środa, 31 lipca 2013

Trampek

 Dostalam z Polski duzo prezentow, ale tylko jeden wzruszyl mnie do lez - miniatura naszego pierwszego rodzinnego wozu:)
Moze to dziwne, ale moi bracia wiedzieli jak bardzo bede sie cieszyla z tego drobiazgu, wiedzieli, ze to czastka naszych rodzinnych wspomnien, naszej przeszlosci, fajnych wakacji, wypadow rodzinnych, wyjazdow na kamping itd. I chyba sie az tak nie zdziwili kiedy sie rozplakalam na jego widok:)
Swego czasu bylismy bardzo dumni z naszego zielonego trabanta, nazywalismy go Trampek - byl czescia naszej rodziny:) Byl duzo starszy od nas i czesto sie psul, wiec kazda dluzsza eskapade rozpoczynalismy od wspolnej modlitwy aby dane bylo nam dojechac tam gdzie planowalismy i czasami nawet udawalo nam sie  bez zadnej awarii:))) Wlaczony "tyrtal - tyrtyrtyrtyr" dosyc glosno! oznajmiajac nasz wyjazd lub przyjazd :) Zima trzymalismy kciuki, zeby w ogole zapalil:) Byl plastikowy, ale dosyc pakowny, bo w tyle siedziala cala nasza trojka, a bagaznik pozwalal nam na wypad nawet pod namiot i na wczasy nad morze. Co prawda nie zawsze docieralismy tam bez jakis mniejszych lub wiekszych perturbacji. Najbardziej "niezapomniane" incydenty to strzelanie iskrami z rury wydechowej podczas powrotu od rodziny - chyba zabraklo nam beznzyny…. - skonczylo sie na tym, ze przesiedlismy sie na pociag na pobliskiej stacji kolejowej:))) Ale to byl pikus w porownaniu z podroza nad morze Polskie kiedy to ni stad ni zowad wypadl nam alternator na drodze:))) Musielismy szukac kowala w jakiejs wiosce zeby przyspawal nam ta dosc wazna czesc. Na miejsce przyjechalismy w nocy i mimo tak niefortunnego poczatku to byly nasze najfajniesze rodzinne wakacje:)
Trampek przezyl nawet wypadek samochodowy i na skutek remontu zostal przemalowany na bialo. Ale w naszych wspomnieniach zawsze pozostanie zielonym Trampkiem, pierwszym srodkiem transportu jaki posiadalismy.
Stoi na mojej polce teraz i przypomina mi stare czasy, dziecinstwo, rodzine….
Posted by Picasa

poniedziałek, 8 lipca 2013

Laser z rana

Dzisiaj przezylam po raz kolejny bardzo bliskie spotkanie z laserem - a wlasciwie moje oko mialo to przyjemnosc. Prawe oko tym razem, wczesniej lewe wymagalo pomocy tegoz osiagniecia techniki medycznej.
Troche slodko-gorzkie to przezycie, bo z jednej strony przerazajacy jest fakt, ze  moje oczeta odmawiaja juz wspolpracy...co bedzie pozniej...
A z drugiej strony - jaka ulga, ze zyje w tak wspanialych czasach kiedy te wszystkie cuda techniki i rozwoj medycyny moga zapobiec mojej przedwczesnej slepocie.
Ulga, ze jestem pod taka dobra opieka specjalisty, ktory przypomina mi nawet o mojej co polrocznej kontroli i dzieki wlasnie takiemu powiadomieniu zawitalam dzis w jego progi - jak sie okazalo w sama pore by zapobiec odklejeniu sie mojej siatkowki.
Ulga, ze mieszkam  tutaj, w USA gdzie po zauwazeniu problemu, zrobiono od razu specjalistyczne zdjecia dna moich oczu po czym poproszono mnie momentalnie do pokoiku gdzie wykonano zabieg - nie musialam miec zadnego przekazu, czekac na kolejna wizyte, wpisywac sie na liste oczekujacych itd
Ulga, ze procedura, ktorej zostalam poddana mogla byc wykonana od razu, byla szybka, bezbolesna - aczkolwiek niezbyt przyjemna:( i rezultaty sa pewne i natychmiastowe bez zadnej koniecznej rekonwalescencji ani skutkow ubocznych.
Nie jest mi do smiechu wcale, ze mam tak slabe oczy, swiadomosc, ze w kazdej chwili moge zaczac tracic wzrok jeszcze mniej zabawna, ale pociesza mnie fakt, ze dzieki kontrolowaniu i profilaktyce mozna zaradzic pogorszaniu sie i zastopowac degeneracyjne procesy zachodzace gdzies gleboko w moich oczach.
Nie moge sie tym tez w kolko zamartwiac, bo oszalalabym chyba. Ale poslusznie chodze na kontrole i rejestruje wszystkie niepokojace symptomy, ktorych w moim przypadku nie mozna lekcewazyc.
Dobra wiadomosc jest taka, ze pani doktor naprawila oczko i jestem gotowa na przyjecie moich gosci, ktorzy zawitaja do nas jutro, ale dopiero o polnocy:) Nie mozemy sie doczekac!!!



piątek, 5 lipca 2013

4 lipca

 Wczoraj cala Ameryka swietowala Dzien Niepodleglosci co zazwyczaj oznacza parady, party, barbecue czyli grillowanie i fajerwerki.
Nam na parade nie chcialo sie zrywac skoro swit, nie mielismy w planach zadnej imprezy wiec zdecydowalismy sie pojechac na plaze zobaczyc pokaz sztucznych ogni. Problem byl tylko taki, ze jak zwykle popoludniu przechodzily burze, ktore jak na zlosc przeszly w burze wieczorne:((( Dluuugo decydowalismy sie na wybor miejsca sledzac radar i prognozowane opady na wieczor. Koniec koncow wyladowalismy na St. Pete Beach gdzie zaraz po tym jak rozlozylismy krzeselka lunelo!!! Na szczescie mielismy ze soba parasol plazowy pod ktorym wszyscy sie zmiescilismy. Gdyby tylko lało….ale zaczelo grzmiec i blyskac sie w oddali i to juz bylo przerazajace i niebezpieczne - bo o uderzenie piorunem  na Florydzie nie jest trudno zwlaszcza kiedy siedzi sie na plazy w czasie burzy:( Miesiac temu zabilo kobiete - ktora nazywala sie, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, uwaga: Kalinowski!!! Wiec siedzac pod tym parasolem widzialam juz naglowki gazet - Druga Kalinowski zabita przez piorun na plazy!!!

 Przez moment powaznie rozwazalismy ucieczke, ale skonczylo sie na tym, ze przeczekalismy krotka ulewe, a ja przestalam trzymac parasol, ktory wbilismy w ziemie - pocieszalam sie, ze jak uderzy w parasol to sie uziemi…
Reszte wieczoru obserwowalismy z niepokojem zbierajace sie niedaleko chmury burzowe i blyski znad oceanu.
Dzieciaki przestraszone nieco poczatkowa burza zaczely harcowac, strasznie sie podekscytowaly nadchodzacym zmrokiem, fajerwerkami, ktore powoli wszyscy naokolo nas zaczeli puszczac.


Wraz z zapadnieciem ciemnosci coraz wiecej i wiecej sztucznych ogni wylatywalo w niebo co niestety w rezultacie totalnie zadymilo cala plaze. Ale po 9-tej wreszcie doczekalismy sie wielkiego pokazu.

Amerykanie bardziej fajerwerkuja z okazji 4 lipca anizeli nowego roku:)

Ostatecznie uznalismy wyprawe za udana, bo dzieciarnia byla zachwycona, mimo poczatkowego stracha:)


Posted by Picasa

poniedziałek, 1 lipca 2013

Modnie za grosze

Jak wiecie nie pracuje aktualnie - przynajmniej nie poza domem i nie zarobkowo:) Ale lubie ladnie wygladac, ubrac sie modnie, uwielbiam ciuchy, sledze trendy i probuje w miare moich mozliwosci wychodzac z domu czuc, ze nie wygladam jak ostatnia ślumpa - co niestety przydarza sie wielu niepracujacym mamom.  Latwo nie jest, bo modne ciuchy kosztuja, a w naszym budzecie domowych nie ma niestety miejsca na zakupy w drogich markowych sklepach:( poza tym mieszkajac na Florydzie  goracy klimat determinuje przez wiekszosc roku moj sposob ubierania. Najnowsze trendy wydaja sie absolutnie smieszne przy naszym upale, bieganie za dzieciakami wyklucza wysokie obcasy, duchota eliminuje apaszki, zakieciki, dlugie spodnie itd I musze wam sie przyznac, ze zabralo mi pare lat by znalezc swoj wlasny florydzki styl, ktory bedzie wygodny, odpowiedni w panujacym tu upale, a przy tym modny i nie bijacy po kieszeni. Nie ukrywam, ze wymaga to troche wysilku z mojej strony, kombinacji, cierpliwosci, dobrego oka, inwencji, zdolnosci manulanych i czasu. Rzadko kupuje w regularnych sklepach w mall'u, wrecz omijam butiki, zeby nie kusily, za to spedzam troche czasu w outletach i na wyprzedazach, korzystam z kuponow, obnizek, nie pogardze nawet sklepami good will czyli w Polsce tzw: ciuchlandami:) 

Oto pare moich zwyklych, codziennych kreacji:



Spodnica znaleziona w Good Will 4$, koszulka z target 5$ naszyjnik zrobilam sama:) koraliki kupilam w Joann' Fabric, sandalki z przeceny i z kuponem kosztowaly mnie 17$ w DSW


Sukienka w motylki znaleziona w sklepie internetowym SheInside 30$, pasek Betsy Johnson 12$ z TjMaxx, turkusowe bransoletki - jedna sama zrobilam, druga z Beals Outlet 5$,  w/w sandalki


Spodniczka z Marshalls 16$, koszulka z TjMaxx 5.99$, naszyjnik wlasnorecznie skopiowany z Pintrest - koraliki zamowilam na Etsy 9$, w/w sandalki


Spodniczka znaleziona w Good Will 4$, top z Forever21 5$, naszyjnik znalazlam w sklepie plazowym z muszlami 10$, klapki biale Soda 15$


To stroj z zeszlej jesieni:) Sukienke znalazlam w Ross tylko 7$, buty byly na przecenie w Marshalls Tommy Hilfiger 23$

Ujawnilam ceny zebyscie mieli pojecie ile mnie mniej wiecej kosztowaly te kreacje, ale nie skompletowalam ich jednego dnia, ale na przestrzeni nawet kilku lat:)
Jak widac lubie ubierac sie kobieco, nawet dziewczeco, i nie dbam o marke jesli ciuch jest ladny i dobrze sie na mnie prezentuje, nie pogardze uzywanym laszkiem - mam pralke, pochodze z biednej rodziny i wiekszosc mojej szafy w Polsce nalezala wczesniej do innych ludzi:)) Druga polowe szylam sobie sama lub przerabialam lub kupowalam na wyprzedazach i w ciuchlandach.
Aktualnie zakupy ciuchowe sa dla mnie polowaniem i wyzwaniem, bo jestem poznanianka z pochodzenia  i matka z zawodu i nie mam ochoty ani mnie nie stac na wyrzucanie forsy, jesli moge w jakikolwiek sposob zaoszczedzic i nadal byc modna i dobrze ubrana:)