niedziela, 22 maja 2011

Olek Bolek

Drugie dziecko ma gorzej bo jest drugie i nikt nim sie tak nie zachwyca jak pierworodnym. Nie poswieca sie mu tyle uwagi ile temu pierwszemu. To "zaniedbanie" zaczyna sie juz w ciazy, bo nikt sie nie cacka z ciezarna tak jak za pierwszym razem, nie pytaja sie nawet jak sie czujesz, i nie ma sie czasu na delektowanie sie swoim stanem blogoslawionym, bo trzeba zajmowac sie istniejacym juz potomkiem. Maz nie fotografuje twojego rosnacego brzucha co miesiac, nie ma zadnych wielkich przygotowan na przyjecie drugiego dzieciatka. Musze przyznac, ze bylo mi troszke przykro z tego powodu i jeszcze przed narodzeniem Olusia bylo mi go troche zal - bo nie byl wyczekiwany az z TAKA niecierpliwoscia jak Maya. Teraz z perspektywy tych ponad dwoch lat mysle, ze Olus jednak pod wieloma wzgledami mial o wiele lepsze warunki do rozwoju, bo od poczatku mial mame, ktora juz wiedziala co robi opiekujac sie nim jako niemowleciem, nie byla przerazona i spanikowana. To chyba mialo jakis wplyw na naszego syna, bo byl bardzo spokojnym i latwym "w obsludze" dzieciatkiem. Bycie drugim ma tez inne dobre strony - na swiecie jest juz siostra, ktora zabawi, rozsmieszy, nauczy zabaw, slow, zachowan. Posiadanie rodzenstwa bardzo pomaga w nauce mowienia - Olus zaczal mowic rok szybciej anizeli Maycia, duzo, duzo wczesniej sam jadl i wydaje rozumiec wiecej dzieki siostrze niz ona w jego wieku.
Nasz synek jest malym rozrabiaka - jak kazdy chyba chlopiec. Jest sprytny, ciekawy, szybki i gwaltowny, brudasny strasznie. Bardzo latwo sie z nim dogadac - wie czego chce, potrafi to wyartykuowac w dwoch jezykach. Nie daje latwo za wygrana - jego ulubionym slowkiem jest "tylko" i uzywa go w nadmiarze podkreslajac nim dobitnie, ze przeciez on "tylko" tego chce...wiec w czym problem...? Ma przy tym zawadiacki usmieszek i wielkie, proszace, brazowe oczeta:)
Ostatnio nauczyl sie okazywac uczucia - najbardziej jak jest zmeczony i senny, przychodzi i przytula sie mocno, obejmujac nas swoimi pulchnymi raczkami i sciska z calych sil az sie trzesie z wysilku, jednoczesnie obsypujac nas siarczystymi buziaczkami. Olek chodzi glownie na palcach, baaardzo wysoko na palcach - wyglada to dosyc komicznie, zwlaszcza kiedy drepcze w miejscu na paluszkach jak maly baletmistrz. Uwielbia cukierki, malinki i makaron i ogorki. Jego wizytowka sa tez wiecznie zdarte kolanka i umazany pyszczek. Wedlug Olusia kazdy wskazany kolor nazywa sie: green, chociaz dzisiaj o dziwo ropoznal: orange. Trenowanie siusiania na nocniczek nie wychodzi mu zbyt dobrze... jak dotad, ale wystarczy obiecac mu nagrode w postaci cukiereczka by ochoczo wycisnal z siebie pare kropelek moczu siedzac na nocniku:) Placze baaardzo gwaltownie acz krotko, bo bardzo latwo go udobruchac czyms. Zlosci sie tez czasem wtedy najlepiej zwiewac albo stosowac jakies dobre, szybkie uniki, bo parafrazujac moja przyjaciolke, mame Antosia - sprzety i zabawki w jego poblizu dostaja nagle skrzydel:) Posiadanie syna wiaze sie tez z pewnymi stratami, twoj dom czesto wyglada jak po przejsciu tornada, a sprzety i meble przestaja dobrze sie prezentowac :( Na poczatku rozpaczasz nad kazda szkoda, pozniej machasz tylko reka, wzdychasz ciezko i zabierasz sie do ratowania pomalowanych scian i stolow, latasz dziury w scianie i przysiegasz sobie, ze nie bedziesz spuszczac go z oczu zeby ponownie nie doszlo do tego. Taaa, rzecz w tym ze az tylu oczu nikt nie posiada...wiec szkody powstaja dalej.
A ja wybaczam oczywiscie po paru chwilach zlosci i rozpaczy, bo nie potrafie sie gniewac zbyt dlugo na swojego syneczka. Tym bardziej jak przyjdzie skarcony i powie: siorry i przytuli sie slodko w gescie przeprosin.
Kocham swoje dzieci rownie mocno, ale przylapalam sie juz pare razy na tym, ze swoja corke kocham miloscia wymagajaca, miloscia, ktora uczy, a swojego syna miloscia wielbiaca. Moze to aktualnie kwestia roznicy wieku...a nie plci...? A moze tak to juz jest, ze corkom stawiane sa wieksze wymagania...by nie popelnialy bledow, podczas gdy synow sie po prostu kocha i wybacza...

1 komentarz:

  1. Właśnie przeczytałam twoją wypowiedź, bardzo fajne a w szczególności ostatni akapit o miłości.
    Wiesz że ja tez mam starsza córkę i choć u mnie jest różnicy tylko 1,5 roku miedzy Ewą a Markiem to moje spostrzerzenia co do miłości wobec dzieci są takie same. Nawet znajomi mi to mówią że jestem bardziej wyrozumiała dla Marka. Więc coś w tym musi być. Pozdrawiam Was serdecznie Alina

    OdpowiedzUsuń