czwartek, 8 czerwca 2006

Stany, stany, fajowa jazda...

Zauwazylam ze wiekszosc odwiedzajacych nasz blog mieszka w Polsce i postanowilam napisac cos o Stanach, bo jednak ani telewizja, ani filmy, ani gazety nie oddaja w pelni amerykanskiej rzeczywistosci. Nawet ja nie uwazam sie za ekspertke w tej dziedzinie choc udalo mi sie troszke pozwiedzac i mieszkam tu juz pare lat.
Przed przyjazdem wysmiewalam sie z jowialnych amerykanow, uwazalam ze sa sztuczni, falszywie usmiechnieci i musze sie przyznac ze bylam bardzo antyamerykanska. I nadal troche mnie smiesza, ale juz w inny sposob, i juz mnie to tak nie razi. Docenilam bardzo ta ich pogode ducha, nie dziwie sie juz ze nieznajomi mowia mi czesc, usmiechaja sie do mnie, zagaduja przyjaznie. Polacy bardzo szydza z tego amerykanskiego: how are you? ale nie wyobrazacie sobie jak bardzo to poprawia humor, jak od razu przywoluje usmiech na twarzy mimo ze wiesz ze to tylko grzecznosciowy zwrot.
Co jeszcze mnie zaskoczylo w Stanach? Ilosc otylych ludzi! Uzywajac slowa : "otyly" mam na mysli czlowieka z baaaardzo duza nadwaga, tak wielka czasami ze nie moze juz chodzic o wlasnych silach. Najdziwniejsze bylo dla mnie to ze nikt sie tego nie wstydzi, wszystkie grubasy chodza tak frywolnie ubrane jakby naprawde myslaly ze ogladanie ich wylewajacego sie wszedzie cielska bylo najwieksza przyjemnoscia kazdego przechodnia.
Ale jak tu sie dziwic ze ludzie tyja skoro dieta jaka sobie serwuja na codzien zadowolilaby slonia chyba. Gotowanie obiadkow w domu nie lezy w naturze amerykanow, najczesciej jedza mrozonki, zamawiaja pizze, lub inne niezdrowe i baardzo tuczace zarcie z niezliczonej ilosci fast food'ow albo chodza do restauracji gdzie porcje sa po prostu kosmiczne! Ja sama po przyjezdzie do Stanow przytylam bagatela 20kg i czulam sie jak slonica doslownie. Na szczescie w pore sie opanowalam, zmienilam diete, zaczelam cwiczyc i wrocilam do swojej polskiej figury.
Problemem amerykanow - przynajmniej tych nie mieszkajacych w bardzo duzych miastach z komunikacja miejska - jak Nowy Jork na przyklad, jest totalny brak ruchu.
Wszedzie trzeba dotrzec samochodem, bo odleglosci sa ogromne, a nawet gdyby sie chcialo je jednak pokonac to brak chodnikow calkowicie to uniemozliwia. Jakby tego bylo malo wiele spraw mozna zalatwic nawet nie wysiadajac z samochodu korzystajac po prostu z tak zwanego Drive-Thru - nie dotyczy to tylko McDonald'a, ale wszystkich innych restauracji tego typu, a ponadto rowniez apteka jest taka, bank, sklep z alkoholami, nawet slub mozesz wziac w taki wlasnie szybki sposob w Las Vegas!
Chcialam jeszcze korzystajac z okazji zdementowac pogloske jakoby pieniadze lezaly tutaj na ulicach:) - niestety tak latwo nie jest. Trzeba rownie ciezko pracowac jak w Polsce z ta mala roznica ze jesli masz dobra prace to stac Cie na wiecej, bo produkty spozywcze, ciuchy, doslownie chyba wszystko jest tansze - po prostu jest wieksza wartosc nabywcza pieniadza. Tak wiec idac na tygodniowe zakupy nie musisz sie martwic ze nie starczy ci do konca miesiaca, i nie trzeba zbierac przez 3 miesiace na pare butow albo jakis ladny ciuszek - nie wiem jak wy ale ja tak wlasnie kupowalam sobie rzeczy w Polsce:( Jak kupisz dom na kredyt, ktory dosyc latwo dostac - no chyba ze nie masz stalej pracy i zla historie kredytowa, to nie zezra Cie comiesieczne raty i odsetki. To wszystko sprawia ze zycie tutaj wydaje sie lepsze i latwiejsze.
Szybciej i latwiej zalatwia sie wszelkie urzedowe sprawy, bo nie ma az takiej biurokracji jak w Polsce. Zrobienie prawo jazdy nie pochlania tutaj kupy pieniedzy, czasu i nerwow - praktycznie to tylko formalnosc, ktora kosztuje 25$ i wymaga od Ciebie zdania tesciku na komputerze i krotkiej jazdy z instruktorem po parkingu dla sprawdzenia czy w ogole potrafisz jezdzic.
Na razie tyle tych moich osobistych spostrzezen, musze konczyc bo Maycia juz sie obudzila i zaczyna troszke pojekiwac :)
A propos Mayci wczoraj miala pierwsze strzyzenie - obcielam jej pare kosmykow ktore wpadaly juz jej do oczek :)
Pozdrawiam wszystkich odwiedzajacych!

13 komentarzy:

  1. Hej!Fajnie ze napisalas jak jest w Stanach ale ciekawia mnie jeszcze inne rzeczy np.czy widoczna jest na codzien przestepczosc o ktorej tyle sie mowi,czy ludzie maja bron w domach a takze jak sie czujesz jako Polka w Stanach czy gorzej niz Amerykanie?Ciekawi mnie tez czym sie zajmowalas w Stanach przed wyjsciem za maz i urodzeniem Majci,czy czyms ambitnym,bo wkoncu skonczylas studia choc nie wiem jakie?Czy dyplomy polskich uczelni sa wazne w stanach.Czy nie ma sie opieki medycznej jak sie jest biednym,bo tak slyszalam itd?pozdrawiam:)Kasia z Gdanska

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Kasiu!
    Jak wczesniej napisalam - moze sie wydawac ze zycie w Stanach jest latwe, rzeczywistosc nie jest bajka jak niektorzy sobie moze mysla. Sa plusy i minusy mieszkania tutaj.
    Ale po kolei, jesli chodzi o przestepczosc to mysle ze w Polsce macie z nia wiecej stycznosci niz ja tutaj. Byc moze dlatego ze mieszkam na przedmiesciach Tampy, w kazdym razie prawie nigdy nie zamykam samochodu, podczas gdy moim rodzicom skradziono samochod z parkingu strzezonego w Poznaniu!
    Tutaj duzo sie slyszy o tzw: sex offenders czyli ludziach popelniajacych przestepstwa na tle seksualnym, najczesciej na dzieciach - bylo duzo takich przypadkow i wszyscy sa strasznie przewrazliwieni na tym punkcie.
    Nie zauwazylam tez broni w domach amerykanow, ale nie patrzylam we wszystkich:)
    Jako Polka nie czuje sie wcale gorzej od amerykanow, to kraj imigrantow, prawie kazdy mowi z akcentem, kazdy skads pochodzi - to jest zreszta pierwsze pytanie jakie amerykanie zadaja:skad jestes? Nie spotkalam sie z zadna negatywna reakcja, wrecz przeciwnie. Nikt nie mial do mnie pretensji ze mowie z akcentem, kazdy chwali ze dobrze wladam angielskim.
    Tak skonczylam studia, ale bedac tutaj nielegalnie nie moglam starac sie o zadna legalna prace, poniewaz nie mialam zadnych amerykanskich dokumentow, ani nawet amerykanskiego prawa jazdy. Poza tym to nie Chicago ani Nowy Jork gdzie mozesz sobie mieszkac i pracowac nielegalnie przez cale zycie znajac jedynie pare slow w jezyku angielskim. Moja ambicja i problemy kregoslupem nie pozwolily mi pracowac jako sprzataczka, wiec bylam niania. Tym sposobem dosyc szybko opanowalam jezyk. O ile mi wiadomo dyplom polskiej uczelni trzeba tutaj nostryfikowac, w jaki sposob zalezy chyba od zawodu jaki chcesz wykonywac - chcac byc tutaj lekarzem trzeba zdac powazniejsze egzaminy i zaliczyc jakies dodatkowe klasy. Zamierzam zainteresowac sie ta sprawa juz niedlugo bo jako posiadaczka zielonej karty moge juz cos zrobic w tym zakresie.
    A jesli chodzi o opieke medyczna to niestety Stany nie sa panstwem opiekunczym. Jesli sobie nie wykupisz ubezpieczenia to go po prostu nie masz, co oznacza ze za wszystko musisz placic z wlasnej kieszeni. A koszty sa naprawde duze! Najlepiej gdy Twoja firma wykupuje ci to ubezpieczenie, ale odciaga ci za to z wyplaty. Nawet jesli masz ubezpieczenie to w zaleznosci od jego rodzaju pokrywa okreslony procent kosztow, reszte placisz sam. Tak wiec nie oplaca sie tutaj chorowac :)
    Koncze bo Maycia placze!
    Pa!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesc Asiu!
    Czy jako zona Wiesia jego ubezpieczenie pokrylo koszty Twego porodu? Pytam poniewaz slyszalam ze porod jest bardzo drogi w stanach, i jesli masz ubezpieczenie to moze ono calosci nie pokryc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Oj cos sie dzieje dziwnego z tym naszym blogiem - swiruje, muli sie - teraz pokazuje ze jest tylko jeden komentarz podczas gdy sa juz 3...Mam nadzieje ze to jest tylko opoznienie...
    Odpowiadam na pytanie Justyny: tak mamy ubezpieczenie, nawet dosyc dobre, ale ono pokrywa tylko 90% kosztow i zaczyna je pokrywac dopiero gdy zaplacisz deductible - to jest taka oplata roczna, w naszym wypadku to bylo 250$ ale po narodzeniu Mayi stalismy sie rodzina - jakbysmy wczesniej nia nie byli:) i oplata wzrosla do 500$
    Ciaza i porod jest rzeczywiscie bardzo droga impreza w Stanach. Moi znajomi nie mieli ubezpieczenia i przez cale 9 miesiecy z porodem wydali 10 tys $ z tym ze oplate za porod w czesci pokryla im jakas fundacja bo suma byla astronomiczna.
    My jeszcze pare dni temu dostalismy rachunek za badanie Mayci w szpitalu.
    Ale musze przyznac ze opieke mielismy wspaniala, zarowno w czasie ciazy jak i w szpitalu - gdzie spedzilam tylko 24 godz!!! Mialam swoj pokoj do rodzenia i wlasna polozna, a pozniej nowy pokoj po porodzie, gdzie bylam z Maycia i Wiesiem. Przy porodzie mogly byc obecne 3 osoby - bez zadnych dodatkowych oplat czy zezwolen, a pozniej Wiesiu zostal ze mna na noc - mial nawet kanape do spania:)
    W zeszlym roku Wiesiu mial operacje usuniecia woreczka zolciowego - przyjeli go o 4tej po poludniu, o 6stej mial operacje a rano o 9tej juz go odbieralam ze szpitala - ta przyjemnosc kosztowala nasze ubezpieczenie 17 tys $!!!!
    Tak wiec jesli ktos chce emigrowac do Stanow a nie cieszy sie najlepszym zdrowiem to radze mu pozostac w kraju :)
    Pa!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czesc!Dzieki za odpowiedz,te koszta mnie przeraziły!W Polsce narzekamy na słuzbe zdrowia ale przeciez nawet bezrobotni maja opieke zdrowotna.A co jesli ktos miał wypadek i jest to kwestia ratowania zycia czy jak nie ma ubezbieczenia i pieniedzy to jest skazany na smierc???nie ma zadnej opieki socjalnej???Moj chlopak mial ostatnio tez wycinany woreczek zolciowy, byl tydzien w szpitalu ale nie musial placic 17 tys$,nie liczac skladek zdrowotnych:)pozdrawiam.Kasia zGdanska

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Kasiu!
    Az tak bardzo sie nie orientuje jak ten caly system dziala - wiem ze tu w Stanach zawsze znalezc mozna jakies alternatywne rozwiazania. Kazdy szpital i lekarz udzieli pierwszej pomocy i bedzie leczyl schorowanego czlowieka bo takie jest prawo i obowiazuje ich przysiega Hipokratesa. Nie beda jednak zlecac kosztownych badan ani przeprowadzac jakiegos drogiego leczenia czy tez operacji ktore nie sa niezbedne jesli nikt im za to nie zaplaci. Sa tez takie organizacje ktore pomagaja placic ludziom rachunki medyczne. Poza tym mozna wszystkie koszta rozlozyc na raty i splacac je latami. Nikt nie jest wiec skazany na smierc aczkolwiek nie jest zbyt dobrze nie miec zadnego ubezpieczenia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja prawko zdałam dopiero za 3 razem... a i tak uważam to za sukces bo znam osoby ktore podchodzą 11 raz. Pod tym wzgledem w Stanach macie super. Pozdrawiam!! PS W Polsce nareszcie zawitało lato dziś jest 28 stopni:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Asiu!Mam takie pytanko,w jakim jezyku mowicie do Majci,po polsku,angielsku czy w obu?pozdrawiam.Kasia z Gdanska

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam!
    Gratuluje ladnej pogody - wreszcie:) My za to mamy deszczowy dzien poniewaz do wybrzeza Florydy zbliza sie pierwsza burza tropikalna - Alberto - w tym roku - byc moze zanim dotrze do ladu bedzie juz pierwszym huraganem w tym sezonie!
    Jesli chodzi o prawo jazdy to musze sie pochwalic ze ja zaskoczylam wszystkim w tym sama siebie i zdalam w Polsce prawo jazdy za pierwszym podejciem :)
    Odpowiadajac na pytanie Kasi - w domu rozmawiamy po polsku i tak tez Maycie uczymy. Oczywiscie ma kontakt takze z jezykiem angielskim - bo ksiazeczki i zabawki mowia do niej w tym wlasnie jezyku, a takze ludzie z naszego otoczenia. Chcialabym zeby nauczyla sie polskiego w mowie i w pismie, a angielskiego praktycznie sama sie nauczy, nie bedzie miala z tym problemu - dzieci latwo przyswajaja jezyki!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej Asiu, ja po raz pierwszy choc podgladam Twoj blog juz od dawna :)
    Musze Ci powiedziec ze mnie tez interesowalo jak mowicie do Mayi w domu ale teraz juz wiem i uwazam ze to fantastycznie ze chcesz ja uczyc polskiego - niektorzy maja tak pokielbaszone w glowie, ze jak tylko wyjada to od razu chca zapomniec o jezyku, kraju i o wszystkim co tu mamy. Choc nie moge ukrywac ze gdziec tam w moim serduszku kreci sie taki maly zlosliwy chochlik, ktory Ci zazdrosci tego wyjazdu, bo bardzo chetnie bym wyjechala stad - ale dosc tego biadolenia !! :)
    Maycie masz przecudowna, sama mam corcie juz troche starsza od Twojej - moja Pola (Paulinka) ma juz 2 latka :)i jestem nia zauroczona. Jezeli chodzi o zabki, to moja doktor mowila zeby poprostu mrozic gryzaki i takie zamrozen dwac dziecku do gryzienia - Poli bardzo pomgalo. To podobno lagodzi bol i sprawia ze dziaslo troszke sie obkurczaja. Moja Pola jest starszna gadula, powtarza wszystko co uslyszy i teraz musimy bardzo uwazac na to jak sie do siebie odzywamy.
    A teraz z innej beczki, wracajac do wypowiedzi innych "czytaczy" Twojego bloga - ja nie uwazam zebys byla wystudiowana wrecz przeciwnie widze w Tobie radosc zycia i pogode ducha i tak trzymaj!!
    Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie, Ania z Piaseczna

    OdpowiedzUsuń
  11. Czesc Aniu!
    Gratuluje wspanialej coreczki :)
    Maycia tez pewnie bedzie gadula bo juz teraz jest bardzo wokalna i probuje gadac swoim jezykiem:)
    Jesli chodzi o trzymanie sie polskich korzeni - to ja nie zamierzam sie ich puszczac. Jestem bardzo dumna ze swojego pochodzenia i chcialabym zeby Maycia rowniez byla, bede ja uczyc polskich tradycji ktore w domu kultywujemy i wysylac do Polski na wakacje zeby sie w niej zakochala. Ponoc dzieci tu urodzone bardzo lubia jezdzic do Polski.
    A tak na marginesie musze ci powiedziec ze jezyka bardzo latwo zapomniec jesli sie go nie uzywa. Ja zawsze sie smialam z ludzi ktorzy spedzali troche czasu zagranica a potem sie jakali mowiac w ojczystym jezyku - ale mi tez sie juz to przytrafilo i Wieskowi rowniez niestety. To jest strasznie frustrujace bo nie mozna sobie przypomniej polskich slow - do glowy przychodza tylko angielskie odpowiedniki, zapomina sie ortografii i gramatyki. Ale od kiedy mieszkamy razem w domu mowimy tylko po polsku i to nam bardzo pomaga.
    Ja nigdy nie bede myslala o sobie jako o amerykance, nawet jak dostane juz obywatelstwo tego kraju, zawsze bede polka i pewnie zawsze bede tesknic.
    Pozdrawiam Cie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam Asiu!Troche zaniedbujesz swoj blog ale rozumiem ze Majcia nie daje ci wiele wolnego:)Jak tam przezyliscie ten huragan,dla Polakow to abstrakcja taka pogoda, troche przerazajace!Jak sie przed tym chronicie?A tak poza tym to czekam na wasze nowe fotki,może więcej waszego domku,bo amerykanskie domki sa takie cudowne,w Polsce mozemy o tym tylko pomarzyc niestety:(A ten pokoj Majci taki slodki:)pozdrawiam.Kasia z Gdanska

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej!
    No rzeczywiscie Maycia nie daje mi zbyt wiele wolnego - biedulka znowu ma jakis atak zabkowania:(
    Wlasnie mam zamiar napisac cos o huraganach na Florydzie, miejmy nadzieje ze uda mi sie zrealizowac ten pomysl niedlugo:)
    Nie fotografujemy domu zeby uniknac posadzenia o chwalenie sie "swoim bogactwem" :)
    Na urzadzenie pokoika Mayci poswiecilam z Wiesiem duzo czasu i energii bo chcialam zeby moja corka miala pokoik o ktorym ja zawsze marzylam ale niestety nigdy nie posiadalam.

    OdpowiedzUsuń