Wczoraj po dluzszej przerwie odwiedzilismy Busch Gardens i przypomnielismy sobie jak fajnie mozna spedzic tam czas:) Po raz pierwszy zabralam Maye na "doroslego" roller coaster bo wzrostem odpowiada juz wymaganiom. I przyznala, ze przerazila sie tylko kiedy odwrocil sie do gory nogami:)))
Za to nasz Olus zadecydowal sie towarzyszyc nam na ulubionej spadajacej windzie Mayci - ktora jest duzo wyzsza niz ta w Legoland. Jego minka, ktora uchwycil Wiesiu chyba mowi sama za siebie:))) Ale wierzcie mi nikt go nie zmuszal, nie namawial, i nie przytrzymywal sila w kolejce do tej atrakcji. Wsiadl z wlasnej nie przymuszonej woli a po przejezdzie mowil, ze bylo fajnie…ale nie zaprzeczal, ze mial stracha:)
Musze przyznac ze zadroszcze wam w stanach tych parków rozrywki zwłaszcza tych wodnych,ze zwierzętami.Pod tym względem Polska kuleje:/
OdpowiedzUsuńSuper! odwazne dzieci i mama! My bylismy wczoraj w Bush Garden w Virginii i ja na wiekszosci nie wejde, a na niektore nawet nie moge patrzec ;)
OdpowiedzUsuńAsiu , ale sa odwazni !!! Ja na ta winde patrzec nie moglam i nigdy sie nie odwazylam :) Pozdrawiam Ania .
OdpowiedzUsuńZdejmijcie to biedne dziecko z tej straszliwej maszyny tortur!! nie wiem co jest bardziej przerażające: roller coaster czy ta mina??:)
OdpowiedzUsuń