Przeczytalam ten artykul, ktory bardzo polecam...i procz wielkiego zalu i smutku czuje tez wielki podziw dla mojej imienniczki i jej dzielnego synka. Nie wiem czy mialabym w sobie tyle spokoju i madrosci w takiej sytuacji...Mysle, ze Jas wyrosnie na bardzo madrego i dobrego czlowieka:)
Moje dzieci sa straszne dziecinne, egoistyczne, rozkapryszone i humorzaste - jak to dzieci. Ale czasami chcialabym zeby nie postrzegaly swiata tylko przez pryzmat otrzymanych lub obiecanych zabawek, zeby bardziej docenialy to, co maja, to, czego doswiadczaja, to, co im sie oferuje...Z drugiej strony wolalabym jednak zeby nigdy nie dotknelo ich to, co spotyka malego Jasia:(
Dziekuje, ze sie podzielilas Asiu....Madrosc i szczerosc tego artukulu jest niesamowita...Ten artukul to lekcja zycia. Czasem tak ciezko docenic ten cud, jakim jest zycie, az do momentu kiedy stajemy twarza z twarz z perspektywa jego utraty....Jowita
OdpowiedzUsuńPiekny artykul. Ja rowniez podziwiam ta kobiete. To jest niesamowite jak czlowiek potrafi "kontrolowc" wszystko ze swiadomoscia tego, ze niedlugo moze odejsc :(. Smutne jest to, ze nikt nie potrafi juz pomoc w walce z choroba :(. Pomimo wszystko tacy ludzie jak Joasia pykaja nas w glowe i otwieraja oczy na swiat, na to zeby czlowiek docenial wiecej, cieszyl sie zyciem, bo czasu nie da sie cofnac :(
OdpowiedzUsuńPzdrawiam
Agata
Również przeczytałam artykuł i wstrząsnął mną totalnie... z jednej stronie tragedia, z drugiej pogodzenie ze śmiercią i spokój. Trafiłam później na bloga Asi i co dziwnie zbiegło się to z otrzymaniem przeze mnie listu z fundacji DKMS, że zostałam zarejestrowana jako potencjalny dawca :) może kiedyś ja pomogę takiej tragedii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło,
Marta
www.zycjac-z-pcos.blog.pl