piątek, 18 marca 2022

Przerwa wiosenna w Pensacoli i Nowym Orleanie

 W Stanach dzieci nie maja ferii zimowych tylko przerwę wiosenna - Spring Break. Przypada ona zazwyczaj na polowe marca - przynajmniej w naszym stanie. Oznacza to zazwyczaj, ze wszyscy z polnocnych Stanów - gdzie jeszcze czasami trwa zima (tak jak w Polsce) zjeżdżają się na plaże Florydy, bo u nas mimo ze jeszcze nie upalnie to jednak jest dużo cieplej.

W zeszłym roku byliśmy na Key West w tym roku postanowiliśmy ruszyć w druga stronę Florydy - gdzie jeszcze nas nie było czyli na tak zwanym panhandle czyli północna częśc Florydy, która wyglada trochę jak raczka rondla. 

Zarezerwowalismy ten wyjazd na początku lutego sądząc, ze pogoda tak jak zwykle będzie kooperować z naszymi planami....jakże się myliliśmy:) 

Kiedy zorientowaliśmy się, ze aura nam nie dopisze na wyjezdzie było już za późno żeby skancelowac rezerwacje - stracilibyśmy kasę, więc stwierdziliśmy ze skorzystamy z tego wyjazdu jak tylko będzie można, bo plażowanie raczej odpadnie.

Jechaliśmy tam 6 godzin z Tampy i przywitał nas ziąb, bo oczywiście akurat przechodził pożądny zimny front związany z przetaczająca się zła pogoda na północy Stanów.



Widok z balkonu naszego wynajętego apartamentu




Wybraliśmy się na obiad w restauracji "Fish House" która serwowała różnorodne dania rybne




A po powrocie zastaliśmy taki widoczek...




Następnego dnia wyruszyliśmy dalej korzystając z okazji, ze znajdowaliśmy się tylko 3 godziny od Nowego Orleanu ....przekroczyliśmy granice trzech stanów by się tam dostać....Alabamy,




Misisipi,



I w końcu Luizjany - przegapiłam znak ale most był na granicy:)



Aż wreszcie dotarliśmy do sławnego Nowego Orleanu i szczerze wam powiem nie był to piękny widok.

W drodze do słynnego Francuskiego Kwartału (French Quarter) czyli serca Nowego Orleanu widać było wszędzie spustoszenie i zniszczenie po licznych huraganach, które przetoczyły się przez to miasto w ostatnich latach - szczególnie po Katrinie. Chyba z 1/3 domów miała jeszcze dachy pokryte folia, duża część była zniszczona tez  w jakiś inny sposób, nawet wszystkie słupy wysokiego napięcia wyglądały w jakby miały nieźle wypite - wykoślawione i ledwo stojące. 

A tak wyglądała "najladniejsza" część miasta


Katedra St. Luis z pomnikiem Jana Pawła II 


Skwer Jackson'a z jego pomnikiem








W tle można zobaczyć statek parowy, którym można się przepłynąć...



Oczywiście nie omieszkaliśmy skosztować słynnych beignets czyli pączków z Nowego Orleanu serwowanych w kawiarni Cafe du Monde. Do której była kilometrowa kolejka - widać na zdjęciu za nami. Ale ponieważ nie przyjechaliśmy do Nowego Orleanu by spędzić 2 godziny w kolejce po paczki...podeszłam bliżej do tej kawiarenki i znalazłam drugie okienko z którego sprzedawali te same paczki za gotówkę  i kolejka była dużo, dużo krótsza:)) Po 15 minutach już zasiedliśmy do jedzenia, i tym razem tez nie było rewelacji - prawie takie same paczki piekłam kiedys z moja babcia na bazie serka homogenizowego. 



Pochodziliśmy trochę uliczkami - niektóre były naprawdę malownicze i urocze a niektóre przypominały pijacki rynsztok...


Poniżej najbardziej znana ulica w Nowym Orleanie - Bourbon Street - moim zdaniem prezentowała się najgorzej i nie mogłam się doczekać by z niej zejść...




A tutaj z moja wspaniała patronka - Joanna D'Arc



Wykupiliśmy sobie chodzoną wycieczkę z przewodnikiem, której tematem przewodnim były duchy, voodoo i wampiry:)
Dowiedzieliśmy pare przerażających ciekawostek związanych z kilkoma kamienicami, poniżej Apteka Francuska, która była miejsce medycznych eksperymentacji człowieka podającego się za aptekarza...







Ta rezydencja niżej miała być siedziba rzekomego wampira, który pomieszkiwał tam przez 5 lat 







Cieszę się ze udało nam się odwiedzić Nowy Orlean - mieliśmy w planach ta lokacje kiedy zaczęła się pandemia i musieliśmy odwołać cały wyjazd, tym razem nam się udało ale wiem ze są piękniejsze miejsca w Stanach...

Następnego dnia w Pensacoli obudziliśmy się do takiego widoku


I jak wyszliśmy z naszej kwatery myśleliśmy ze nam głowy urwie


W związku z tym szaleństwem pogodowym dopiero w dniu naszego wyjazdu udało nam się wejść na ta piękna plaże żeby chociaż sobie zrobić zdjęcie, bo mimo słonecznej aury to jednak nadal nie była to dla mnie temperatura odpowiednia do plażowania:( 



Mimo wszystko nasz wyjazd uznaje za udany, bo się odbył, spędziliśmy dużo czasu razem jako rodzina - co jest ostatnio rzadkością ze względu na nastoletność naszych dzieci, zwiedziliśmy trochę miasto, które mieliśmy na liście do zobaczenia i odpoczęliśmy trochę od naszej codzienności.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz