Mam taka teorię, nie wiem czy mozna ja w ogole potwierdzic..., ale wydaje mi sie, ze duzo wiecej ludzi zegna sie z zyciem jesienia. Tak jakby kolejne szarobure dni jesienne przytlaczaly ich coraz bardziej, jakby ulatniala sie z nich wola zycia, jakby nie mieli juz sil sie bronic, jakby organizm dawal za wygrana...
Poplakalam sie, choc jej nigdy nie poznalam. Podziwialam za sile, optymizm, poczucie humoru, madrosc, za to jaka byla matka. Czytalam egoistycznie, bo mimo, ze to ona byla chora, dawala mi sile i kopa w tylek, zebym sie nie uzalala, zebym doceniala to co mam, ta chwile, ta milosc, ten dzien, moje zdrowie, usmiech dzieci, slonce, powiew wiatru... Trzymalam za nia kciuki, wierzylam w cud, mialam nadzieje...
Dzisiaj smutno...zal Jasia:( dobrze ze bedzie mial swojego Aniola Stroza
Mam podobne odczucia. Czasami jednak codzienne zabieganie i "zmęczenie" nie pozwala człowiekowi docenić tych wydawałoby się prozaicznych spraw, które w obliczu nieuleczalnej choroby mają najwyższą wartość ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tomek
Dzieki Tobie dowiedzialam sie o jej blogu. Zal, zal i jeszcze raz zal :(. Rowniez wierzylam w cud...Byla wspaniala osoba, wciaz mysle o jej synku :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agata
Ja również dowiedziałam się o niej od Ciebie a potem stała się moją siłą i czytałam jej bloga codziennie sprawdzając czy pisze... płakałam jakby odszedł mi ktoś bliski, również na cmentarzu odwiedzając swoją rodzinę. Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję za Chustkę :*
OdpowiedzUsuńJulita