niedziela, 31 grudnia 2006

Pierwsze urodzinki Mayci!

Witam wszystkich z Północnej Karoliny, gdzie parę dni temu 23-ego Grudnia, obchodziliśmy roczek naszej córeczki. Był tort, duuuużo prezentów i trochę zdezorientowana solenizantka, która nie bardzo wiedziała co to za zamieszanie wokół jej osoby. Najbardziej Mayci podobały sie oczywiscie prezenciki urodzinowe. Torcik spróbowała owszem, ale jak sie okazało krem malinowy - przepyszny nawiasem mowiąc, nie przypadł jej do gustu.
Oto parę fotek z maycinego przyjęcia!

foto-album...foto-album...foto-album...

czwartek, 21 grudnia 2006

Święta, święta, święta!

Hej! Zapewne wszyscy przygotowujecie sie do swiat, ja rowniez. Ale szybko pisze pare slow, bo jutro juz wyjezdzamy do Pn. Karoliny i nie wiemy wlasciwie jak dlugo tam zabawimy.

Chcialam Wam wszystkim zyczyc wspanialych, smakowitych, pogodnych i radosnych, ale przede wszystkim rodzinnych i tradycyjnych Swiat Bozego Narodzenia! Oby Gwiazdor tego roku byl bardzo bogaty, a swiateczne potrawy i wypieki przepyszne! Zycze Wam rowniez szczesliwego nowego roku, aby przyniosl Wam same mile niespodzianki!



I jeszcze dziekuje Wam ze tak wiernie towarzyszyliscie nam przez ten ostatni rok, pilnie sledziliscie postepy Mayci i czytaliscie ta moja pisaninie. Dzieki Wam moje zycie nabralo innego wymiaru, bo podarowalicie mi ta swiadomosc ze gdzies tam daleko za oceanem i nie tylko zreszta:) sa ludzie ktorzy o nas mysla i sprawdzaja regularnie co sie u nas dzieje i jak Maycia sie rozwija. A to naprawde wspaniale uczucie wiedziec ze jest ktos kto o tobie czasem pomysli:)

Dla nas swieta beda juz zawsze jeszcze bardziej szczegolne niz kiedys, bo to rocznica urodzin naszej corki:) To wlasnie w wigilie zeszlego roku przywiezlismy ja do domu i az lezka mi sie w oku kreci na wspomnienie tych chwil. Taka byla wtedy malenka, a teraz... urzadza sobie pokazy gimnastyki artystycznej ze wstazka, ucieka przede mna jak cos zbroi albo przywlaszczy sobie cos czego nie powinna nawet dotykac:), rozkazujaco pokazuje paluszkiem na to, co sobie zyczy i gada jak najeta w swoim mayciowym jezyku. Wczoraj po raz trzeci juz zrobila siusiu na swoj nocniczek, a dzisiaj wypila cala butelke mleczka od krowki:) A jak zobaczy sie w lustrze to z zawstydzonym troszke usmiechem mowi: mama. Tak wiec trudno czasami rozroznic czy moja corka mowi o sobie czy moze o mnie:) Aktualnie jestesmy w trakcie nauki zdmuchiwania swieczki, ale efekty sa niezadowalajace bo Maya chetniej by ogienek dotknela niz zdmuchnela.

Musze wracac do swoich przygotowan przedswiatecznych, trzymajcie sie cieplo i pomyslcie o nas lamiac sie oplatkiem, my tez o was pomyslimy. Pozdrawiam bardzo swiatecznie!!!

czwartek, 14 grudnia 2006

"Oko dnia"

Wlasnie przeczytalam interesujaca ksiazke autorstwa Jonathan'a Carroll'a - mojego ulubionego pisarza. Nie wiem czy kiedykolwiek czytaliscie cos jego piora - doslownie bo ponoc swoje maszynopisy przepisuje piorem wiecznym, ktorego pozniej juz nie uzywa, bo twierdzi ze jest juz martwe. Jego ksiazki sa niesamowite, mistyczne, zakrecone i nie da sie ich w ogole opowiedziec:), ja ogolnie nie przepadam za zadna fantastyka, ale on pisze tak wspaniale, ze jak zaczne czytac to nie potrafie sie oderwac.
Ta tez mnie nie zawiodla. "Oko dnia", bo taki nosi tytul jest zapisem blogu pisarza. Niby nic wielkiego, tylko jego refleksje na temat tego, co dzieje sie w jego zyciu, tego, co obserwuje na codzien wokol siebie - zazwyczaj opisuje jakies dziwne, smieszne i bardzo niezwyczajne sytuacje:), fragmenty jego najnowszej ksiazki, listow, ktore otrzymuje, anegdoty, ktore zaslyszal oraz wiersze i cytaty, ktore zbiera tak jak ja. A jednak wciaz jestem pod wrazeniem tej lektury. Wzruszylam sie kilkakrotnie czytajac. Bardzo polecam. Jesli jestescie wielbicielami tworczosci tego pisarza to tym bardziej polecam, bo ta ksiazka jest esencja wszystkiego co "carrollowskie" jesli mozna tak sie w ogole wyrazic:)
Co ciekawe ten moj ulubiony pisarz wydaje sie byc troszke zafascynowany Polska. Czesto wspomina swoje odwiedziny w naszym kraju, ludzi z ktorymi sie spotkal. Zamieszczone sa rowniez zdjecia z jego pobytu w Polsce oraz wiersz mojej ulubionej poetki Haliny Poswiatowskiej i Tadeusza Rozewicza.
Dla mnie to naprawde niesamowite. Wyobrazcie sobie, ze jestescie czyims fanem i ta osoba, ktorej tworczosc uwielbiacie okazuje sie lubic to co ty...np. pisanie piorem wiecznym, zbieranie rozmaitych cytatow, poezje Haliny Poswiatowskiej a nawet kraj z ktorego pochodzisz.
Byc moze to znaczy ze posiadacie podobna wrazliwosc, podobnie postrzegacie swiat a wiec jestescie do siebie odrobine podobni. A kto nie chcialby byc choc troszke podobny do czlowieka, ktorego podziwia???
Oto pare fragmentow z ksiazek Carrolla, ktore zatrzymalam dla siebie zapisujac w swoich pamietnikach:

"Może wszystkie smoki w naszym życiu są księżniczkami, które czekają tylko, żeby zobaczyć jak postępujemy chociaż raz pięknie i odważnie. Może wszystko, co nas przeraża jest w swej najgłębszej istocie czymś bezradnym, co pragnie naszej
miłości."

"Klucze do otwierania serca są wykonane z dziwnego materiału: rozbrajającego stwierdzenia jak grom z jasnego nieba albo ze specyficznego i seksownego sposobu poruszania się, któty mężczyzn zwala z nog, albo z mruczenia, na które ktoś inny może zdobyć się tylko w całkowitej samotności."

"Rok ma trzydzieści jeden milionów sekund. Tak niewiele z nich warte jest zapamiętania. A te, które są, wstrząsają i ranią nas bez końca."

"Kiedy dobry los zatrzymuje szczęście przed tobą zbyt szybko, możesz stać się podejrzliwy. Wahasz się zanim wsiądziesz. Ale obydwoje byliśmy porzucani wystarczająco wiele samotnych razy, by wiedzieć, że szanse daje nam tylko radość dzielona z drugą osobą. Innymi słowy nie myśl długo zanim zaczniesz działać"

"W życiu zdarzają się długie, spokojne okresy; coś w rodzaju oczekiwania na autobus w pogodny dzień. Nie ma się nic przeciwko długiemu wystawaniu na
przystanku, bo jest ładna pogoda i świeci słońce. Do nikąd nie trzeba się śpieszyć. Po jakiejś chwili zaczyna już się jednak zerkać na zegarek ponieważ jest wiele bardziej interesujących rzeczy, które można by robić. Wtedy przyjeżdża autobus."

"Każdy ma prawo podejmować wyzwania i cieszyć się wolnością. Człowiek zawsze ma prawo wyboru, wolną wolę. Sam decyduje o tym jakim nurtem będzie toczyło się jego życie, chociaż czasami tak bardzo boi się ryzyka. Woli tkwić w więzach zasad, reguł, tradycji bo tak jest po prostu bezpieczniej. Bunt kosztuje. Ale czy zastanawiamy się ile może kosztować brak buntu?"


Mam nadzieje ze to was choc troche zachecilo do siegniecia po jakakolwiek ksiazke tego autora...
Polecam!

sobota, 9 grudnia 2006

Życzenia urodzinowe

Chcialabym dzisiaj zlozyc zyczenia urodzinowe i imieninowe pewnemu mezczyznie.
Mezczyznie, ktory ma bardzo duza slabosc do slodyczy i drogiego sprzetu elektronicznego.
Mezczyznie, ktory mruczy jak wielki czarny kocur kiedy sie go budzi, i ma taka cierpliwosc, ze moglby chyba kamien ugotowac :)
Meżczyznie, ktory pasjonuje sie wszelkim robactwem i spedza godziny przed komputerem "bawiac sie" jak twierdzi lakonicznie.Mezczyznie, ktorego moja corka uwielbia, ja zreszta tez:) Mojemu kochanemu mezowi!
Zycze mu, zeby mial wiecej czasu dla mnie i Mayci, by mogl spedzac wiecej czasu z nami, bo tesknimy bardzo za nim!
I chcialabym jeszcze, zeby w dniu swoich urodzinek wiedzial, ze jesli bedzie trzeba to naucze sie wlaczac telewizor nawet piecioma pilotami, i pojade zobaczyc motyle tyle razy ile zapragnie, i wywabie te wszystkie plamy, ktore produkuje ostatnio masowo:),i obejrze z nim kolejny ambitny film, ktory dostal nagrode na festiwalu na Kaukazie na przyklad, i powtorze nawet piec razy to, co powiedzialam, a czego jak zwykle nie doslyszal, poniewaz bardzo go kocham!

wtorek, 5 grudnia 2006

Spóźnione zdjęcia...

foto-album...foto-album...foto-album...

Słomiana wdowa

To ja slomiana wdowa:) jestem slomiana wdowa nawet jak moj maz jest w domu bo w gruncie rzeczy i tak jakby go nie bylo tak jest zapracowany:( Dlatego wlasnie nie pojawiaja sie ostatnio zadne nowe zdjecia na naszym blogu - wprawdzie byly robione i czekaja na swoje opublikowanie, ale czlowiek, ktory sie tym zajmuje czyli moj maz :) nie ma czasu by to zrobic.Ja natomiast mam pelne rece roboty zajmujac sie Maya 24 godziny na dobe, probujac doprowadzic dom do takiego stanu by nadawal sie na pokazanie jakims klientom w razie czego, robiac swiateczne zakupy z Maycia na ramieniu itd.Maya juz nie chodzi tylko urzadza sobie biegi po chacie, lazi wszedzie doslownie i nie zrazaja ja nawet ciemnosci. Wszedzie zaglada, otwiera wszystkie szafy, rozwala wszystkie zabawki, a takze swoje i moje obuwie, zawartosc moich torebek, dvds swojego taty no i kabelki oczywiscie bo kabelki to pasja mojej corki:) A kabelkow ci u nas dostatek, juz tatus o to zadbal.Tak wiec zajecia mam troche. Poza tym tworze w wolnych chwilach ktorych mam bardzo niewiele taka swoja baze cytatow i zlowych mysli madrych ludzi, bo stwierdzilam ze skoro tyle ich nazbieralam przez lata to warto je gdzies zebrac razem wiec przepisuje je na komputer. Nie jestem nawet w polowie tej roboty a mam juz ponad 70 stron :)Dzisiaj wypisywalam kartki swiateczne juz bo do Polski musze wyslac je duzo wczesniej, a mam ich cala tone do wyslania :)Obiecuje, ze jak tylko Wiesiu zjedzie do domu z mroznego Chicago i bedzie mial chwilke to opublikuje najnowsze zjecia a ja z tej okazji cos madrego napisze moze...Na razie pozdrawiam wszystkie slomiane wdowy, ktore maja caly dom na glowie - pewnie boli was od tego glowa tak jak mnie w tej chwili.

piątek, 10 listopada 2006

Moje pamiętniki

Jestem ostatnio baaardzo zaczytana. Czytam swoje pamietniki, ktore kilka dni temu przyplynely do mnie w pokaznej paczce z Polski. Sama je do siebie wyslalam chociaz zamierzalam je wszystkie spalic - wymyslilam ze to najlepszy sposob na ich zniszczenie - zeby nikt sie do nich nigdy nie dobral:)Ale nie zrealizowalam tego pomyslu, bo jak zobaczylam ile tego jest i ile wlozylam pracy, czasu i pasji w wypelnianie kartek kazdego z moich opaslych kalendarzy i zeszytow to mi sie zal zrobilo ze to wszystko sie zmarnuje, ze ten caly moj wysilek pojdzie na marne.
I teraz czytam, przegladam, podziwiam - a jest co moi drodzy! Nie dosc ze skrupulatnie zapisywalam co sie dzieje w moim zyciu, glowie i sercu to jeszcze nie omieszkalam przy kazdej okazji nawklejac wszelkiego rodzaju pamiatek przypominajacych mi o miejscach, ktore zwiedzilam, zakupach, ktorych dokonalam, filmow, ktore obejrzalam itd. Mozna tam znalezc bilety kolejowe i tramwajowe,karty telefoniczne, bilety do kina, etykietki z ciuchow ktore kupilam, rachunki ze sklepow, opakowania po cukierkach, muszelke znad morza, jesienny lisc kasztanu, kawalki zdjec, gazet, map i inne smieci drogie wtedy memu sercu:)
Wpisywalam kazdy cytat i wiersz, ktory mi sie spodobal i uzbieralo sie ich strasznie duzo, ponadto cytaty z filmow, ksiazek, piosenek, z ktorymi sie zetknelam. Sa tam tez kawaly, i powiedzonka ludzi z mojego otoczenia - jesli ktos zrobil z siebie idiote, albo sie przejezyczyl, albo powiedzial cos strasznie zabawnego to zapewne nie omieszkalam tego zapisac w jednym z moich licznych pamietnikow.
Teraz kiedy to czytam wszystko do mnie powraca jak bumerang:) Stres zwiazany z egzaminami na studiach, z brakiem kasy, brakiem swojego wlasnego miejsca bo dzielilam pokoj z bracmi, problemy z facetami. Ale rowniez mile wspomnienia z wakacji, z praktyk studenckich, z imprez. Dzieki tym pamietnikom moglam powrocic do tych momentow kiedy bylam szczesliwie zakochana, gdy wydawalo mi sie ze doslownie dotykam nieba, gdy cieszylam sie chwilami spedzonymi z moimi najblizszymi i z kolezankami. Tak fajnie jest czytac o swoim szczesciu w przeszlosci to tak jakby przezywac je na nowo:) Niestety byly tez zle chwile i tez ponownie uronilam pare lez wspominajac te przykre wydarzenia:(
Czytajac te moje zapiski zdalam sobie sprawe jak bardzo inni ludzie, otoczenie, warunki w jakich sie zyje wplywaja na uksztaltowanie charakteru czlowieka. Po tej lekturze dobrze wiem juz dlaczego jestem taka osoba jaka jestem, to wszystko co przezylam, czego doswiadczylam bardzo mnie zmienilo. 10 lat temu bylam zupelnie inna dziewczyna - bardzo niesmiala, naiwna, zakompleksiona, pesymistycznie nastawiona do zycia, ktora miala o sobie baaardzo niskie mniemanie. Od tego czasu bardzo sie zmienilam na lepsze moim zdaniem, bardzo wydoroslalam. Chociaz naiwna idealistka jestem nadal:)
Pomyslalam ze powinnam podziekowac mojej rodzinie za wszystko czego mnie nauczyli, moim przyjaciolkom Gosi i Magdzie za te dlugie rozmowy jak u psychoanalityka gdy ich potrzebowalam, i wszystkim ktorzy przyczynili sie do zmieniania mnie - przede wszystkim Beci i Lukiemu, Kubie, Monice, Mico, Madzi, Kocurowi i Alexowi, pani Magdzie, nawet Asi I. i Tomaszowi, i wielu wielu innym, z ktorymi zetnkelam sie w przeszlosci. A aktualnie Wiesiowi dla ktorego caly czas pracuje nad soba by byc lepsza zona i matka. Dzieki wam jestem taka jaka jestem.
Ludzie piszcie pamietniki jesli czujecie taka potrzebe, bo pewnego dnia je odnajdziecie i bedziecie mogli sobie zafundowac swoj wlasny "Powrot do Przeszlosci"

niedziela, 5 listopada 2006

Dylematy matki

Witam wszystkich!
Ponownie jestem slomiana wdowa i to z dzieckiem:( Powoli zaczynaja sie znowu wyjazdy mojego meza, tym razem do Chicago.
Ale nie zamierzam sie skarzyc - ludzie maja wieksze problemy.
Chcialam troche wam pogledzic o wychowywaniu dzieci, a wlasciwie o bledach wychowawczych, ktorych wraz z Wiesiem chcielibysmy uniknac.
Ja popieram sentencje, ktora znalazlam: " Kochaj swe dzieci sercem, ale wychowuj je reka ". Nie doslownie oczywiscie!!! ale wychodze z zalozenia ze wazna jest konsekwencja i zasady oraz priorytety, ktore trzeba dziecku wpajac od malego. Ja bylam wychowywana bardzo surowo, co mialo swoje dobre i zle strony. Nie mialam dziecinstwa uslanego rozami, dostawalam lanie jak cos przeskrobalam, ale nie mam pretensji o to do moich rodzicow - oni tak zostali wychowani, starali sie zebysmy wyrosli na porzadnych ludzi i tak tez sie stalo. Nie zamierzam powielac ich metod wychowawczych ani tez pozwalac Mayci na wszystko - zbyt wielu efektow wychowania bezstresowego bylam swiadkiem, mam nadzieje ze uda mi sie wyposrodkowac:)
Jako Polka mieszkajaca w Stanach martwie sie rowniez o rzeczy dla was byc moze trywialne a mianowicie zeby Maya mowila i czytala w naszym ojczystym jezyku, zeby miala kontakt z rodzina w Polsce, zeby z przyjemnoscia kultywowala te wszystkie tradycje, ktore jej przekaze. To moze byc problem :( Widzialam dzieci Polakow, ktore ledwo mowily po polsku a nawet po prostu nie mialy ochoty na konwersacje z rodzicami w domu w tym jezyku, nie wspominajac juz nawet o czytaniu czy pisaniu. Wiem ze nie bedzie to latwe. Obawiam sie ze wraz z pojsciem do szkoly Maya bardzo sie zamerykanizuje i bedzie chciala byc taka jak te wszystkie zepsute amerykanskie nastolatki, ktorym tylko zalezy na markowych ciuchach. Nie wspomne nawet o niepokoju zwiazanym z narkomania i rozwiazloscia seksualna jaka panuje tutaj wsrod nieletnich.
Ja bylam pilna uczennica, ktorej najbardziej zalezalo na najlepszych stopniach, ale Maya moze byc zupelnie inna...
I mimo ze to wszystko jeszcze daleko przed nami to jednak ja juz sie martwie, bo niestety jestem taka osoba ktora martwi sie na zapas czasami zupelnie niepotrzebnie:)
Mam nadzieje ze jesli bedziemy z Wiesiem konsekwentni, jesli bedziemy dawac jej jak najlepszy przyklad, jesli wpoimy jej zasady i priorytety, i w jakis sposob uchronimy ja od wpadniecia w zle towarzystwo to wyrosnie na madra i dobra dziewczyne - a tego wlasnie pragne!
To tyle o moich dylematach rodzicielskich:)
Pozdrawiam wszystkich rodzicow!

niedziela, 29 października 2006

Maya chodzi!!!

Milo mi powiadomic wszystkich zainteresowanych ze nasza coreczka juz chodzi !!! Pare dni temu skonczyla 10 miesiecy i stwierdzila ze koniec tego obijania sie i powaznie zajela sie rozwijaniem swoich zdolnosci motorycznych. Efekt jest taki ze od tygodnia Maycia doslownie nic innego nie robi tylko cwiczy i cwiczy stawianie kroczkow i lapanie rownowagi i calkiem dobrze jej to wychodzi.

foto-album...foto-album... foto-album...

Dzisiaj przeszla sama caly pokoj. Pokonuje coraz wieksze dystanse i chodzi coraz pewniej przystajac czasami w celu odzyskania utraconej na chwilke rownowagi. A jak sie cieszy ze swoich postepow??? Po kazdej udanej przechadzce prezentuje zwycieski usmiech a my oczywiscie bijemy brawa. Nic innego ostatnio nie robimy, ale przeciez musimy nagradzac oklaskami takie osiagniecia!
Poza tym Maycia doszla chyba do wniosku ze spiac dwa razy dziennie traci cenny czas ktory moglaby wykorzystac na zabawe i cwiczenie chodzenia wiec przeszla na system jedno-drzemkowy.
To tyle nowinek:)
Pozdrawiam wszystkich odwiedzajacych

wtorek, 17 października 2006

Sfefrulek

Jesli dziwi Was tytul to juz spiesze z wytlumaczeniem. To termin, ktory wymyslilysmy z moja przyjaciolka Beata jak jeszcze bylysmy nastolatkami. Okresla on stan totalnego wyczerpania fizycznego jak i psychicznego z naciskiem na ten ostatni, objawia sie ogolnym zniecheceniem, rozleniwieniem, brakiem checi do robienia tego co powinno sie w danej chwili robic. Po prostu jest sie sfefranym jesli nie ma sie sil na nic i nawet ci sie nie chce mowic o tym.
Jesli wiec ktores z was nie ma na nic ochoty i gadac mu sie nie chce i jest jakis ogolnie rozwalony to po prostu jest sfefrany!
I wlasnie ja dzis jestem w takim stanie. Robota czeka - sprzatanie i gotowanie i milion innych rzeczy ktore zaplanowalam dzisiaj robic a ja czuje ze nie mam sil ruszyc tylka. Wypilam nawet kawe zeby odpalic ale moj organizm cos nie reaguje na kofeine dzisiaj:( Postanowilam sie wiec pozalic bo co innego mi pozostalo:)
Czy was tez czasami ogarnia taka niemoc??? Ja mam okresy straszniej aktywnosci kiedy robie piec rzeczy na raz i latam po chacie jakbym miala motorek w tylku. Ale czasami nie jestem w stanie ruszyc palcem - nic mnie nie boli, nie jestem niby chora a jednak czuje sie totalnie zdechla. Najgorsze jest to ze psychicznie tez siadam i wszystko wydaje mi sie jakies bezsensowne.
Dosyc tego smecenia - nikomu nie chce sie czytac marudzenia tym bardziej ze jest absolutnie bezpodstawne:)
Ponoc ..."Człowiek ma w życiu albo wymówki, albo wyniki" a "Praca ciała koi zmęczenie umysłu" wiec ruszam do roboty tym bardziej ze wlasnie obudzila sie moja kruszynka:)
Pozdrawiam wszystkich sfefranych - jutro bedzie lepiej!

niedziela, 15 października 2006

Najnowsze postępy Mayci

Musze sie Wam pochwalic najnowszymi osiagnieciami naszego cudownego dziecka.
Po pierwsze Maycia jest od kilku tygodniu szczesliwa posiadaczka 4 nowych zabkow, ktore lubi wyprobowywac na czym sie da i w zwiazku z tym podgryza nam rozne przedmioty - piloty, stol, wanienke:) Ale rowniez robi z nich dobry uzytek przy jedzeniu i pieknie odgryza kawalki swoich ciasteczek:)
Po drugie Nasza pociecha nauczyla sie mowic "nie" i powiedzmy sobie szczerze bardzo naduzywa ostatnio tego slowa. Praktycznie na kazde pytanie odpowiada "nie, nie, nie". Probuje tez nazywac swoje ulubiona zabawke czyli misia i widzac ja wykrzykuje zawsze cytuje: miiii!
Jesli chodzi o jej zdolnosci werbalne to Maycia jest na etapie krowy:) a mianowicie potrafi odtworzyc dzwiek wydawany przez to wlasnie stworzenie. Mamy nadzieje ze w najblizszym czasie poszerzy repertuar swojego inwentarza.
Po trzecie i najwazniejsze nasze dziecko w piatek 13-stego zrobilo swoje pierwsze 3 kroczki!!!! Nie dla kazdego 13-sty jest pechowy, niektorzy maja tego dnia wyjatkowe szczescie:) Wprawdzie Maya nie biega jeszcze po domu ale od momentu tej pierwszej proby nie zaprzestaje nastepnych. Co chwila puszcza sie albo wstaje sama i jak tylko uzna ze zlapala rownowage probuje zrobic pare kroczkow z roznym skutkiem:)
Ponizej mozecie podziwiac nasze cudowne dziecko oraz jej nowe uzebienie:)
Milego ogladania!

foto-album... foto-album... foto-album...

środa, 4 października 2006

Przyjęcie urodzinowe

30 wrzesnia w Naples po raz kolejny swietowalam swoje 30-ste urodziny. Tym razem party na moja czesc zorganizowala Beata - moja przyjaciolka wraz z Aneta i Vicki. Goscie mieli przybyc w nastrojach morskich gdyz impreza miala temat: "Under the Sea" obowiazywaly wiec tez stosowne stroje :)
Dobrze miec przyjaciol, ktorzy nie tylko beda pamietac o Twoim swięcie ale rowniez przygotuja z tej okazji przyjecie i to z wielka pompą i fantazją!


foto-album... foto-album... foto-album...

sobota, 30 września 2006

Nasza podróż do Polski

Witam wszystkich po powrocie z naszych wakacji w Polsce. Nie mialam czasu wczesniej opisac wrazen z tej podrozy, poza tym chcialam rownoczesnie opublikowac zdjecia a Wiesiu jeszcze nad nimi pracowal. Ale juz mozecie podziwiac fotki z naszej wyprawy - tylko ostrzegam jest ich troche:)

foto-album... foto-album... foto-album...

Wyjazd byl baaardzo udany, intensywny i pelen wrazen - roznych dla mnie i Wiesia. Ja wracalam wspomnieniami do swojej przeszlosci, dziecinstwa, cieszylam sie spotkaniem z najblizszymi i znajomymi, natomiast Wiesiu odkrywal Polske ponownie po 17 latach, poznawal nowych ludzi i nowe miejsca, zwiedzal Poznan i zaprzyjaznial sie z moja rodzinka:) A Maycia bawila sie swietnie z dopiero co poznanym kuzynkiem i byla zachwycona nowosciami a przede wszystkim zainteresowaniem jakie wzbudzala we wszystkich i mozliwosciami rozwijania swoich kontaktow towarzyskich.
Musze przyznac ze wyobraznia czlowieka czasami plata mu figle i przy zderzeniu wspomnien z przeszlosci z rzeczywistoscia doznaje wielkiego zdumienia:) Ja wlasnie cos podobnego przezylam wchodzac do mieszkania moich rodzicow, gdzie spedzilam 20 lat swojego zycia, ktore w mojej pamieci wygladalo na wieksze niz jest. Ale dla odmiany smak polskich ogorkow kiszonych i konserwowych, polskich drozdzowek, ciastek i pieczywa zapamietalam wspaniale i cieszylam sie mogac ponownie zasmakowac tych specjalow a takze pysznej kuchni mojej mamy:)
Z przerazeniem odbywalismy przejazdzki samochodem po poznanskich ulicach mimo ze bylismy tylko pasazerami - to przerazenie wywolane bylo przede wszystkim jakoscia polskich drog, szybkoscia, gwaltownoscia z jaka jezdzilismy oraz niestety bardzo zla kultura jazdy innych kierowcow.
Z przyjemnoscia za to pochodzilismy sobie po ulicach Poznania. Pokazalam Wiesiowi centrum, stary rynek, katedre, tereny rekreacyjne nad jeziorem Malta i moje stare katy. Sama odkrywalam nowe inwestycje - jak na przyklad centrum handlowe "Stary Browar", i podziwialam wyremontowane budynki. Odwiedzilismy moja rodzinke w Poznaniu i w Chodziezy oraz moich znajomych, niektorzy sami pofatygowali sie by mnie odwiedzic:) Naprawde fajnie bylo spedzic troche czasu z rodzinka - zwlaszcza z ta najblizsza i z przyjaciolmi. I milo bylo swietowac z nimi moje 30-ste urodziny!!!
Bylismy wielokrotnie na zakupach. Towar w sklepach nie odbiega jakoscia od tej w Stanach ale niestety cenowo nie byl on zbyt atrakcyjny dla nas. Zaopatrzylismy sie jedynie w te rzeczy o ktore trudno tutaj - ksiazki i filmy polskie, lekarstwa i kosmetyki ktorych u nas nie znajdziemy.
Niestety musze stwierdzic ze czlowiek bardzo przyzwyczaja sie do lepszego - w mieszkaniu rodzicow troche brakowalo nam przestrzeni szczegolnie w lazience:), na ulicach wkurzaly powykrzywiane chodniki po ktorych chodzenie grozi kalectwem lub uszkodzeniem obuwia, draznil tez dym papierosowy od mijanych przechodniow i niestety brak higieny osobistej wielu poznaniakow:( Ale najbardziej denerwowala niezbyt mila obsluga - poczawszy od samolotu, a skonczywszy na restauracjach, kasjerkach w sklepie spozywczym, obsludze lotniskowej - w wiekszosci przypadkow nie mozna bylo liczyc nawet na cien usmiechu i odrobine uprzejmosci.
Oczywiscie to byly tylko drobiazgi ktore zauwazylam bo zdazylam sie juz przyzwyczaic do usmiechu na kazdym kroku.
Nic nie zdolalo popsuc mi humoru w czasie naszego pobytu - nawet to ze sie przeziebilam i zarazilam prawie wszystkich czlonkow swojej rodziny:( Nie wiem jak dokladnie do tego doszlo gdyz pogode mielismy wspaniala - 2 tygodnie slonca wiec nie moge zwalic winy na jesienna aure. Mimo problemow zdrowotnych udalo nam sie zrobic wszystko co mielismy zaplanowane. Bylismy nawet w kinie na polskim filmie! Udalo mi sie zabrac mojego meza na randke i zorganizowac z moimi psiapsiulami babski wieczor. Objadalam sie strasznie ale nie mialam zadnych skrupulow, zadnej cukierni nie przepuscilam a Wiesiu zadnej lodziarni:)
Milo bylo powrocic na stare smieci:) Na pewno bedziemy teraz regularnie wracac.
Oczywiscie nie obylo sie bez lez na pozegnanie:(
To w telegraficznym skrocie nasze wrazenia po powrocie z Polski. Na pewno bede jeszcze kontynuowac temat naszego wyjazdu w kolejnych postach bo nie sposob o wszystkim napisac od razu:)
Pozdrawiam wszystkich niecierpliwych ktorzy poganiali mnie bym wreszcie cos napisala i o naszej wyprawie.

czwartek, 7 września 2006

Jedziemy do Polski!!!

Jutro wyjezdzamy - najpierw wsiadziemy w Tampie w samolot do Chicago, pozniej przesiadziemy sie na samolot do Warszawy i na koniec podlecimy jeszcze z godzinke do Poznania. Na Lawice zajedziemy pewnie zupelnie nieprzytomni ze zmeczenia zwlaszcza ze dzisiaj Maycia znow zaczela przejawiac bardzo niepokojace objawy zabkowania.
Ale, mimo tego zmeczenia, nie wyobrazacie sobie nawet jak bede szczesliwa widzac moich bliskich i mogac przedstawic im mojego meza i corke:)
A jak tylko troszke wypoczne po podrozy zaczne cieszyc sie swoim pobytem - polskim jedzieniem, polska telewizja, polskimi ulicami, tramwajami. Bede odwiedzac rodzinke, spotykac sie ze znajomymi, ktorzy podobnie jak ja zalozyli juz rodziny. Bede objadac sie chlebem, kielbasami, paczkami, kiszonymi ogorkami - wszystkim tym czego w stanach nie ma - przyjamniej takiej polskiej jakosci:) Mam zamiar pokazac Wieskowi Poznan i pochwalic sie troche swoim rodzinnym miastem - pokazac mu trykajace koziolki i bamberke, moja uczelnie, kawiarenki na Starym i duuuuzo innych poznanskich miejsc. Wreszcie poznam mojego chrzesniaka a Maycia swojego chrzestnego, pradziadkowie swoja prawnuczke:)
I wspaniale bedzie spedzic moje 30ste urodziny w gronie najblizszych, zwlaszcza ze tego samego dnia wypadaja imieniny mojej mamy i ciesze sie ze bedziemy razem swietowac!
To bedzie bardzo wzruszajacy wyjazd - przynajmniej dla mnie:)
Odezwe sie po powrocie!
Pa!!!

wtorek, 29 sierpnia 2006

Imieniny

Pare dni temu obchodzilam swoje imieniny!
Obchodzilam owszem! chociaz w Stanach pojecia nie maja co to takiego i nie praktykuja zadnych swietowan z tego tytulu. Ale ja amerykanka nie jestem wiec dlaczego niby mialabym rezygnowac z imienin???
No wiec imieniny byly i dostalam zyczenia - pocztowkowe, e-mailowe, smsowe, innymi slowy wszelkiego rodzaju. Otrzymalam je od tych najblizszych i wlasciwie tylko od nich tego oczekiwalam. Nie zawiodlam sie na tych ktorzy mnie kochaja i lubia:)Ale tak sobie pomyslalam ze po tych kilku latach od mojego wyjazdu - konkretnie czterech:), moge liczyc jedynie na pamiec tych, ktorym na mnie naprawde zalezy i bardzo sie ciesze ze tacy ludzie istnieja:) bo dostalam od nich zyczenia - pamietali o mnie!!! To baaardzo mile miec taka swiadomosc ze gdzies tam daleko ktos o mnie pomyslal mimo ze nie widzial sie ze mna tak dlugo juz!
Jeszcze raz dziekuje wszystkim ktorzy zadali sobie trud zeby do mnie napisac - nawet nie wiecie jak bardzo mnie to ucieszylo:)

poniedziałek, 14 sierpnia 2006

Mąż idealny...?

Dzisiaj bedzie o mezczyznach! A wlasciwie o jednym, tym wybranym na cale zycie, o mezu mianowicie:)
Pewnie kazda kobieta marzy sobie ze jej wybranek bedzie partnerem absolutnie wspanialym, kochajacym, wyrozumialym, opiekunczym, zaradnym, itd itp innymi slowy po prostu idealnym! Ale niestety po jakims czasie od zawarcia zwiazku malzenskiego okazuje sie o zgrozo!!! ze nasz ukochany rozrzuca brudne skarpetki w sypialni, zalewa lazienke biorac prysznic, nie myje po sobie naczyn, zasypia przed telewizorem i do tego absolutnie nie garnie sie do pomocy w domu! Zderzenie marzen z rzeczywistoscia moze byc naprawde dolujace - tak sobie wyobrazam w kazdym razie poniewaz mnie jeszcze, i mam nadzieje ze tak zostanie (a wszystko na to wskazuje:)), moj wybranek nie rozczarowal! Nie twierdze bynajmniej ze jest idealny. Nikt nie jest idealny. Kazdy ma wady, ktore w mniejszym lub wiekszym stopniu moga nas draznic na dluzsza mete. Ale wierzcie mi sa wady ktore naprawde ciezko zaakceptowac i machnac na nie reka. Wiem, bo w przeszlosci bywalam w bliskich stosunkach z osobnikami, ktorzy mieli duuuzo za uszami. I byc moze wlasnie dlatego jestem w stanie docenic mojego Wiesia...
Moj maz jak kazdy facet lubi sobie polezec :) i dobrze zjesc. Jest malomowny i nie mozna powiedziec o nim, ze jest towarzyski. Spedza godziny przed komputerem mimo ze w pracy robi dokladnie to samo - twierdzi jednak ze w domu to co innego, to rozrywka:)
Uwielbia ogladac programy przyrodnicze - najchetniej o jakis robakach - im bardziej obrzydliwe tym wedlug niego bardziej pasjonujace brrrr..., poswieca sie tez bardzo swojemu hobby - fotografowaniu, co wiaze sie z kolejnymi godzinami przed komputerem oczywiscie :) Ma slabosc do slodyczy, zwlaszcza lodow - jesli znajdzie jakiekolwiek w lodowce to juz po nich! Nie potrafi plywac i szczerze Wam powiem ze nie widzialam go wchodzacego do jakiejkolwiek stojacej wody powyzej kolan :)
Spytacie sie to co w nim takiego wspanialego...?
Odpowiem: moj maz jest dobry, baaardzo troskliwy, niezmiernie kochajacy, i ma anielska cierpliwosc - zarowno do moich humorow i czestego marudzenia, jak i dla naszej coreczki, z ktora potrafi sie bawic godzinami. Nigdy sie nie zlosci, nie podnosi glosu, nie upija sie poniewaz wlasciwie nie pija alkoholu, jest wyrozumialy dla moich slabosci i wzdycha tylko z politowaniem gdy taszcze do domu jakies nowe ciuchy, buty lub torebki :) Nigdy sie nie skarzy kiedy nie posprzatam lub nie ugotuje za to zawsze pochwali zastajac w domu porzadek i pyszny obiadek.
Jesli zleci mu sie kupno czegos to mozna byc pewnym ze najpierw zrobi na ten temat research na internecie, objedzie wszystkie mozliwe sklepy i znajdzie najlepszy egzemplarz rzeczy o ktora poprosilam. Zakupy spozywcze robi wspaniale chociaz zazwyczaj kupuje nieco wiecej niz potrzeba. Daje cudne prezenty, zawsze niespodzianki, ma facet gest i do tego jeszcze dobry gust. Zapamieta dokladnie jakie kolczyki mi sie spodobaly na sklepowej wystawie i kupi mi je przy nablizszej okazji.
Kiedy oswiadczam ze wybieram sie na zakupy co oznacza ze bede wydawac pieniadze, mowi: jedz ostroznie!
Jak bylam w ciazy zabieral mnie do restauracji gdzie serwuja najlepsze steaki - zebym mogla zaspokoic swoj niewyobrazalny apetyt na mieso:) Zalozyl dla mnie ten blog wlasnie by umozliwic mojej rodzinie i znajomym ogladanie naszych zdjec, kupil kamere bym mogla codziennie rozmawiac z moimi rodzicami, a ostatnio wykupil poznanski numer telefonu by moja babcia i kolezanki bez komputera mogli do mnie dzwonic. To wszystko byly jego pomysly zeby ulatwic mi kontakty z bliskimi w Polsce, poniewaz wie jak bardzo za nimi tesknie.
Ale najwazniejsze dla mnie jest to ze jest cudownym, cierpliwym i kochajacym ojcem dla naszej kruszynki oraz to ze dzieki niemu chce byc lepsza. To jego wplyw, jego dobroc i wyrozumialosc powoduje ze pracuje nad soba i staram sie byc lepsza osoba. Czasami smieje sie ze moj maz jest swiety, ale w glebi serca bardzo go podziwiam i zastanawiam sie skad w nim tyle ciepla, spokoju i dobroci...
Ponoć " mąz idealny to taki, który jest przekonany, że ma idealną żonę "...nie wiem ile w tym prawdy:) ale wiem ze nie mam prawa skarzyc sie na mojego Wiesia. Moge sie jedynie pochwalic Wam ze moj maz przerasta moje osobiste wyobrazenia o dobrym malzonku.
A jacy sa Wasi "idealni" mezowie???
Pozdrawiam

piątek, 4 sierpnia 2006

Czy "wszystkie dzieci nasze są"...?

foto-album... foto-album... foto-album...

Witam wszystkie mamy i nie mamy rowniez:)
Kieruje swoje slowa do mam poniewaz tylko one moga zrozumiec kwestie ktora chce dzis poruszyc. A mianowicie jak znosicie moje panie wtracanie sie w wychowanie waszych dzieci przez osoby trzecie??? Jak przyjmujecie dziesiatki "dobrych rad" jakimi jestescie zewszad obsypywane? Jak reagujecie na na zwracanie wam uwagi ze zajmujecie sie swoim dzieckiem nie tak jak trzeba? Jak znosicie krytyke waszych matczynych umiejetnosci???
Interesuje mnie to bardzo bo ja po prostu tego nie znosze!!! Zastanawiam sie czy to tylko ja jestem taka przewrazliwiona na tym punkcie czy tez inne mamy tez maja z tym problem???
Nie sadze bynajmniej ze wiem wszystko o dzieciach, mimo ze pracowalam jako niania przez ponad dwa lata i mam jakies tam doswiaczenie w opiece nad dziecmi to jednak zdarzaja sie chwile gdy nie wiem zupelnie co robic. I wtedy szukam odpowiedzi w madrych ksiazkach, na internecie, lub prosze kogos bardziej doswiadczonego o rade, ewentualnie dzwonie do lekarza. Tak wiec nie jestem zadufana w sobie mama ktora uwaza ze zjadla wszystkie rozumy i sama sobie ze wszystkim poradzi.
Draznia mnie jednak bardzo uwagi i komentarze ludzi gdy o nie w ogole nie prosze. Swiadomosc ze wyplywaja one z jak najszczerszych dobrych intencji nie pomaga niestety.
Nic na to nie poradze, ale nie znosze gdy ktos mi wmawia ze moje dziecko teraz jest glodne chociaz wiem ze przed chwila jadlo, ze jest zmeczone mimo ze wlasnie sie obudzilo i uswiadamia mi co tez moje dziecko moze teraz chciec skoro ja spedzam z nim 24 godziny na dobe i chyba bardziej orientuje sie w jej zachciankach i potrzebach. Nie rozumiem dlaczego ludzie odczuwaja taka straszna chec by komunikowac matce co powinna zrobic a czego nie, jak powinna to robic a jak nie i co w tej chwili dziecko potrzebuje - czy do glowy im nie przyjdzie ze moze ta matka wie lepiej skoro zajmuje sie tym malym berbeciem non-stop? Skad u wielu osob tyle przekonania ze wiedza wiecej na temat Twojego dziecka anizeli ty?
Nie pojmuje dlaczego nie uszanuja faktu ze w koncu to ja jestem matka i mam prawo chyba tak wychowywac swoje dziecko jak uznam to za stosowne. Nie robie Mayci krzywdy, dobrze sie nia opiekuje, dbam o nia baaardzo - dlaczego wiec ktos czuje potrzebe interweniowania i wtracenia swoich trzech groszy???
Tym bardziej nie rozumiem gdy robi to osoba ktora tez jest mama??? Czy ona lubila gdy ktos jej zwracal uwage ze jest zla mama dla swego dziecka? Nie sadze, nikt nie moze tego lubic! Dlaczego wiec robi ten sam numer innej matce?
Nie lubie tez jak ktos rozmawiajac ze mna krytykuje innych rodzicow i wysmiewa sie z ich sposobow wychowawczych - co go to obchodzi? Bedzie mial wlasne dzieci wyprobuje swoje "lepsze" metody.
Moje pytanie brzmi: czy inni ludzie chocby nawet czlonkowie rodziny, maja prawo krytykowac matki i mowic im co powinny a czego nie powinny robic??? I czy matka musi spokojnie znosic te uwagi czy tez moze przypomniec natretnemu ze to jest jej dziecko i jej sprawa???
Czekam z niecierpliowscia na komentarze w tej drazliwej kwestii!
Pozdrawiam

piątek, 21 lipca 2006

Nasza Maycia Samograjcia!

Witam wszystkich w funklubie naszej Mayci :)
Dzisiaj postanowilam sie pochwalic najnowszymi osiagnieciami naszej Mayci - w koncu to ona jest glowna atrakcja tego blogu.
Zauwazyliscie juz moze ze nasza pociecha potrafi sama sobie siedziec, jeszcze wprawdzie nie siada o wlasnych silach ale ciezko nad tym pracuje. W ogole bardzo sie ostatnio ruchliwa zrobila. A to wyskakuje jak zabka z pozycji siedzacej, albo wstaje sobie na kolanka opierajac sie o cos i probuje nawet prostowac nogi jakby zamierzala juz wstawac... W pozycji lezacej wyprawia tez niezle cuda. Zaczela sie troche czolgac i probuje wstawac na czworaki wszelkimi mozliwymi sposobami. Wyglada to naprawde komicznie:)
Najnowsza jej zdolnosc to chodzenie za raczki. Wczesniej potrafila tylko stac ale dzieki chodzikowi ktory jej sprezentowalismy na Dzien Dziecka nauczyla sie przestawiac stopki i teraz urzadza sobie spacerki po calym domu. Baaardzo jej sie to podoba!
No i to jej gadanie!!! Buzka ostatnio jej sie nie zamyka. Caly czas nadaje jak radio wolna europa:) oczywiscie na pewno porusza bardzo wazne tematy swej dzieciecej egzystencji niestety mamunia i tatus slysza tylko cytuje: ble ble ble, uuuuuu, aba, am, ninini, ej, i itd slownictwo Mayci jest bowiem baaardzo rozbudowane i poszerza je z kazdym dniem. Maycia nikogo i niczego nie dyskryminuje - porozmawia sobie z rodzicami tak samo chetnie jak z kasjerka w sklepie albo przypadkowymi przechodniami, ale dogada sie tez z misiem, grzechotka, paseczkiem ktorym jest zapieta, butelka z ktorej pije, a nawet z metkami ktore odnajdzie przy kazdej zabawce i rzeczy.
Ale najbardziej ulubionym zajeciem Mayci jest aktualnie ogladanie zdjec na komputerze - nasz wygaszacz ekranu to zmieniajace sie zdjecia - glownie Mayci oczywiscie, co ja bardzo cieszy.
Mozna ja posadzic przed komputerem i nie ma dziecka w takim skupieniu bedzie ogladac zmieniajace sie zdjatka. Jak czemus lub komus chce sie przyjrzec to obroci glowke na boczek - najwyrazniej tak lepiej widac...:)
Caly czas wystawia jezyczek - tego akurat nauczyla sie od taty i wydaje jej sie ze jezyk wyciaga sie na znak powitania i zadowolenia - wiec kazda napotkana osobe nasza Maycia baaaardzo wylewnie wita i pokazuje swoje ogolne zadowolenie:)
Maycia potrafi tez zaprotestowac jak zabierze jej sie to czym sie wlasnie bawi. A najchetniej bawilaby sie pilotem od telewizora, telefonem, butelka, szczoteczka do wlosow, kubeczkiem mamy z goraca kawka, nie pogardzi tez swoimi zabaweczkami szczegolnie jesli cos spiewaja albo gadaja no i jak maja jakas metke bo metka to podstawa moi drodzy.
Co jeszcze lubi robic nasze malenstwo??? Lubi sie kapac i nie ma wlasciwie znaczenia zbiornik wodny w ktorym sie znajduje. Taka sama frajde ma gdy znaduje sie w wanience, czy tez w basenie albo w oceanie. Uwielbia sie tez hustac na hustawce w parku - smieje sie cala geba a jesli jeszcze na dodatek pojawia sie tam jakies inne dzieci to jest doslownie wniebowzieta.
Ach zapomnialabym na smierc jeszcze ze Maya jest wielka czytelniczka - nie poprzestaje na swoich ksiazeczkach bynajmniej, duza satysfacje sprawia jej czytanie gazet, w ogole trzeba przyznac ze lubi papier, najbardziej wedlug niej papier nadaje sie do jedzenia, my jednak za wszelka cene zawsze probujemy jej to wyperswadowac - z roznym skutkiem:)
Maycia jak kazde zdrowe dziecko w jej wieku wspaniale radzi sobie z komputerem oczywiscie, pisze dlugie listy do swojej babci w Polsce bo ona od poczatku byla bardzo oswojona z klawiatura komputera - to chyba ma po tatusiu:)
Tak wiec jak widac nasza coruchna baaardzo szybko sie rozwija, w przyszlym miesiacu wyslemy ja chyba juz do college'u bo zmarnuje sie dziecko:)
A tak na powaznie to musze stwierdzic ze az przeraza mnie to z jaka szybkoscia Maycia rosnie, ani sie obejrze a pojdzie do przedszkola. Ciesze sie wiec ze jestem w domu z nia bo tyle sie dzieje kazdego dnia i dane jest mi to ogladac i podziwiac postepy naszego malenstwa.
Mnie jako matke z duzym doswiadczeniem jako niania dziwi najbardziej to z jaka checia i cierpliwoscia Maya pozuje do zdjec - moze "pozuje" to zbyt wielkie slowo, ale w kazdym razie zawsze wie kiedy tata robi zdjecia i cieszy sie z tego powodu i nawet nie zamruga gdy lampa blysnie. Zazwyczaj dzieci boja sie tego blysku - nie Maycia:) Ona cierpliwie znosi blyskania i smieje sie caly czas do obiektywu.
Cieszy mnie tez ze jest taka radosna, zawsze w dobrym humorze i dosyc sprytna musze przyznac. Zabawki z ktorymi moi wczesniejsi podopieczni mieli problemy ona rozszyfrowala w mgnieniu oka. Jest na pewno lepsza manualnie, ale podobno dziewczynki maja lepiej rozwiniete zdolnosci motoryczne anizeli chlopcy.
Tyle piania zachwytow nad moja cudna Maycia:)
Pozdrawiam wszystkich odwiedzajacych a zwlaszcza wszystkie mamy!

poniedziałek, 10 lipca 2006

Gotowanie - moja pasja!

Witam wszystkich w moim kaciku kulinarnym!
Dzisiaj chcialam Wam opowiedziec o tym co ostatnio mnie pochlania doslownie, a mianowicie o eksperymentowaniu w kuchni! Nie zdawalam sobie sprawy ze taka ze mnie kucharka wielka. Ale podobno czlowiek uczy sie cale zycie i odkrywa swoje zdolnosci i pasje, no i mnie udalo sie co nie co odkryc:)
Ale od poczatku...wszystko zaczelo sie juz dawno, dawno temu kiedy bylam nastolatka i znalazlam stara ksiazke kucharska moich rodzicow. Lubilam wtedy piec ciasta, ale nie lubilam sie powtarzac, szukalam wiec przepisow na inne, nieznane mi wypieki. Jako pierwsza w moim domu sprobowalam upiec ciasto drozdzowe i musze niestety sie przyznac ze poczatki byly trudne i prawie w ogole niejadalne. Jak wiadomo jednak praktyka czyni mistrza:) Moje placki, baby drozdzowe i rogaliki zaczely powoli ludziom smakowac. Bylam tez specjalistka od wypieku ciasteczek roznego rodzaju - zazwyczaj takich ktore wymagaly zmudnej i dlugiej roboty. Znikaly jednak z talerza znacznie szybciej.
Nie bede tutaj sciemniac ze jestem samoukiem - moje talenta zawdzieczam przede wszystkim rodzicom, glownie mamie ktora zawsze namawiala mnie zebym jej pomogla w kuchni - tym sposobem wlasnie nauczyla mnie gotowac. Ale to po tacie chyba odziedziczylam ta chec do probowania nowych rzeczy w kuchni, bo pamietam ze to on lubil pitrasic nowosci.
Tak wiec poczatki mojej aktualnej pasji zyciowej zaczely sie wiele lat temu, dobrze zrobily mi tez dwa lata w szkole hotelarskiej, ktora miescila sie w zespole szkol gastronomicznych. Jednakze jakos nie mialam mozliwosci rozwijania sie w tym zakresie - zbieralam wprawdzie przepisy i chowalam je do specjalnego segregatora z nadzieja na ich wykorzystanie, ale brakowalo mi czasu i przede wszystkim pieniedzy na to. W Polsce niestety zywnosc jest droga:(, zwlaszcza produkty potrzebne do przyrzadzania wykwintnych i wyszukanych potraw. Dopiero tutaj w Stanach kiedy zaczelam prowadzic swoj wlasny dom i wlasna kuchnie moje zdolnosci kulinarne doslownie rozkwitly:)
Niemala zasluga w tym mojego meza, ktory uwielbia egzotyczne dania, niespodzianki na talerzu, i bardzo mi dopinguje gdy wyprobowywuje jakies nowe danie. Zawsze chetnie sprobuje nowosci i nie omieszka pochwalic nawet gdy cos mi nie wyjdzie.
Specjalizuje sie w przyrzadzaniu ryb - zazwyczaj pieczonych, bo zdrowiej, salat oraz mies - glownie piersi z kurczaka. Uwielbiam imbir (ktory tak na marginesie odkrylam dopiero w Stanach), czosnek, bazylie, tymianek - tak wiec moje dania czesto zawieraja te skladniki. Wiesiek natomiast bardzo lubi curry, i chinska kuchnie, slodko-kwasne sosy itd.
Wydawac by sie moglo ze jako swieza mama nie mam zbyt duzo czasu na pichcenie obiadkow...jest jednak zupelnie inaczej - gotuje codziennie, i kilka razy w tygodniu eksperymentuje probujac jakis nowy przepis - ktory znajduje w swoich licznych ksiazkach kucharskich, albo na internecie.
Ale najfajniejsze jest to ze czerpie z tego niesamowita satysfacje!
To jest naprawde super uczucie gdy odkrywa sie w sobie zdolnosci o ktorych istnieniu nie mialo sie pojecia.
Zamierzamy z Wiesiem umiescic na blogu moje ulubione przepisy, najpierw musze jednak poprzepisywac je na komputer a na to nie mam w ogole czasu niestety, ale jak tylko go znajde to podzielimy sie z Wami najlepszymi recepturami jakie udalo nam sie znalezc.
Pozdrawiam wszystkich gotujacych!
Pa!

niedziela, 2 lipca 2006

Lipcowe Przygody Mayci

Maya ma juz 6 miesiecy jest co raz bardziej ciekawa swiata. Dzis, po raz pierwszy byla na plazy.


foto-album... foto-album... foto-album...

środa, 21 czerwca 2006

Hurrrragany!

Zaczal sie u nas na Florydzie sezon huraganowy. Trwa co roku od 1 czerwca do 30 listopada az :( Przez te kilka miesiecy wszyscy sledza pogode w telewizji, szczegolnie jesli informuja ze gdzies na wodach Atlantyku tworzy sie tropikalna depresja - bo to zalazek kazdego huraganu.
Taki uklad niskiego cisnienia tworzy sie na cieplych wodach polnocnego Atlantyku, a takze na pn-wsch Pacyfiku na wsch od linii zmiany daty i na pd Pacyfiku ma wsch od 160E. Zwiazane jest to glownie z rozwijaniem sie blisko rownika wypietrzonych chmur burzowych, ktore zasysaja cieple i wilgotne powietrze znad oceanu.
Niz ten nie ma nic wspolnego z nizami przechodzacymi nad Polska - bo nie wystepuja w nim fronty atmosferyczne i odznacza sie cyrkulacja cykloniczna. Na polkuli pn kreci sie w kierunku przeciwnym do ruchu wskazowek zegara a na polkuki pd zgodnie z tym ruchem.
Jesli w takiej tropikalnej depresji szybkosc wiatru przekroczy 17m/s to mowimy o sztormie tropikalnym, a jesli przekroczy 33 m/s mamy do czynienia z huraganem, a w na pn-zach Pacyfiku z tajfunem. Amerykanie przypisuja huraganom kategorie - jest ich 5, w zaleznosci od sily wiatru jaka dysponuja.
Huragan po przemieszczeniu sie nad chlodniejsze wody lub lad slabnie i zanika.
96% huraganow nad Atlantykiem o sile wiatrow przekraczajacej 50m/s pojawia sie miedzy sierpniem a pazdziernikiem. To wtedy wlasnie najbardziej Floryda nekana jest przez huragany.
To tyle tytulem wstepu :) dla tych, ktorzy nie mieli zupelnie pojecia jak i gdzie powstaja tego rodzaju naturalne kataklizmy.
Osobiscie nie polecam! Jak dotad - odpukac!!! - nie dane mi bylo przezyc bezposredniego uderzenia huraganu, bo mielismy to szczecie ze wszystkie przechodzace przez Floryde huragany tylko otarly sie o nas. Ale szczerze - to otarcie mi wystarczylo!
Nie przezylam nic bardziej przerazajacego jak dotad - siedzenie w domu wokol ktorego szaleje huragan nie nalezy do przyjemnosci, bo ma sie doslownie wrazenie ze zaraz zwieje ci dach albo okna nie wytrzymaja tej sily z jaka wala w nie podmuchy straszliwego wiatru. To jest wlasnie najgorsze ze ten wiatr nie wieje ze stala predkoscia i o stalym kierunku - to sa takie zupelnie nieprzewidywalne podmuchy bardzo porywistego wiatru ktore moga przyprawic o zawal serca.
Zazwyczaj tuz przed zblizajacym sie huraganem wszyscy zabijaja okna i zaopatrywuja sie w zapasy wody, lodu, baterii, swiec i jedzenia w puszkach. W sklepach panuje totalny poploch, nagle na polkach sa pustki, i wszyscy szukaja wszedzie desek ktorymi mogliby zabic swoje okna.
My jeszcze nigdy nie zabijalismy okien bo nie widzielismy takiej potrzeby, ale moja przyjaciolka juz raz byla zmuszona to zrobic i siedziec cala noc w swojej pralni z dusza na ramieniu. Potem opowiadala ze to byla nastraszniejsza noc w jej zyciu.
My dwa lata temu przezylismy istny maraton huraganowy - w przeciagu jednego miesiaca przez nasza - srodkowa czesc Florydy przechodzily 3 takie kataklizmy: Charley (kat.4), Frances (kat.2) i Jeanne (kat.3). Najgorszy byl ten pierwszy - nie mielismy po nim pradu przez poltora dnia.
W zeszlym roku z przerazeniem ogladalismy zniszczenia po Katrinie. To byl rekordowy sezon z 28 sztormami tropikalnymi, z ktrorych az 15 rozwinelo sie w huragany w tym 7 z nich mozna bylo uznac za powazne.
Na ten rok przepowiadaja 13-16 sztormow tropikalnych, ktorych 10 przeksztalci sie w huragany w tym 6 powaznych.
Alberto, ktory niedawno przechodzil troche zaskoczyl nas swoja sila, nie spodziewalismy sie az takiej wichury w nocy, bo przechodzil na pn od nas i z tego co wiem nie przeistoczyl sie w huragan, byl silnym sztormem tropikalnym.
Jesli jednak w naszym kierunku bedzie zmierzal jakis huraganik to ze wzgledu na bezpieczenstwo Mayci oglosimy w naszym domu ewakuacje. Wczesniej moglismy sobie powiedziec ze jakos to bedzie ale teraz kiedy juz jest z nami Maycia nie mozemy ryzykowac.
Jeszcze bardziej niz huraganow - ktorych przejscie mozna przewidziec, boje sie tornada, bo tego cholerstwa nie da sie przewidziec. Mozna jedynie dostac ostrzezenie ze istnieja warunki sprzyjajace powstaniu tornad - najczesciej to sie zdarza w czasie burzy albo trakcie przejscia huraganu. Na szczescie nie mieszkamy w srodkowych stanach gdzie tornada sa na porzadku dziennym.
Tak wiec mieszkac na Florydzie jest bardzo fajnie, milo i przyjemnie dopoki nie zacznie sie sezon huraganowy.
Trzymajcie wiec za nas kciuki aby nie dotknal nas zaden z tych 10 przepowiadanych na tegoroczne lato niszczycieli!
Z gory dziekujemy!

czwartek, 8 czerwca 2006

Stany, stany, fajowa jazda...

Zauwazylam ze wiekszosc odwiedzajacych nasz blog mieszka w Polsce i postanowilam napisac cos o Stanach, bo jednak ani telewizja, ani filmy, ani gazety nie oddaja w pelni amerykanskiej rzeczywistosci. Nawet ja nie uwazam sie za ekspertke w tej dziedzinie choc udalo mi sie troszke pozwiedzac i mieszkam tu juz pare lat.
Przed przyjazdem wysmiewalam sie z jowialnych amerykanow, uwazalam ze sa sztuczni, falszywie usmiechnieci i musze sie przyznac ze bylam bardzo antyamerykanska. I nadal troche mnie smiesza, ale juz w inny sposob, i juz mnie to tak nie razi. Docenilam bardzo ta ich pogode ducha, nie dziwie sie juz ze nieznajomi mowia mi czesc, usmiechaja sie do mnie, zagaduja przyjaznie. Polacy bardzo szydza z tego amerykanskiego: how are you? ale nie wyobrazacie sobie jak bardzo to poprawia humor, jak od razu przywoluje usmiech na twarzy mimo ze wiesz ze to tylko grzecznosciowy zwrot.
Co jeszcze mnie zaskoczylo w Stanach? Ilosc otylych ludzi! Uzywajac slowa : "otyly" mam na mysli czlowieka z baaaardzo duza nadwaga, tak wielka czasami ze nie moze juz chodzic o wlasnych silach. Najdziwniejsze bylo dla mnie to ze nikt sie tego nie wstydzi, wszystkie grubasy chodza tak frywolnie ubrane jakby naprawde myslaly ze ogladanie ich wylewajacego sie wszedzie cielska bylo najwieksza przyjemnoscia kazdego przechodnia.
Ale jak tu sie dziwic ze ludzie tyja skoro dieta jaka sobie serwuja na codzien zadowolilaby slonia chyba. Gotowanie obiadkow w domu nie lezy w naturze amerykanow, najczesciej jedza mrozonki, zamawiaja pizze, lub inne niezdrowe i baardzo tuczace zarcie z niezliczonej ilosci fast food'ow albo chodza do restauracji gdzie porcje sa po prostu kosmiczne! Ja sama po przyjezdzie do Stanow przytylam bagatela 20kg i czulam sie jak slonica doslownie. Na szczescie w pore sie opanowalam, zmienilam diete, zaczelam cwiczyc i wrocilam do swojej polskiej figury.
Problemem amerykanow - przynajmniej tych nie mieszkajacych w bardzo duzych miastach z komunikacja miejska - jak Nowy Jork na przyklad, jest totalny brak ruchu.
Wszedzie trzeba dotrzec samochodem, bo odleglosci sa ogromne, a nawet gdyby sie chcialo je jednak pokonac to brak chodnikow calkowicie to uniemozliwia. Jakby tego bylo malo wiele spraw mozna zalatwic nawet nie wysiadajac z samochodu korzystajac po prostu z tak zwanego Drive-Thru - nie dotyczy to tylko McDonald'a, ale wszystkich innych restauracji tego typu, a ponadto rowniez apteka jest taka, bank, sklep z alkoholami, nawet slub mozesz wziac w taki wlasnie szybki sposob w Las Vegas!
Chcialam jeszcze korzystajac z okazji zdementowac pogloske jakoby pieniadze lezaly tutaj na ulicach:) - niestety tak latwo nie jest. Trzeba rownie ciezko pracowac jak w Polsce z ta mala roznica ze jesli masz dobra prace to stac Cie na wiecej, bo produkty spozywcze, ciuchy, doslownie chyba wszystko jest tansze - po prostu jest wieksza wartosc nabywcza pieniadza. Tak wiec idac na tygodniowe zakupy nie musisz sie martwic ze nie starczy ci do konca miesiaca, i nie trzeba zbierac przez 3 miesiace na pare butow albo jakis ladny ciuszek - nie wiem jak wy ale ja tak wlasnie kupowalam sobie rzeczy w Polsce:( Jak kupisz dom na kredyt, ktory dosyc latwo dostac - no chyba ze nie masz stalej pracy i zla historie kredytowa, to nie zezra Cie comiesieczne raty i odsetki. To wszystko sprawia ze zycie tutaj wydaje sie lepsze i latwiejsze.
Szybciej i latwiej zalatwia sie wszelkie urzedowe sprawy, bo nie ma az takiej biurokracji jak w Polsce. Zrobienie prawo jazdy nie pochlania tutaj kupy pieniedzy, czasu i nerwow - praktycznie to tylko formalnosc, ktora kosztuje 25$ i wymaga od Ciebie zdania tesciku na komputerze i krotkiej jazdy z instruktorem po parkingu dla sprawdzenia czy w ogole potrafisz jezdzic.
Na razie tyle tych moich osobistych spostrzezen, musze konczyc bo Maycia juz sie obudzila i zaczyna troszke pojekiwac :)
A propos Mayci wczoraj miala pierwsze strzyzenie - obcielam jej pare kosmykow ktore wpadaly juz jej do oczek :)
Pozdrawiam wszystkich odwiedzajacych!

niedziela, 4 czerwca 2006

Spóźniony Dzień Dziecka!

W Stanach nie obchodzi sie Dnia Dziecka, ale Maycia ma polskich rodzicow i mimo ze mieszkamy na innym kontynecie w domu robimy wszystko lub prawie wszystko po polsku. Tak wiec 1 czerwca obchodzilismy swieto naszej malej kruszynki, i z tejze okazji kilka dni pozniej Maycia dostala pare prezencikow :) ktore widac na ponizszych zdjatkach!
Zauwazyc mozna rowniez co ostatnio najbardziej interesuje Maycie - jej stopki :) Nie przestaje nimi fikac juz od jakiegos czasu - to sie nie zmienilo, ale od niedawna potrafi je schwycic, bawic sie nimi i posmakowac nawet :) I to wlasnie jest jej ulubione zajecie ostatnimi czasy!


foto-album... foto-album... foto-album...

piątek, 26 maja 2006

Mojemu meżowi - żona

wiec sie opre
o twoje cialo
i bede jak bluszcz
ktory ramie drzewa porasta
pieszczota ciasna
otocze twoje rece
i szyje prosta
i brwi
usta
przybytek mojej wiary
pieczecia pocalunku
zamkne na siedem klamek wlasnosci
i bedziesz moj
tak bardzo
jakbys nigdy
nie mial wlasnego ciala
a niebo wieczoru
pochylone nisko
przykryje nas
ciepla koldra mroku


Halina Poswiatowska

środa, 24 maja 2006

Zielona karta

Z radoscia musze Was poinformowac ze dnia 24 maja roku 2006 o godzinie 7.30 rano stalam sie rezydentem Stanow Zjednoczonych Ameryki Polnocnej czyli otrzymalam zielona karte!!!Tak wiec od tego dnia ponownie zupelnie legalnie przebywam na terenie tegoz kraju i co za tym idzie moge wyjechac poza jego granice i powrocic bez zadnych problemow!
Przestalam byc nielegalna imigrantka dzieki mojemu mezowi, ktory nie tylko wystapil jako moj sponsor ale rowniez zadbal o przygotowanie calej niezbednej dokumentacji!
Pan urzednik byl pod duzym wrazeniem, pochwalil Wiesia wielokrotnie i przyznal ze rzadko sie zdarza by ktos byl tak wspaniale przygotowany.
Czy ja juz wspominalam ze mam cudownego meza???
Jednak bardzo wazne jest by miec partnera, na ktorym mozna naprawde polegac, na ktorego pomoc mozna zawsze liczyc, ktory troszczy sie o Ciebie.
Zawsze lubilam odpowiedzialnych, punktualnych i solidnych mezczyzn, bo czulam sie przy nich pewnie. I ciesze sie ze moj maz wlasnie taki jest!
A wracajac jeszcze do mojej zielonej karty to oznacza ona dla mnie tylko jedno aktualnie - ze bede mogla w najblizszej przyszlosci odwiedzic moja rodzinke, za ktora tak straaaasznie tesknie! :)
I ciesze sie ze nasza Maycia - ktora tak na marginesie byla bardzo grzeczniutka w czasie calego interview - pojedzie do Polski zobaczyc swoich Dziadkow, Pradziadkow i reszte rodzinki - lacznie ze swoim ojcem chrzestnym, ktorego jeszcze nie poznala i kuzynkiem, a moim chrzesniakiem!
I jeszcze sie ciesze ze mam sie z czego cieszyc bo bardzo lubie sie cieszyc! :):):)

Ucieszony Asiulek!

poniedziałek, 15 maja 2006

Dzień Matki

foto-album... foto-album... foto-album...

Wczoraj po raz pierwszy w zyciu obchodzilam Dzien Matki jako matka :)
I po raz pierwszy moje dziecko wreczylo mi kartke z zyczeniami - doslownie! Wiesiu podal jej kartke i w swoich raczkach przyniosla ja do mnie!
W Polsce to swieto jeszcze przed Wami - wiec przypominam tylko wszystkim o okazaniu szacunku i wdziecznosci swojej matce! Ponoc - "Jaką wdzięczność okażesz rodzicom, takiej spodziewaj się od swoich dzieci"... przynajmniej tak twierdzil Tales z Miletu.
Ja sama bardziej docenilam swoich rodzicow a w szczegolnosci moja mame dopiero jak urodzilam Maye. Wtedy zdalam sobie sprawe jak wiele zmienia sie w Twoim zyciu wraz z przyjsciem na swiat Twojej pociechy.Czy chcesz tego czy nie nagle Twoj swiat ulega kompletnemu przewartosciowaniu - najwazniesze jest malenstwo i jego potrzeby - nic wiecej sie nie liczy. I nie potrafisz myslec o niczym innym ani przestac sie martwic.
Kiedys bedac studentka dziwilam sie dlaczego moja mama nie moze spac dopoki bezpiecznie nie wroce z imprezy...? Teraz juz zrozumialam :)
Bycie matka to zawod na cale zycie, bez wakacji i chwili przerwy, to sposob na zycie, to wybor, ktorego zadna matka, choc nie wiem jak bardzo bylaby zmeczona, nigdy nie zaluje :)I wreszcie to nagroda - kazdy usmiech Twojego dziecka, kazde nawet najmniejsze jego osiagniecie powoduje ze cieplej Ci na sercu.
Bedac matka nauczylam sie wielu niezwyklych rzeczy - jak wszystko w kuchni zrobic jedna reka - bo druga trzymam moja kruszynke, jak wziac prysznic w 5 sekund, jak zdecydowac w co sie ubrac w jednej nanosekundzie - a kiedys zabieralo mi to troche czasu:), jak ugotowac pyszny obiadek w czasie trwania jej drzemki - pol godzinki i do tego nie zrobic przy tym w ogole halasu - zeby czasem jej nie obudzic, i najwazniejsza umiejetnosc - wyspac sie w nocy mimo wielokrotnego wstawania do dziecka! Ktos powie ze to nic takiego, ale zwykla kobieta nie posiadajaca dziecka tego nie potrafi.
Jak pomysle ze to wszystko - i jeszcze wiecej bo miala gorsze warunki mieszkaniowe i zero cieplej wody w domu, zero pampersow i jedzenia w sloiczkach!!! - robila dla mnie moja mama to mam dla niej niewyobrazalnie duzo szacunku i niezmiernie duzo milosci!
Badzcie dobrzy dla swoich mam, szanujcie je i odwdzieczajcie sie czesto za ta milosc, ktora one Wam okazuja kazdego dnia zupelnie bezinteresowanie i bez zadnych ograniczen!
Ten tekst napisalam z mysla o kims kogo znam i wiem ze w przeszlosci bardzo zle traktowal swoja mame i nie szanowal jej wcale. Mam nadzieje ze to przeczyta i jesli jeszcze nie zdal sobie sprawy z tego ile przykrosci jej zrobil swoim zachowaniem to moze ta lektura pomoze mu to zrozumiec....

Pozdrawiam wszystkie Mamy!

środa, 10 maja 2006

Majowe rocznice!

Czy maj nie jest cudnym miesiacem?
Zawsze uwazalam ze to najpiekniejszy miesiac w roku - taka wspaniala zapowiedz lata po dlugiej zimie. I zawsze chcialam wziac slub wlasnie w tym miesiacu - bo przeciez to miesiac zakochanych:) Ale ludzie mowili: co Ty to przyniesie nieszczescie, nie bierze sie slubu w maju!!!
Te polskie przesady:) Nie sluchalam ich nigdy - moja ulubiona liczba to 13, bo tego dnia sie urodzilam. I planujac slub myslalam o maju i o moich dziadkach, ktorzy wzieli slub 13 maja a Babcia szla do oltarza z wiazanka bialych kalii, jej ulubionych kwiatow!!! Gdzie ten ich rzekomy pech jest to nie wiem - w tym roku beda obchodzic 55 rocznice slubu!
Sa najbardziej zgodnym malzenstwem jakie znam, wszystko robia razem i sa juz razem 55 lat - uwazam ze to niesamowite:)
Za ich przykladem wyszlam za maz w maju wierzac ze bede szczesliwa przez dluugie dluuugie lata z moim Wiesiem. W tym miesiacu uplywaja 2 lata.
Jeszcze jedna rocznice obchodze - mojego przyjazdu do Stanow - 4 lata juz! To niewiarygodne ze 4 lata uplynely juz od momentu kiedy zegnalam sie z rodzinka na poznanskim dworcu kolejowym. Nie moge sie doczekac kiedy ich znowu zobacze - moze juz niedlugo...
24 maja mam interview na zielona karte - akurat w rocznice mojej obrony pracy magisterskiej:)
Trzymajcie wiec za mnie kciuki!
Milego maja Wam zycze!!!

foto-album... foto-album... foto-album...

środa, 3 maja 2006

Ząbkowanie

Witam ponownie!

Mam pytanko to wszystkich matek, ktore nawiedzaja nasz blog: czy macie jakis cudowny sposob na ulzenie meczarniom zabkujacego dziecka???
Maycia od wczoraj przechodzi katusze wieku zabkujacego - strasznie sie zali i placze biedulka:(
Smaruje jej dziaselka zelami przeciwbolowymi i podaje rozne rozniste gryzaczki ale niewiele to wszystko pomaga:( Zal patrzec az:(

To juz moje trzecie zabkowanie - wczesniej pracowalam jako niania i dane mi juz bylo przezyc zabkowanie dwoch moich podopiecznych. Jeden walil glowa w sciane, drugi rzucal sie na ziemie i dostawal totalnego napadu wscieklosci i niepohamowanej histerii - takze nie moge powiedziec ze jestem nowicjuszka w tym wzgledzie.
Ale jednak wlasne dziecko to co innego, serce bardziej sie kraje i bardziej czlowiek sie przejmuje - nie wspominajac juz o wyczerpaniu fizycznym.
Zauwazylam ze duzo matek odwiedza nasz blog wiec prosze o porade, moze macie jakies nieznane mi sposoby ktore moga choc troszke pomoc mojej Mayci...?

Z gory dziekuje!

Sorry ze nie odpowiadam na komentarze, za ktore bardzo dziekuje:), ale musicie mi wybaczyc - przechodzimy z Maya trudne dni:(

Pozdrawiam
Frustrowana Matka Polka:)

poniedziałek, 1 maja 2006

Sprowokowane odpowiedzi!

Hej!

Wczoraj umiescilismy nowe zdjecia - glownie w celu pokazania mojej rodzince w Polsce chrzcin Mayci a tu juz tyle komentarzy!
To jest naprawde fajne jak publikuje sie zdjecia swojego ukochanego dziecka i taki jest mily odzew ze strony ludzi ktorych nawet sie nie zna :)- w wiekszosci przypadkow!

Dopytujecie sie skad sie tu wzielam... Odpowiedz brzmi: przyjechalam na wakacje :) 30 maja uplyna 4 lata od mojego wyjazdu!
Pol roku zalatwiania na 5-tym roku studiow zaowocowalo wyjazdem zorganizowanym przez Camp America, ktory mial pomoc mi opanowac jezyk w stopniu zadowalajacym, bo mojej znajomosci angielskiego brakowalo praktyki. Mialam rowniez nadzieje, ze uda mi sie odwiedzic przy okazji moja najlepsza przyjaciolke, ktora wyemigrowala do Stanow pare lat wczesniej.
Przepracowalam 5 miesiecy jako housekeeper na obozie letnim dla dzieci na Big Pine Key na Florydzie, gdzie tak na marginesie bardzo mi sie podobalo mimo braku klimatyzacji. Ostatni miesiac mojego pobytu spedzilam u mojej przyjaciolki, ktora przez ten caly czas przekonywala mnie zebym zostala jednak i nie wsiadala na samolot powrotny. Zaklinala sie ze znalazla mi meza i jak tylko mogla najszybciej wraz z siostra kandydata zorganizowala male swatanko:)
W koncu zgodzilam sie zostac "troche" dluzej i dla swietego spokoju - spotkac sie z owym kawalerem i o dziwo.....zakochalam sie:)
Zakochalam sie w tych jego pieknych oczach i dlugich rzesach ale przede wszystkim w tej jego niewiarygodnej dobroci. Jest nalepszym czlowiekiem jakiego znam i ciesze sie ze moja przyjaciolka pomogla mi go odnalezc:) Bede jej wdzieczna do konca zycia!
Pobralismy sie 2 lata temu. I mimo ze zawsze obawialam sie watpliwosci w dniu swojego slubu, 29 maja dwa lata temu nie mialam zadnych:)

Jak wyjezdzalam wszyscy mowili zebym nie wracala, ale jak oglosilam ze zostaje wielu bylo oburzonych moja decyzja - ponoc to dlatego ze Ameryka mnie zmienila i zobaczylam dolary. Trudno im bylo uwierzyc ze znalazlam swoja druga polowe i to wlasnie mna powodowalo.
Najwyrazniej nie znali mnie zbyt dobrze! Ale tak to juz jest nie zadowoli sie wszystkich. A w koncu to moje zycie i moje decyzje, ja ponosze ich konsekwencje i tesknie za swoja rodzina i znajomymi.
Ale nie mozna miec wszystkiego prawda?:)

Czy ta sprowokowana odpowiedz satysfakcjonuje Pisule???:)

Ach i jeszcze dla wiadomosci niejakiej Lidki - zamierzam sie wiecej chwalic - moja corka bo jest cudna i moim mezem bo jest wspanialy wiec jesli nie mozesz tego zniesc no to przykro mi, chyba musisz znalezc sobie jakis inny blog do ogladania, bo na moim blogu pokazuje wszystko co najlepsze w moim zyciu.
I badz tak mila i moich rodzicow do tego nie mieszaj ok??? :)

Koncze juz bo strasznie sie rozpisalam - Maya miala dluzsza drzemke:)
Pozdrawiam stalych bywalcy naszego blogu i tych mniej stalych tez:)

niedziela, 30 kwietnia 2006

Chrzciny Mayi!

Oto pare zdjec z chrzcin Mayci, ktore odbyly sie 30 kwietnia w kosciele sw. Pawla w St. Petersburg. Matka chrzestna zostala Ela - siostra Wiesia, ojcem chrzestnym oficjalnie jest moj brat Lukasz ale poniewaz nie mogl stawic sie osobiscie zastepowal go Krzysztof - maz Eli. Maya dzielnie zniosla chrzczenie i namaszczanie olejami dopiero pod koniec mszy swietej zaczela sie niecierpliwic ale trudno jej sie dziwic skoro nabozenstwo trwalo poltorej godziny:)
Teraz Maycia jest prawdziwym aniolkiem!

foto-album... foto-album... foto-album...

piątek, 28 kwietnia 2006

Przygotowania do Chrztu Mayci!

Witam wszystkich!
Zaluje ze nie mam wiecej czasu zeby pisac wiecej - bo bardzo lubie pisac (mam tony pamietnikow :)) No ale niestety czasami trzeba poswiecic swoj czas na cos wazniejszego anizeli pisanie bloga :)
W tej chwili akurat istotniejszy jest dla mnie chrzest naszej Mayci, ktory odbedzie sie juz w ta niedziele. I z tej okazji zjezdza sie do nas cala rodzina Kalinowskich i tylko Kalinowskich bo moja rodzinka jest daleko za oceanem niestety:(
Tak wiec caly tydzien przygotowywalam dom na przyjecie gosci i latalam jak z motorkiem w tylku probujac wysprzatac wszystkie katy i jeszcze cos upichcic kiedy tylko Maycia zapadala w swoje polgodzinne drzemki.
Nie chce byc jednak niegrzeczna i sprobuje szybkosciowo odpowiedziec na pytania komentatorow:)

Skad sie tu wzielam? To dluga historia:) Opisze ja moze jak znajde troszke wiecej czasu. W tym momencie moge tylko napisac ze jestem rodowita poznanianka z czego jestem bardzo dumna i zupelnie nie planowalam emigracji do Stanow.

Ciesze sie ze zdjecia oddaja moje a raczej nasze szczescie! Zawsze mi sie wydawalo z fotografii mozna duzo wywnioskowac.

Kto to jest Pisula - jesli mozna wiedziec???? I dlaczego jestem jej idolka? Co takiego zrobilam ze przycmilam Pania Kulczyk???? Bardzo mi to pochlebia ale naprawde nie wiem czym sobie zasluzylam???
Niestety lub moze stety...:) ani moj maz ani jego rodzina nie jest spokrewniona z zadnym politykiem. Moj maz pochodzi z Zambrowa, nie orientuje sie skad jest wspomniany polityk....?

To tyle - musze konczyc bo oczywiscie Maycia sie juz obudzila!

Pozdrawiam wszystkich odwiedzajacych nasz blog :)

niedziela, 23 kwietnia 2006

Zszokowanie

Jestem totalnie zszokowana liczba komentarzy a co za tym idzie liczba odwiedzajacych nasz blog! Nie dziwi mnie fakt ze nasze zdjecia sie podobaja bo zdaje sobie sprawe ze Wiesiek robi wspaniale zdjecia - to jego pasja!!! Poswieca temu zajeciu baaaardzo duzo czasu. Ale jestem bardzo zaskoczona tym, ze ludzie maja tyle czasu i poswiecaja go na ogladanie naszych zdjec. Ale to chyba dlatego ze ja niestety nie dysponuje zbyt wielka iloscia wolnego czasu - od dnia urodzin Mayci:) A jesli znajdzie sie chwilka to po prostu probuje odpoczac.
Nawet teraz kiedy Maya spi - ooo juz sie niestety obudzila, nowy problem wyskoczyl, nasz alarm zaczal swirowac i piszczy co 5 sekund - pewnie to wlasnie obudzilo Maycie.
No nic musze zmykac i poszukac ktory czujnik przestal kontaktowac bo oszaleje z tym piszczeniem.
Chcialam jeszcze podziekowac wszystkim za mile komentarze i komplementy pod adresem naszej Mayci. Mi tez sie wydaje ze ona jest sliczniutka ale ja jestem matka, dla mnie ona zawsze bedzie najladniejsza:)
Mam nadzieje ze w przyszlosci znajde choc chwilke zeby cos napisac, bo wyglada na to ze ktos to bedzie czytal:)
Pozdrawiam wszystkich odwiedzajacych!

Pierwsza Wielkanoc Mayi, Kwiecień 2004

Wybralismy sie ponownie w podroz do Polnocnej Karoliny. Tym razem z Maya, co oznaczalo ze musielismy jechac kiedy Maycia spi, czyli w nocy, i robic kilka dodatkowych przystankow na karmienie. Ogolnie, Maya niezle zniosla te 11-sto godzinna wyprawe ;-)

foto-album... foto-album... foto-album...

wtorek, 7 marca 2006

Rodzinka Dudków odwiedza Maye, 4 Marzec 2006

Tym razem z wizyta przyjechali do nas Ela, Krzychu i Max aby poraz pierwszy spotkac sie z Maya. Wszystkim bardzo podobala sie nowa kuzynka. To byly rowniez 5-te urodziny Maxa, ktory czasami nie mogl pogodzic sie z faktem ze juz nie jest w centrum uwagi.

foto-album... foto-album... foto-album...