środa, 10 lutego 2016

Bezsenny grudzien

Chcialam sie z wami podzielic naszym najnowszym problemem wychowawczym. Jak wiadomo kłopoty z dziećmi nigdy sie nie kończą tylko zmieniaja swoja postać. Jedna faza się kończy to następna zaczyna i nigdy nie ma właściwie odpoczynku od stresów rodzicielstwa:(
My, odpukac!!!, wychodzimy juz troche na prostą ale jak wspomnialam we wcześniejszym poscie mieliśmy bardzo męczący grudzień.
Nasza Maya zaczęła miec bardzo poważne problemy z zasypianiem. Zaczęło się od wizyty u Kalinowskich gdzie 14-stoletni kuzyn opowiedział moim dzieciom jakaś historię o diable światecznym...ponoć ani Maya ani Alex nie byli zbytnio przerażeni, raczej rozbawieni...ale tej nocy Maya zasnęła dopiero po 2-giej w nocy. Zapoczątkowało to nasz co-nocny dramat:(  Nawet po powrocie do domu Maya miala niemalże każdej nocy problemy z zaśnięciem, nie mialo to juz absolutnie nic wspolnego z tym całym diabłem, ona po prostu stresowała sie tak bardzo, że nie uda jej się zasnąć, że wszyscy śpią tylko nie ona itd. I mówię tutaj o zasypianiu dopieru grubo po północy, 2 a nawet 5 nad ranem:((( Nawet jak zmęczona po ciężkim dniu zasypiała od razu to potem budziła się w środku nocy i zaczynała płakać, że nie będzie w stanie ponownie zasnąć. Miałam wrażenie, że tkwimy w jakims zamkniętym kole, które Maya sama sobie napędza a my mimo dużych wysiłków nie potrafimy zatrzymać ani przełamać:)
Co wieczór przed kładzeniem się do łóżka obserwowaliśmy jak narasta niepokój Mayci, który po nawet tylko kilku minutach leżenia w łóżku objawiał sie niekotrolowanym płaczem. Probowaliśmy uspokajać ją, tłumaczyć, że musi przestać płakać bo inaczej nie zaśnie, że ma myśleć o czymś miłym, że ma skupić się na głębokim oddychaniu i to ją zrelaksuje. Wiesiu kilka razy spał na podłodze obok jej łóżka. Przez tydzień podawaliśmy jej nawet specjalne tabletki dla dzieci z melatoniną, które miały jej pomóc zasnąć, ale zauważyłam, że nawet jak zasnęła to spała bardzo nie spokojnie, płakała przez sen, miała jakies koszmary, poza tym przerażała mnie myśl uzależnienia mojej 10 letniej córki od jakiś pigułek. Zaczęłam też rozważać wizyte u dziecięcego psychologa...
Oczywiście wielu z was pewnie poradziło by mi po prostu spać z nią zamiast tak się męczyć co noc. Ale jakoś tej opcji w ogóle nie brałam pod uwagę. Może dlatego, że jestem egoistką i wolę spać z moim mężem a nie z 10 letnia córką, może dlatego, że wychowano mnie twardą ręką i nie jestem w stanie znależć w sobie ani współczucia ani zrozumienia dla takiego zachowania, a może dlatego , ze oznaczało by to moja porażkę jako matki, że uległam presji płaczu, że poszłam na skróty zamiast pomóc jej przezwyciężyć swoje strachy... Tym bardziej, że ona nie jest już malą baby, a źródło jej problemów tkwiło w jej własnej głowie a w nie w jakiś bojączkach przed byciem samemu, przed koszmarami sennymi, czy przez kłopoty w szkole...
Tak więc pewnego dnia po kolejnej niemalże bezsennej nocy zmieniłam taktykę i zamiast litować się nad własną córką i rozczulać się nad nią oświadczyłam, że niestety nie jesteśmy w stanie jej pomóc jeśli ona sama sobie nie pomoże i nie weźmie się w garść. Napisałam jej długi list - bo niestety przez moje nadgodziny w pracy nie było mnie nawet w domu żeby przeprowadzić z nią tą rozmowe:(, a w nim wyjaśniłam, że jest juz niemalże 10-latką i musi kontrolować swoje emocje tak jak to robią dorośli ludzie i że wiem, że potrafi bo jest bardzo inteligentna, ambitna, sprytna i dojrzała.  Praktycznie weszłam jej na ambicje i poprosiłam, żeby nam udowodniła jak wspaniałą dziewczyna jest i jak bardzo wierzymy w nią. Poza tym przypomniałam jej, że nie ma absolutnie żadnych powodów do płaczu i stresów, bo jest zdrowa, ma kochającą rodzinę, ma ładne ubrania, piękny pokój, chodzi do dobrej szkoły, ma wspaniałe koleżanki itd i zasugerowałam, żeby zamiast umartwiać się nad sobą skupiła  swoje myśli na miłości i dobrych rzeczach, które ją otaczają. Dodatkowo kupiłam jej suplement z magnezem, bo magnez relaksuje i przez to pomaga zasnąć. Wypracowaliśmy nową rutynę, która pomogła jej z wiekszym spokojem zasypiać i Maya zaczęła znowu przesypiać całe noce, za co ją chwaliliśmy oczywiście. Kiedy przełamaliśmy wreszcie to błędne koło i ona sama przekonała się, że jest w stanie pokonać swoją panikę i spokojnie leżeć czekając na sen to poszło juz z górki:)
Aktualnie zdarzają jej sie co jakiś czas epizody zwłaszcza jeśli idzie spać później niż zwykle lub wie że powinna szybko zasnąć bo musi rano wcześniej wstać - to ją stresuje i wtedy ma większe kłopoty z zaśnięciem, ale juz nie na taką skalę jak wczesniej.
To był jeden z najwiekszych problemów wychowawczych jaki musielismy rozwiązać. Kosztowało nas to wiele nerwów, wiele wysiłku, ale jestem dumna z nas, że staraliśmy się razem, i razem probowaliśmy różnych sposobów i po kazdej wizycie w maycinym pokoju mielismy krotką narade zdajac sobie relację z przebiegu sytuacji :) I  juz sie boję następnej fazy, ale jednocześnie wiem, że mogę liczyć na mojego męża, na jego wsparcie, pomoc, chęci, jego pomysły na rozwiazanie impasu:)




1 komentarz:

  1. Bo wszystkie przeciwności można pokonać jak jest się razem, jest się "zespołem" a nie zbiorem pojedynczych jednostek. Powodzenia i oby problemy ze spaniem odeszły na dobre.

    OdpowiedzUsuń