środa, 12 lutego 2014

Nowy bratanek

 Musze sie Wam pochwalic - mam nowego bratanka:))) Nazywa sie Natan i urodzil sie 28 stycznia w Poznaniu o 6:53 rano! Wazyl 3720 g - wielki chlopak:)
Ponizej nasz najnowszy czlonek rodziny ze swoimi dumnymi rodzicami:)


A tu po pierwszej nocce w domu - piekny usmieszek zadowolonego dzieciatka:))) Niezly slodziak nie?

sobota, 1 lutego 2014

Mała perfekcjonistka

Nasza Maycia Samograjcia wydala sie za mama chyba i wiele od siebie wymaga. Chce byc dobra we wszystkim czego sie dotknie...i wlasciwie ma duzo szczescia dziewczyna bo talenta liczne ma, wiec spiewanie, tanczenie, rysowanie, czytanie, pisanie przychodzi jej z taka latwoscia, ze jak dotad nie doswiadczyla zbyt wielu porazek. Ale jak wiadomo nie wszystko wszystkim przychodzi latwo i ostatnio bylismy swiadkami kilku ciezkich zalaman naszej latorosli:((( Wlasciwie przyczynilam sie do tego przyznaje:( bo zapisalam ja na poczatku roku szkolnego na akrobatyke w jej szkole tanca wiedzac, ze jest to jej mala pieta achillesowa. Mialam nadzieje, ze cotygodniowe cwiczenia poprawia jej kondycje, elastycznosc, sylwetke i naucza nowych sztuczek. Pech chcial, ze w tej grupie polaczyli, niewiedziec czemu, dzieci poczatkujace z dziecmi duzo bardziej zaawansowanymi i to od poczatku deprymowalo bardzo Maycie. Krotko mowiac wytrzymala pol roku, probowala i cwiczyla i robila postepy, ale nie takie duze jakby chciala niestety:( W koncu zastrajkowala, nawet kupno specjalnych mat gimnastycznych by cwiczyla sobie w domu nie zastopowalo nadejscia kilku bardzo emocjonalnych frustracji:((( Po ogloszeniu strajku namowilam ja wspolnie z jej nauczycielka na pojscie na jeszcze jedna klase, ale nie zmienilo to jej decyzji o zakonczeniu kariery akrobatycznej:) Wiecej nie zmuszalam, bo te zajecia mialy byc dla niej przyjemoscia i radoscia, a nie katorga.
Bardziej przejelam sie jej niezdolnoscia do znoszenia porazek. Dobrze znam to uczucie, bo sama zawsze bardzo ciezko przezywalam swoje wlasne ograniczenia. Tyle ze ja sie rzadko kiedy poddawalam, probowalam do skutku, nikt nie musial mnie namawiac, zawsze mialam w sobie duzo zaciecia:)
I to wlasnie chcialam wytlumaczyc swojej corce - nie we wszystkim jestesmy dobrzy, niektore wyzwania mozna lub nawet trzeba sobie odpuscic, ale czesto gesto wystarczy tylko pocwiczyc troszke, poprobowac, nie zrazac sie za pierwszym razem, przezyc porazki, podniesc sie po nieudanych podejsciach i zdecydowac sie na jeszcze jedna probe, i jeszcze jedna, i jeszcze jedna....:)

Przez przypadek natrafilam na Facebook na ta reklame wyprodukowana z okazji igrzysk olimpijskich i mialam lzy w oczach po jej obejrzeniu:) Prosze sie nie smiac! Tak, czasami placze nawet na reklamach:)))
Pomyslalam, ze musze ten filmik pokazac Mayci i dzisiaj przytrafila sie znakomita okazja - biegalysmy razem:) Zazwyczaj biegam sama wczesnie rano, ale dzis Maya chcial sie dolaczyc.  Ze wzgledu na corcie zmniejszylam dystans do 3 mil, ale i tak jak pierwsza przebiezke to bardzo duzo jak na 8-letnia dziewczynke. Byla zmeczona i sfrustrowna, ze co chwile przystawala. Po powrocie zamiast satysfakcji byly tylko lzy:( Byla niezadowolona z siebie i zamalana. Wytlumaczylam jej, ze jak na pierwszy raz byla swietna, dobiegla do domu, dala rade, a kazdy nastepny raz bedzie coraz to lepszy - na tym polega trenowanie:) i wlaczylam jej ten krotki film - poplakala sie jeszcze bardziej:)
Ale tym razem chyba zakumala:)