Dzisiaj będę się chwaliła moim ostatnimi udoskonaleniami domowymi,
a mianowicie plastrem weneckim.
Kilka lat temu podziwiałam ścianę zrobioną plastrem weneckim w domu znajomego, i już wtedy postanowiłam sobie że kiedyś zrobię sobie taką akcentową ściankę w nowym domu.
I kiedy zakupiliśmy naszą posiadłość zasięgnęłam rady u męża mojej przyjaciółki, który trudni się remontami i postanowiłam spróbować...
Mieliśmy taka pustą ścianę pomiędzy kuchnią a pokojem śniadaniowym, z Wiesiem zdecydowaliśmy że się nada:)
Tak wyglądała przed remontem...
Ten plaster wenecki to taki rodzaj tynku, na polskiej stronie nazywają to stiukiem weneckim, jest dosyć gęsty i nakłada się kielnią, bardzo cienko i w kilku warstwach, można zakupić w różnych kolorach...my zdecydowaliśmy się na szary, zgodnie z naszą kolorystyką...
Tak wyglądało nakładanie...
A tutaj już kolejna warstwa była nakładana...
To już po wyschnięciu...potem ściera się się papierem ściernym dwa razy i na końcu przeciera się krawędzią suchej kielni żeby uzyskać ładny połysk
A taki jest efekt końcowy, ściana ma ciekawą teksturę, kolorystykę i połysk a w dotyku jest super gładka.
Powiesiliśmy obrazki, które kupiłam, wraz z tymi które same z pomocą Mayi stworzyłam - Maya zrobiła kaligrafię, ja znalazłam antyczne łyżki i i włożyliśmy nasze dzieła do specjalnych otwieranych ramek, które kupiłam długie miesiące wcześniej:)
Tą kurę porcelanową przywiozłam z Polski to moja pamiątka po Dziadkach - zawsze stała w ich kuchni, a teraz stoi w mojej i przypomina mi ich:)))
Myślałam, że moja przygoda z plastrowaniem się zakończyła...ale zostało nam chyba z pół puszki materiału, a to dosyć drogi materiał, szkoda marnować...stwierdziliśmy, że może stworzymy kolejną akcentową scianę - na przeciw poprzedniej, ale tym razem w salonie w tej naszej wnęce...
I efekt końcowy, aczkowiek nie widać na tym zdjęciu jak się świeci trochę:(
I zgadnijcie....? na tym się też nie skończyło, bo oczywiście tamte pół puszki nie starczyło na całą tą ścianę i trzeba było więcej produktu zakupić i znowu trochę zostało i wtedy Wiesiu wymyślił, żebym jeszcze machnęłam tym plasterem taką małą sciankę w korytarzu przy wejściu do pralni i garażu...no to machnęłam:) I ścianka wygląda teraz tak... bez tych małych plamek po boku oczywiście:)
I na tym zakończyłam moje weneckie plastrowanie!
Jestem bardzo dumna z siebie, że udało mi się coś udoskonalić w naszym domku i zrealizować pomysł, z którym nosiłam się przez lata.
Bardzo fajnie to wygląda! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Opola,
Monia