środa, 22 października 2014

Podwodna sesja

Jak juz zapewne zauwazyliscie moj mezulek potrafi zrobic naszym dzieciaczkom piekne zdjecia i mamy ich duuuuzo:) Nie korzystalismy wiec nigdy z uslug profesjonalnego fotografa i nie zlecalismy portretow. Zdecydowalismy sie jednak na sesje podwodna podczas lekcji plywania Olusia i efekt byl swietny:) Takiego zdjecia Wiesiu nigdy by mu nie zrobil.



Tak wiec kiedy Maya zaczela ubolewac, ze ona nie ma zadnego zdjecia pod woda zaaranzowalam jeszcze jedna podwodna sesje - tym razem z Maya w roli glownej.
Rezultaty sa piekne :) Sami zobaczcie!









poniedziałek, 20 października 2014

Compensa fige z makiem ci da!!!!

Ten post to ostrzezenie i apel do wszystkich szukajacych firmy ubezpieczeniowej, lub posiadajacych juz takowa w postaci kontraktu podpisanego z Compensa. Mozecie sobie tym kontraktem  tylek podetrzec, przynajmniej sie na cos przyda:))) Zaluje bardzo, ze ktos nie ostrzegl moich rodzicow lata temu, moze to by ich sklonilo do zmiany firmy ubezpieczajacej ich nowe auto...
Mam tez zal do polskiego wymiaru sprawiedliwosci, ktorego priorytetem jest chyba sankcjonowanie niesprawiedliwosci, bo juz na pewno nie obrona zwyklego obywatela.....a takze do firmy prawniczej "Krol i wspolnicy", ktora zatrudnili moi rodzice - to juz jest prawdziwa kpina adwokacka!!!
Skad ta zolc i zgorzknialosc, a no powyzsze instystucje bardzo ciezko na nie pracowaly przez ostatnie 8 lat!!! Tyle bowiem lat, a wlasciwie prawie 9 lat uplynelo odkad skradziono samochod moich rodzicow. Wiem dokladnie, poniewaz mialo to miejsce podczas wizyty moich rodzicow w Stanach. Przyjechali by byc przy narodzinach Mayci, a wyjechali ze swiadomoscia, ze ich samochodzik zniknal ze strzezonego parkingu, na ktorym na nich czekal. Powtarzam "ze strzezonego parkingu"!!! Auto bylo ubezpieczone, jednakze Compensa odmowila wyplaty ubezpieczenia:((( Rodzice zdecydowali sie sie w koncu wkroczyc na drodze sadowa domagajac sie sprawiedliwosci. Obie firmy - ubezpieczajaca i prawnicza oraz organa sadowe przeciagaly kazdy krok tego procesu w nieskonczonosc. Oszczedze wam szczegolow bo nie chce was zanudzac i sie denerwowac ponownie. Koniec koncow w zeszlym tygodniu po odwolaniu sie Compensy od werdyktu (ktory byl na korzysc moich rodzicow) sad wyzszej instancji nagle oswiadczyl, ze cala sprawa jest absolutnie przedawniona, bo adwokat moich rodzicow, tak sie ociagal, ze za pozno zlozyl pozew.......I zeby jeszcze bylo zabawniej - tylko  nie wiem dla kogo, chyba dla tego spoconego sedziny, ktory oglosil ow wyrok, moi rodzice musza zaplacic koszty sadowe w wysokosci prawie 5 tys zl!!!!!
Wiec stracili samochod, czas, nerwy, odszkodowania i tak nie dostali i jeszcze musza wydac pieniadze, ktore zaoszczedzili na bilety do Stanow by odwiedzic swoja corke i wnuki:((((
Czy rece moga bardziej opasc niz do ziemi???? Bo mam wrazenie, ze moje sa gdzies w Austaralii:(((
Nie wiem gdzie jest to miejsce, gdzie sprawiedliwosc zwycieza, ale z pewnoscia nie w Polsce.
Jest mi strasznie zal moich rodzicow, ktorych nigdy nie bylo stac na nowy samochod, kiedy wreszcie pozwolili sobie na ten luksus, skradziono im go i splacali kredyt za pojazd, ktorego juz nie posiadali. Firma ubezpieczeniowa sie wypiela, adwokat zaniedbal, sedzia mial to gleboko gdzies i taki niestety jest efekt:(((
A wiecie co najprawdopodobniej stalo by sie w takiej sytuacji w Stanach? Pozwano by wlasciciela tego parkingu strzezonego za niedopilnowanie, prawnikow za spartaczenie roboty, a Compensa musialaby wyplacic nie tylko odszkodowanie a rowniez zadoscuczynienie za szkody moralne i opoznienie wyplacenia tego co sie ich klientowi nalezalo, nie mowiac juz ze sprawa na pewno nie ciagnelaby sie latami.
Nie wiemy co w tym wypadku mozna jeszcze zrobic, nie wspominajac juz ze strach podejmowac jakiekolwiek kroki, bo moze sie to skonczyc jedynie kolejnymi kosztami sadowymi, na ktorych moich rodzicow nie stac:(
Ostrzegam wiec tylko: to ze nawet jesli wasz samochod stoi na parkingu strzezonym gdzies w Polsce nie znaczy, ze ktos go rzeczywiscie pilnuje, nie łudzcie sie, a to ze ubezpieczyliscie samochod w Compesie, nie znaczy ze dostaniecie jakies odszkodowanie, a nawet to, ze udacie sie z wygrana jakby sie wydawalo sprawa do sadu nie oznacza ze ja  jednak wygracie:(


wtorek, 7 października 2014

Amerykanskie zwyczaje: umilowanie zimna

Dzis o tym jak Amerykanie - przynajmniej ci na Florydzie,  i ci, ktorzy pracuja w hotelach, restauracjach i sklepach przepadaja za niska temperaturach w swoich domach i  wyzej wymienionych  przybytkach.  To jedna z amerykanskich przyzwyczajen, ktorych nie stosuje we wlasnym domostwie, jednakze ku mojejmu absolutnemu sfrustrowaniu dotyka mnie czasami bardzo dotkliwie gdziekolwiek sie wybiore:( Rozumiem, ze klimatyzacja w pomieszczeniach jest nieodzowna i jestem za nia wdzieczna podczas upalnego, wilgotnego lata na Florydzie, ale musze ze stanowczoscia stwierdzic, ze pod tym wzgledem amerykanska sklonnosc do przesady osiaga swoje szczyty:((( Dochodzi do tego, ze zawsze mam ze soba sweterek, ktory zabieram do sklepow, restauracji, kina, nawet kiedy zglaszam sie pomagac do szkoly Mayci. Najgorsze sa jednak poradnie lekarskie, tam idac za przeslaniem, ze w zimnie bakterie sie nie rozwijaja serwuja pacjentom biegun polnocny!!! Juz nie raz dorobilam sie zsinialych stop czekajac na lekarza.
Osobiscie absolutnie jestem osoba cieplolubna, wiec jest to nieco uciazliwe dla mnie, ponadto mimo, ze nie jestem w tym temacie ekspertem to wydaje mi sie, ze ciagle przemieszczanie sie z bardzo goracego do bardzo zimnego pomieszczenia nie moze byc dobre dla zadnego organizmu, a juz w szczegolnosci dla mojego.
Na tym to zamilowanie zimnosci wszelkiej sie nie konczy! Wszystkie napoje serwowane sa z taka iloscia lodu, ze czasami trudno sie dopatrzec plynu w szklance:) Wszystko musi byc schlodzone!!! I w tej kwestii nie moglabym sie bardziej roznic od Amerykanow:) W naszym domu pijemy wode w temperaturze pokojowej, chlodzimy tylko napoje alkoholowe i oczywiscie soki i mleko, ktore by sie inaczej zepsuly. Ponadto pijemy gorace napoje - co w wiekszosci amerykanskich domostw procz porannej kawy sie  nie zdarza. Mam bardzo wrazliwe gardlo:( i zimne napoje mu nie sluza delikatnie mowiac, zaczynam kaszlec juz w polowie duzej porcji lodow:)
Amerykanie nie wierza tez by zmarzniecie moglo spowodowac przeziebienie. Wedlug nich tylko i wylacznie kontakt z chorym i roznoszonymi wirusami oraz bakteriami moga spowodowac chorobe. Nikt tutaj nie powie wiec: ubierz sie cieplej bo zachorujesz. W efekcie nawet jesli sie ochlodzi ludzie chodza bardzo nie odpowiednio ubrani.
Na szczescie "wolnoc Tomku w swoim domku" i u nas w domu jest duzo cieplej niz u innych, do tego stopnia, ze kiedy temperatura spada do 72 st Farenheita czyli normy w amerykanskim domostwie, my wlaczamy ogrzewanie:)))

środa, 1 października 2014

Amerykanskie zwyczaje

Zaczynam nowy cykl z powyzszym tytulem, bo zauwazylam ze jednak wiekszosc czytajacych jest z Polski i byc moze wchodzicie na mojego bloga by dowiedziec sie cos o Florydzie, lub ogolnie o Stanach i ich mieszkancach...
Zacznijmy z grubej rury, a mianowicie o slynnym "Love you!" ktore Amerykanie rzucaja przy kazdym pozegnaniu z czlonkami rodziny i blizszymi znajomymi. Przy czym nalezy wyjasnic, iz nie jest to zegnanie sie przed dluga podroza, tylko najzwyklejsze rozstanie na pare godzin, dni lub po prostu zakonczenie rozmowy telefonicznej:)))
Jako Polke, ktora zostala wychowana, tak jak wydaje mi sie wiekszosc Polakow bez wylewnego okazywania uczuc ze strony swoich bliskich, smieszy mnie to troche. W Polsce jest takie przekonanie, ze nie powinno sie naduzywac slowa:"kocham" bo utraci swoje znaczenie, zuzyje sie...Tak przynajmniej slyszalam wielokrotnie. Amerykanie jednak w ogole nie maja z tym problemu:))) Najdziwniejsze sa sytuacje kiedy rzucaja to "Love you" na zakonczenie bardzo nieprzyjemnej rozmowy, klotni nawet, jakby bylo to bardziej odruchowe niz prawdziwe:)
Pisze o tym, gdyz codziennie odprowadzam swoje dzieci pod drzwi szkoly gdzie zegnam sie z nimi dajac buziaka i zyczac im milego dnia w szkole lub zyczac powodzenia na testach, podczas gdy caly tlum amerykanskich rodzicow do standardowego pozegnania dodaje: I love you!!! I o ile w pierwszych dniach mnie to smieszylo, to aktualnie zaczynam miec wyrzuty sumienia, bo moze moje dzieci slyszac wyznania milosci innych rodzicow czuja sie troche pokrzywdzone...
Rozwazam wiec lekka amerykanizacje swoich zwyczajow. Oczywiscie moja polska mentalnosc nie pozwoli mi na krzyczenie przed szkola "I love you", ale moze powinnam czesciej zapewniac moje dzieci o milosci, ktora do nich czuje, zeby czuly sie tak samo kochane jak reszta amerykanskich dzieci...