czwartek, 18 lutego 2016

Amerykańskie zwyczaje - lenistwo

W tym roku minie juz 14 lat jak mieszkam w USA i powiem wam szczerze nawet jak upłynie 30 lat od mojego przyjazdu tutaj to i tak nie będę w stanie utożsamić się z Amerykanami, i tak będę się czuła inna, europejska, polska i nigdy tak do końca nie zrozumiem chyba tej amerykańskiej mentalności, która czasami mnie po prostu rozwala:))
I nie zrozumcie mnie źle, wcale nad tym nie ubolewam, i wcale mi nie jest z tym źle, wręcz przeciwnie czuję się pod pewnymi względami lepsza, mądrzejsza i cieszę się często, że wyrosłam gdzieś indziej.
Wiadomo każdy naród ma swoje przywary. W Polsce mówi się o Amerykanach, że są fałszywi... ale moim zdaniem po wielu latach wnikliwej obserwacji stwierdzam, ze lekka nieszczerość i skłonność do egzaltacji jest naprawde mało ważna w porównaniu do problemu rozleniwienia tego społeczeństwa. I właściwie dopiero ostatnimi laty zaczęło mnie to tak razić i zaczęlam dostrzegać, że pewne zachowania, których wcześniej w ogóle nie potrafiłam wyjaśnić i zrozumieć, są poprostu efektem absolutnego lenia, który siedzi im na plecach:))
Oczywiście są tego dobre strony, jak już kiedyś wspominałam we wcześniejszych postach, a są to wszelkiego rodzaju ułatwienia życiowe, których brakuje - szczególnie w Polsce. Te wszystkie drive-thru, możliwość załatwienia wszystkiego przez internet lub telefon, itd, wszystko żeby tylko nie ruszyć tyłka z kanapy albo z samochodu. Ale na tym się nie kończy, bo leń siedzi u nich w kazdej dziedzinie życia - czemu ludzie chodzą do sklepu w piżamie i bamboszach domowych??? bo im sie nie chciało przebrać, czemu jedzą tak byle jako i ubierają się byle jako, i w domach mają byle jako i mało wiedzą o świecie...???? Bo im się nie chce myśleć, nauczyć, ugotować, kupić.
Oczywiście generalizuję i nie wszyscy Amerykanie są tacy, ale uwierzcie mi leń siedzi we wszystkich, po prostu u niektórych bardziej się zadomowił:)
I przeraża mnie czasami jak widzę jak bardzo im się nie chce, jak zadawalają się byle czym.
I dlatego tak popularne jest tutaj junk food, bo nikt nie bedzie lepił pierogów, nikt nie bedzie stał nad garem bigosu, nikt nie będzie kroił sałatki warzywnej - a propos której kiedyś pewna Amerykanka widząc mnie szatkującą warzywa do polskiej sałatki popukała się w głowę i podsunęła robot kuchenny:) Wszystko ma być szybko, łatwo i jeszcze tanio najlepiej. A i podane na papierowych albo plastikowych talerzach, bo przecież nie chce im się nawet włożyć naczyń do zmywarki.
U mnie w pracy chcą, żebym im od razu zapakowała prezent, który kupują i są absolutnie oburzeni kiedy słyszą, że nie oferujemy pakowania. I nie wyobrażacie sobie wyrazu totalnego zdewastowania i wręcz złości kiedy dowiadują się, ze to, po co przyjechali mogą znaleźć na drugim końcu malla - wizja spaceru przez mall jest dla nich przygniatająca:(
Koleżanka opowiadała mi, że jej współpracowniczka przyszła do pracy w sukni wieczorowej tylko żeby sobie zaoszczędzić kłopotu przebrania się po pracy:)
I mogłabym tutaj mnożyć różnorodnych przykładów. Ale nie chce was zanudzac:)
Ważne, że my Polacy jestesmy inni, nam się chce:) I to staram się wpajać moim dzieciom i to propaguję w moim domu. Nie ma u mnie bylejakości, nie zgadzam się na nią.

4 komentarze:

  1. Wydaje mi sie, ze trzeba to rozdzielic na dwie grupy. W zyciu prywatnym tak jest, ze wszystko musi byc wygodnie. A w pizamach do sklepu chyba chodza bo im jest wygodnie a wszystkim innym to wisi. U nas jakby ktos poszedl w pizamie do malla to ludzkie spojrzenia i komentarze by go zjadly -- za wariatke by ja wzieli. Czy to naprawde lepsze? Ale totalnie sie zgadzam z wygodniactwem w zyciu domowym. A wygodniactwo powoduje wiec pewna wersje lenistwa. W Twojej pracy widzisz chyba duzo tych Amerykanow w wersji "domowej" wiec sie nie dziwie :)

    Jednak juz w zyciu zawodownym to mysle ze wlasnie Amerykanie sie bardziej staraja, nie robia po "lepkach" i wiecej i ciezej pracuja niz w Europie. Nie ma zasilkow, dopomog (zasilkow z ZUS-u za falszowane choroby), krociotkie wakacje (jezeli w ogole) jak ktos tu ma prace to musi pomykac ciezko zeby jej nie stracic. To wlasnie w Europe (nie mowie tylko o Polsce) sa leniuchy robocze: zwolenienia lekarskie na cala ciaze, zasilki na dzieci, ZUS-sik itd.

    Tutaj wiec moze jak juz Amerykanie wracaja do domu to im sie nie chce palcem tknac i wszystko musi byc wygodnie i podane na tacy. Kolo sie zamyka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Olu moze ty sie obracasz w środowisku ludzi z ambicjami, którzy sie starają i im zależy :) Ja natomiast dostrzegam tych nierobów na food stamps, którzy dostają zapomogi za nicnierobienie:) Polacy natomiast lubieja oszukiwać, ściemniać i naginać prawo itd :) tak jak napisałam generalizuje wiec trzeba mnie podzielić:) nie wszyscy sie lenia ale niestety obserwuje tendencje:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem skad pani ola ma takie info ale w plnie da sie wyzyc z zasilkow chyba ze w nedzy.poza tym co jest zlego w tym ze kobieta w ciazy woli nie pracowac to oczywiscie zalezy od zdrowia i pracy ale to jedyny taki moment a potem max rok macierzynskiego.czy to tak wiele na nacieszenie sie macierzynstwem kiedy potem trzeba wrocic do pracy zeby splacac 30 lat kredytu na mieszkanko 50 m a przy pelnym etacie dziecka sie prawie nie widzi w tyg.zazdroszcze ci asiu ze moglas tyle lat spedzic z dzieciakami i w pelni uczestniczyc w ich wychowaniu to luksus w pl.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń