U nas szkoła juz się skończyła wraz z końcem maja.
Atualnie zbieramy się właściwie do przygotowań na nastepny rok szkolny, chociaż jeszcze nie wiemy jak ten powrót do szkoły będzie się dokładnie odbywał...
W każdym razie chciałam wam pokazać jak szkoła w czasach zarazy u nas wyglądała...
Olus korzystał z naszego głównego, domowego komputera, który rezyduje w naszym pokoju śniadaniowym - co było dobre z jednej strony bo mieliśmy go na oku, ale z drugiej ta lokalizacja bardzo go rozpraszała. Dosłownie wszystko co miało miejsce w kuchni i salonie w czasie jego lekcji powodowało, że tracił zainteresowanie i skupienie.
Oluś w wiekszości miał lekcje zadawane przez specialny program Clever, gdzie musiał sie logować codziennie o 8:30 rano, żeby odnotowali jego obecność. Dostawał codziennie zadania i testy, które musiał zrobić i rezultaty wysłać odpowiedniej nauczycielce. Jedynie ze specjalnego programu Cambridge, do którego Oluś należy miał łączenia video i to tylko dlatego, że w ramach tego dodatkowego programu mieli zadawane specjalne projekty, które musieli przed nauczycielem i całą klasą prezentować.
Oluś wcześnie wstaje, więc nie miałam kłopotów z budzeniem go żeby się zalogował na obecność, bo jak wstawaliśmy z Wiesiem to on już siedział przed kompem i walczył.
A walka to była ciężka, dużo nawoływania do powrotu przed komputer, przypominania żeby się skupił żeby sie pytał jeśli nie jest czegoś pewnien zanim wysle zadania i testy do sprawdzenia nauczycielce, równiez przypominania o terminach itd.
Nasze dzieci miały z wszystkiego testy i na koniec również standardowe testy szkolne, przy których nie mogliśmy im nic a nic pomagać - bo oceniają one ich postęp jedynie.
Końcowe egzaminy stanowe nazywane FSA u nas zostały jednak odwołane całkowicie.
Poniżej Oluś walczący...
Mayi z kolei nie widywaliśmy prawie w ogóle, bo odbywała lekcje na swoim komputerze w swoim pokoju i siedziała tam zamknięta conajmniej do 1-szej każdego dnia bo miała lekcje video ze swoją nauczycielką i reszta klasy. Ale nawet jak skończyli lekcje to łączyła się ze swoją grupą znajomych na zoomie i odrabiali wspólnie lekcje.
Tak więc nasza kujonka schodziła tylko, żeby wziąć sobie śniadanie albo jakiś snack.
Czasami wołałam ją żeby pomogła Olusiowi w czymś co ode mnie wymagało by pożądnego odświeżenia sobie jakiejś zakurzonych pokładów wiedzy albo wręcz nauczenia się całego słownictwa w języku angielkim żeby chociaż zrozumieć pytanie, jak na przykład z geometrii...
Ogólnie muszę przyznać, że to domowe nauczanie nie sprawiało nam wiekszych problemów - ale też nasze dzieci dobrze się uczą samodzielnie i nie wymagają od nas dodatkowego tłumaczenia każdego problemu i są w takim wieku, że rozumieją, co się od nich wymaga.
Ale wiem, że młodsze dzieci potrzebują wiecej pomocy i rodzice muszą byc bardziej zaangażowani i praktycznie przejąć obowiązki nauczycielkie w swoje ręce.
A tak wyglądały Maycine lekcje baletu - wszystko odbywało się przez zoom
A tak wyglądały Maycine lekcje baletu - wszystko odbywało się przez zoom
Maya codziennie dostawała link do łączenia w tych godzinach w których zazwyczaj miała lekcje i w naszym korytarzu słyszelismy wtedy odliczanie nauczycielki ...87654....albo komendy baletowe typu: plie, jete, eleve...Było ciekawie:)
Niestety dla Mayci ta zaraza również oznaczała zakończenie gimnazjum i pożegnanie się ze szkołą do której chodziła od zerówki i przyjaciółmi z którymi była blisko od 6-tego roku życia bez żadnych uroczystości i kontaktowania się bezpośredniego co było trochę przykre dla wszystkich zainteresowanych.
Szkoła starała się jakoś uhonorować swoich absolwentów i z tej okazji nauczycielki 8-mej klasy objechały wszystkich studentów i złożyły im krótkie niespodziankowe wizyty przywożąc ten oto transparent informujący, że gratulujemy naszej absolwentce ukończenia 8-mej klasy:) Dodali nawet specjalny niebieski stempelek wskazujący, że Maya jest jedną z orginalnych studentek - którzy zaczęli swój pierwszy rok edukacji w zerówce pierwszego dnia otwarcia tejże szkoły czyli jest pierwszą z bodajże 30 orginalnych absolwentów, krórzy przebrnęli przez nia od początku do końca! Znak stał wbity w ziemię na naszym trawniku przed domem przez miesiąc prawie.
Maya była miło zaskoczona! Był to bardzo miły gest ze strony grona nauczycielskiego!
A tak wyglądało uroczyste zakończenie roku - również na zoomie. Ale muszę przyznać było ładnie przygotowane. Były piekne przemówienia - przy jednym nawet łezkę uroniłam. Wszyscy nauczyciele nagrali dla 8-mio klasistów swoje słowa pożegnania, nawet nauczyciele z podstawówki. Wyczytali wszystkie nagrody, które wcześniej musieliśmy odebrać w szkolnej kafeterii bez żanych oklasków i fanfar niestety.
Maya otrzymała najwyższe odznaczenia i nagrody za przejście przez gimnazjum na samych piątkach!
Jednym z nich był "złoty" medal i specjalna pamiątka dla orginalnego studenta tej szkoły
Oluś natomiast miał tylko jedną czwórkę na koniec a resztę piątek:)
Za co został również wyróżniony.
Oluś w tym roku kończył amerykańską podstawówke i od nowego roku zacznie chodzić do gimnazjum.
Z tej okazji nauczycielka rozdawała dodatkowe nagrody - w zależności w czym się student zasłużył, lub z czego został zapamietany.
Okazało się, że Oluś dostał nagrodę "All Around All-Star" bo według grona pedagogicznego był dobry ze wszystkiego!!!
Na koniec szkoła zorganozowała dla 5-klasistów i 8-klasistów tak zwany "clap out" czyli oklaks jakby to przetłumaczyć na polski. Zazwyczaj odbywa się on w ostatni dzień szkoły i w budynku szkolnym i polega na tym, że uczniowie tych klas przechodzą przez całą szkołę korytarzami a reszta uczniów i grono pedagogiczne stoją po obydwu stronach korytarzach oklaskując ich.
Tym razem mieliśmy jednak oklaks samochodowy:)))
My przejeżdzaliśmy wokół szkoły w przystrojonych plakatami balonami samochodami oczywiście z opuszczonymi oknami a nauczyciele, znajomi i rodzina stali na chodnikach wzdłuż przejazdu celebrując absolwentów.
Tak wyglądał nasz samochód w czasie przejazdu dla Alexa
A tak podczas przejazdu dla Mayci
Dodatkowo nasza grupa znajomych mam zorganizowała w niedalekim centrum handlowym spotkanie na swieżym powietrzu dla absolwentów 8-mych klas by studenci mogli pożegnać sie jakoś - nawet jeśli mieliby mieć maski na twarzy. Jedna z mam utworzyła event na naszej grupie rodziców ze szkoły Winthrop na FB by poinformować wszystkich zainteresowanych i jednocześnie uspokoić, że będziemy oferować maski.
To właśnie my, organizatorki:)
Tutaj z córkami...
A tu już grupa super przyjaciółek
Poniżej wszyscy 8-mioklasiści którzy zdecydowali sie przyjść na nasze małe pożegnanie - jak widać niewielu optowało za maseczką - może dlatego do dzisiaj odnotowywujemy takż dużą ilość przypadków:( Nasze dziewczyny zdejmowały maseczki tylko do zdjęć.
Tutaj ostatnia pogawędka z wychowawczynią...
A tu zdjątko z ulubionym nauczycielem - od języka angielskiego, który został wybrany przez 8-mio- klasistów naljlepszym nauczycielem i to on właśnie walną tą przepiekną przemowę na koniec roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz