czwartek, 11 września 2014

Portland

W Portland w dniu naszych odwiedzin mialo padac caly dzien, ale na szczescie deszczowo bylo tylko wczesnie rano,  potem zrobilo sie pochmurnie, a popoludniu wylonilo sie nawet slonce. Z racji prawdopodobnego deszczu zaplanowalismy sobie troche luzniejszy dzien zwiedzania:)
Na pierwszy ogien poszla najbardziej znana latarnia - Portland Head Light
Bylo ponuro, troche mgliscie i chlodno - dokladnie tak jak sobie wyobrazalam:)



Nastepnie zajechalismy zobaczyc Spring Point Lighthouse, zeby do niej podejsc musielismy przekroczyc usypane z glazow molo - interesujacy spacer:)


W koncu podjechalismy do centrum Portland - na kawke i ciasteczko, i pochodzilismy sobie troche ulicami tegoz miasta. I musze przyznac, ze to jest takie miasto z klimatem - jak Krakow, bardzo urokliwe, nieco ospale, ale moze dlatego tak mi sie tam podobalo. Brukowane chodniki, starsze kamienice, ciekawe sklepiki - zadnych wielkich domow handlowych, sieciowek, jakies interesujace ksiegarnie, kilka sklepow dla turystow - gdzie kupilismy sobie fajne koszulki, ale nie z taka plastikowa taniocha, ale z wyrobami artystycznimi i innymi pamiatkami. 
Po zejsciu do portu, gdzie odplywaly statki na ogladanie wielorybow zalowalam, ze nie mielismy czasu na taki kilku godzinny rejs, bo super fajnie bylo by zobaczyc jakiegos wielorybka:)



Nastepnie udalo nam sie zahaczyc o Permaquid Point Lighthouse.
Tam nawet udalo mi sie wejsc na szczyt latarni - Wiesiu nie byl zainteresowany, powlazilam tez na wszystkie mozliwe skalki na jakie moglam:)))




Wreszcie troche juz zmeczeni, zglodniali i zziebnieci wyladowalismy w Camden - bardzo malowniczym miasteczku turystycznym w gorach, ale jeszcze na wybrzezu. 
Podobalo  by mi sie tam duzo bardziej gdyby nie bylo mi tak starsznie zimno:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz