wtorek, 12 maja 2020

Domowe, kwarantannowe projekty

Korzystając z czasu na naszej kawarantannie doprowadziliśmy do skutku parę projektów, które miałam w zanadrzu, ale zawsze brakowało mi czasu albo pieniędzy, albo ochoty:)

Pamiętacie jak remontowalismy małą pół-łazienke gościnną przy kuchni w zeszłym roku...może przypomnę zdjeciowo, tak wygladała przed remontem...


A tak po...




I ogólnie byłam zadowolona z efektu końcowego, ale jeśli się przyjrzycie to zauważycie, że nie zmieniliśmy lustra w ogóle, zostawiliśmy to stare - za namową moich rodziców, chociaż miałam w planie je zmienić. I tak sobie mieszkaliśmy z tym starym lustrem i za każdym razem jak wchodziłam do tej łazienki raziło mnie w oczy, bo może tego nie widać na tym zdjęciu, ale widać było, że jest stare i uchwyty były pordzerwniałe i przed malowaniem je obkleiłam a po malowaniu widać było w kilku miejscach różne niedociągnięcia, poza tym moim zdaniem było za wielkie trochę więc moim pierwszym przedsięwzięciem na kawarantannie była wymiana tego lustra.
Okazało się to trochę skomplikowane, bo pod starym lustrem nie było pomalowane, trzeba było również zaklajstrować dziury po śrubach trzymających a  nowe lustro jest trochę mniejsze. Klajstrowane zmieniło teksture naszej ściany,  musielismy użyć taki specjalny spray, który przywraca teksture - ale oczywiście nie zupęłnie taką samą, trzeba było również wyrównać papierem ściernym. Potem okazało się, że nie mamy już na składzie tej zielonej farby!!! Całe szczęście, że mam taka dobrą pamięć i pamietałam nazwę tego odcienia:)
Ale koniec końców po wielu perturbacjach nasze nowe lustro wygląda teraz tak:



Ma kolor takie miedziano - różowo - złotawy pasujący do naszych obrazków na ścianach i fajny styl.
A ściana pod spodem wygląda jak nowa:)

Poza tym męczyła mnie też nasza lampa w jadalni, która po remoncie również pozostała stara i przynajmniej jak dla mnie aż prosiła się o zmianę...gwoli przypomnienia, tak nasza jadalnia wyglądała po malowaniu, ze stołem i dwoma szafkami i ze zdechłym żyrandolem:)




A tak, jak dodaliśmy krzesła, zasłonki, obrazy, i stojak na wina...




Od kilku miesięcy szukaliśmy odpowiedniego żyrandola, który podobałby się nam obydwojgu i myślałam, że już wybraliśmy jeden...ale Wiesiu zdawał sie nie być do końca przekonany i zaczął znowu szukać...
Jak już wspomiałam we wcześniejszym poście Wiesiu jest naszym oświetleniowcem domowym, więc dałam mu wolną rękę  w tych najnowszych poszukiwaniach i nawet jak wybrał w końcu lampę chociaż mnie aż tak nie oszołomiła ale widziałam, że jemu się strasznie podoba...poza tym pasuje do lampy na klatce schodowej, którą też sam znalazł a ja zaaprobowałam, a która wygląda tak:


No więc zamówił żyrandol do jadalni, ale jak przyszedł to sie trochę zszokowaliśmy jego wielkością, chociaż Wiesiu sprawdzał wymiary przez zamawianiem... Tak więc memo, że też ma taki dłuższy łańcuch jak ta lampa powyżej to zdecydowalismy zawiesić ją zupełnie pod sufitem...



Jak widać nie jest centralnie nad stołem niestety, bardzo nad tym ubolewam, ale nie jesteśmy w stanie ustawić stołu zupełnie na środku jadalni. Wygląda całkiem nieżle, szczególnie po zapaleniu.

Kolejnym zakupem była lampa do biblioteki, i musiała byc stojąca, bo tam w ogóle nie ma opcji na lampe wiszącą z sufitu, więc zamówiliśmy taki "zgarbioną" lampę stojącą i wygląda teraz tam tak:



Następnie zamarzyła mi się tapeta. wymyśliłam sobie, że zrobimy taki akcent na ścianie w naszym bonusowym pokoju dziecięcym z moim ulubionym tropikalnym wzorem. 

Tutaj przy pracy, która okazała się bardziej skomplikowana niż myślałam oczywiście, mimo, że ta tapeta nie potrzebowała kleju, działała jak naklejka, ale oczywiście nie obyło się bez sztukowania:)


A tutaj niemalże skończona...


I efekt końcowy



Ale największy nasz zakup i zmiana dotyczy naszego patio. Od momentu wprowadzenia się chciałam mieć wygodne meble na patio, gdzie moglibyśmy mieć gości i relaksować się, ale zawsze było coś ważniejszego w planach. Tym razem kiedy dowiedziałam się, że w ramach pomocy federalnej dostanę extra kasę postanowiłam ją zainwestować w moje marzenie.

Oto zdjęcie przed...


A tak wygląda z nowymi meblami...




I na dokładkę Wiesiu kupił sobie nowy grill - jakiś specjalny palony na takie specjalne drewno


Już wypróbowaliśmy, steaki wychodzą rewelacyjne z tego cudeńka:)

Cieszę, że z tego siedzenia w domu wyniknęło coś pozytywnego i namacalnego, widocznego dla każdego nie tylko drobne zmiany organizacyjne, które też sobie porobiłam.
Mam nadzieję, że Wam też się udało zrobić rzeczy i projekty, na które wcześniej nie mieliście czasu.
Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz