środa, 2 lipca 2008

Poród z mężem

Ale sie przed chwila zbulwersowalam!!! Az musze o tym napisac bo chyba pekne doslownie:) Przeczytalam wlasnie artykul w TS o tym czy mezczyzna powinien towarzyszyc kobiecie przy porodzie i wynika z tego moje panie ze nie powinien! I to z bardzo wielu powodow. A mianowicie dla faceta takie przezycie moze byc trudne do zniesienia - biedactwa ciezko przezywaja krzyk, bol, krew i napiecie w czasie porodu. To moze zle na niego wplynac, a tego zadna zona by nie chciala prawda??? Normalnie myslalam ze spadne z krzesla czytajac dalej, mezczyzni nie sa psychicznie przygotowani na taki stres, zdenerwuja sie za bardzo, ponoc czuja sie pod presja a widok partnerki w takiej sytuacji moze doprowadzic nawet do rozwodu, a czesto do impotencji i problemow lozkowych!!! No wiec najlepiej oszczedzic mu tych wszystkich stresow i samemu sobie urodzic, bo tak wlasciwie maz na porodowce moze nawet doprowadzic do zatrzymania skurczow porodowych i ogolnie rzecz biorac tylko przeszkadza.
A ja sie pytam co ma do jasnej ciezkiej cholery zrobic kobieta w ciazy jak sie stresuje porodem - kto za nia wykona czarna robote?????? Nie ma nawet prawa prosic przyszlego ojca zeby ja potrzymal za reke w tych najtrudniejszych w zyciu chwilach...? Nie rozumiem nawet dlaczego ona musi o to prosic, i dlaczego ta dyskusja ma w ogole miejsce? Bo kiedys facet nie bral udzialu w porodzie...taaa kiedys kobiety nie mialy prawa glosu, nie mogly pracowac a czarnoskorzy byli niewolnikami. Czasy sie zmieniaja!!! Jest rownouprawnienie ponoc...wszyscy glosza idee partnerstwa, dzielimy sie obowiazkami, razem zarabiamy na dom, sprzatamy go, wychowujemy dzieci itd ale rodz sobie sama ewentualnie zabierz mame, bo ja to zle zniose??? A przepraszam kobieta ma sama zniesc sobie ciaze, rozrastac sie do rozmiarow slonicy i tak sie czuc, znosic wszystkie ciazowe przypadlosci sama, i jeszcze sama wydac na swiat malego czlowieka otworem wielkosci cytryny - podczas gdy ponoc obwod glowki noworodka wg tego artykulu ma 32cm. Mezczyzne podobno paralizuje mysl czy potem sprawdzi sie seksulanie, a co ma do cholery sobie pomyslec kobieta????
W zyciu nie czytalam wiekszych idiotyzmow!!! Kto przy porodzie mysli o seksie? Kto w ogole zastanawia sie nad wlasna atrakcyjnoscia czy tez atrakcyjnoscia partnera? Kto kaze facetowi wpatrywac sie krocze kobiety podczas porodu?
Jesli byles na tyle mezczyzna zeby splodzic dziecko to badz nim na tyle zeby byc przy jego urodzeniu i wspierac psychicznie ciezarna - bo umowmy sie to ona ma w tym momencie zle i to ja boli. I jesli kochasz swoja partnerke i mieszkacie razem to widziales ja zapewne kilkakrotnie nieumalowana, rozczochrana, chora, zasmarkana, obolala i moze nawet trzymales jej glowe jak wymiotowala wiec prosze mi tutaj nie sciemniac ze podczas porodu sie do niej zniechecisz. Nie rozumiem jaki przyszly ojciec majac taka mozliwosc nie chce byc przy narodzinach swojego dziecka, swojego potomka. Jaki facet nie chce wspierac swojej zony lub dziewczyny? To jedyny obowiazek ktory powinien spelnic! Nikt mu nie kaze odbierac porodu, kontrolowac rozwarcia, nacinac krocza czy zakladac szwow pozniej. Bo to nie jest przyjemny spacer po parku...o sorry sa w zyciu rzeczy nieprzyjemne i bolesne i je tez trzeba przezyc i brac w nich udzial. Przysiega sie na dobre i na zle, ale porod moze byc przezyciem traumatycznym wiec sobie odpuscmy?
Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze obecnosc meza pomaga a nie pogarsza sytuacje, nie wyobrazam sobie w ogole rodzic sama... ja nawet tego nie bralam pod uwage. Nikt tu w stanach nie prowadzi takich dyskusji i nie ma takich problemow. Przyszli rodzice rodza razem i tyle. Przy porodzie moze byc nawet trzech czlonkow rodziny, przy narodzinach Mayci byl Wiesiu i obydwoje moi rodzice. Dla mojego ojca to byl pierwszy porod, na ktorym byl obecny, ale nie wyszedl i nie zostawil mnie tylko dzielnie wyciagal reke gdy nadchodzil skurcz i nie pisnal nawet jak sciskalam mu dlon. Wiesiu nie wpatrywal sie w moje krocze gdy parlam tylko przytrzymywal mi nogi. I wiem ze bardzo sie cieszyl mogac brac udzial w tym wiekopomnym wydarzeniu, podobnie jak wszyscy nasi znajomi ojcowie tutaj, ktorzy rodzili z zonami.
Jestem absolutnie zdegustowana tym artykulem i cytowane tam wypowiedzi cenionych lekarzy i profesorow jeszcze bardziej mnie rozwscieczyly. I mam nadzieje ze zaden facet nie przeczyta tego i nie poczuje sie zwolniony z obowiazku i usprawiedliwiony, a zadna kobieta nie nabierze sie na te idiotyczne argumenty.

6 komentarzy:

  1. Witam,
    Popieram Twoje zdanie w 100%. Gdy ja rodzilam pierwszy raz zalozylam z gory ze maz musi uczestniczyc przy porodzie. Wiem, ze sie troche bal bo naczytal sie takich "glupot" o ktorym pisza we wspomnianym przez Ciebie artykule. Przy porodzie widzialam ze byl najszczesliwszym czlowiekiem na swiecie i do dzis to wspomina jako najpiekniejsze wydarzenie. Nawet juz nie moze sie doczekac drugiego porodu :). Ja osobiscie nie wyobrazam rodzic sama...

    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba masz nadwyzke hormonow ciazowych .Nie bulwersuj sie tak.Kazdy czlowiek jest wolny.Jesli mezczyzna nie czuje sie na silach ..powinienmiec prawo wyboru i histeria ciezrnej nic tu nie zmieni.To ze nie bedzie przy porodzie..nie swiadczy o nim zle.No ......ale przeciez u ciebie w Stanach to nie do pomyslenia..prawda?Ach te Stany...Stany :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co ma wolnosc wspolnego z porodem...? ale skoro twierdzisz ze kazdy jest wolny to mnie wolno sie bulwersowac nieprawdaz? I informuje cie ze nie kazdy ma prawo wyboru - ciezarna nie moze sobie zostawic faceta i powiedziec wiesz co zrob to sobie sam bo ja chyba nie podolam...Zadna kobieta ciezarna w przeciwienstwie do tchorzliwego, uciekajacego faceta nie moze sobie pozwolic na histerie. I to ze przyszly ojciec nie chce byc przy porodzie wlasnego dziecka swiadczy o nim bardzo zle. Stany nie maja tu nic do tego, to jest zwykla przyzwoitosc na ktora kazdy facet jesli jest prawdziwym facetem powinien sie zdobyc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się w 100% z autorką! I również nie wyobrażam sobie rodzić bez męża. Potrafił spłodzić dziecko to i podoła porodowi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieki za ciekawe informacje

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też po doświadczenaich pierwszego porodu-samotnego ,nie wyobrażałam sobir by przy drugim zabrakło męża .Tu mamy podobne odczucia.
    A propos porodów w USA .Mam daleką krewną w Wisconsin .Jak była w Polsce to opowiadała ,choć zdawkowo, o tamtejszym obyczaju dopuszczająym obecność większej liczby osób z rodziny przy porodzie .Nawet w szpitalu.Ona "rodziła " z synową . Przyznam że sama żalowałam że mamy nie mogło być przy moim pierwszym porodzie ,nie byłabym taka samotna .
    Ale potem są refleksje na temat wstydu ,zażenowania itp -jak to u Ciebie było ,czy nie krępowała obecność rodziców ?
    Ja mam z ojcem złe stosuni może dlatego tak pytam .
    PZDR iniech dzieciaczki zdrowo się choawaja .Kamila.

    OdpowiedzUsuń