzory i specjalne narzedzia - ktore nawiasem mowiac byly bardzo tępe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dynie sa super, a dzieciaki wygladaja bosko :). Bardzo Wam wspolczuje choroby, wiem co przechodziliscie, moje dziewczyny tez kiedys to mialy, pozniej maz, a mnie jakims cudem ominelo. Mlodsza corka wyladowala na ER i tam lekarz nas poinformowal, ze kazdy z domownikow bedzie to przechodzil na 99%. Ola caly zeszly rok przechorowala i tak jak Maja zaczynalo sie w piatek wieczorem :). Mielismy zaplenia ucha, pecherza, oskrzeli, nie konczace sie przeziebienia, katar dzien w dzien przez caly rok szkolny. Ten rok jest inny, jak narazie tylko raz miala katar i mam nadzieje ze ten rok bedzie duzo lepszy. Niestety dzieci musza swoje odchorowac. Przyznam ze wystraszylas mnie tym wirusem zoladka. Dla mnie to najgorsze co moze dopasc dzieciaki. Zycze Wam duzo zdrowka!!

    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomnialam dodac:

    "... ze wychodzilam stamtad spocona jak szczur".

    Rozbawilas mnie tym do lez. Dziekuje :)

    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Agata! No dokladnie tak jak piszesz, chorobsko za chorobskiem. Dzis zabralam Maye do lekarze z podejrzeniem infekcji drog moczowych - ktorych nie stwierdzono, ale kazalam tez sprawdzic jej gardlo bo caly czas pokasluje i test na strep throat wyszedl pozytywny:(
    Fajnie ze kogos rozbawilam, ale mnie wtedy akurat nie bylo do smiechu:)
    Pa! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. No to wspolczuje, mam nadzieje, ze Maja szybko wyzdrowieje. Czy Ty tez zawsze musisz zgadywac co dolega dzieciom? Moja Ola to zawsze twierdzi ze jest zdrowa, boi sie panicznie zastrzykow i szczepien przez to zawsze mnie oklamuje :(. Dlatego czesto jezdzilam z nia do lekarza, a pozniej okazywalo sie ze to zwykle infekcje :(.
    Zdowka zycze!!

    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń