piątek, 26 kwietnia 2013

Nie daleko pada jablko...

Jestem dosc wysoka jablonia i zrodzilam dwa ladne jabluszka:) Ale jedno upadlo znacznie zblizej mojego pnia anizeli drugie:) I nie pisze tutaj o wygladzie, bo i tak nikt nigdy mi nie wierzy ze jestem ich matka dopoki nie zobacza mojego meza. Ale wystarczy spedzic z nami troche czasu by sie przekonac, ze jestem matka swojej corki. Im dluzej moja niemalze czarno-oka latorosl chodzi po tym swiecie tym wiecej dostrzegam w niej siebie - ale jakby zwielokrotniona:))) Bardzo mnie to bawi, ale czasem drazni niestety, bo nikt nie lubi patrzec na swoje wlasne wady, zwlaszcza kiedy parolatka potrafi je wyolbrzymic do granic mozliwosci.
Kazdego dnia obserwuje siebie w niej, bo.... jest strojnisia jak ja,
jest emocjonalna jak ja - cieszy i smuci sie calym sercem,
jest perfekcjonistka, jak ja,
jest towarzyska jak ja,
i uwielbia czytac juz!, prawie tak bardzo jak ja. Moj maly mol ksiazkowy zaczal juz swoja 5-ta ksiazke!!! kazda miala ponad 100 stron!!! co moim zdaniem jak na 7-mio latke jest duzym wyczynem. Poza tym czyta naprawde szybko - zupelnie jak mamusia:) Jest mala balaganiara niestety:( i sprzata jak juz trzeba - z przykroscia musze stwierdzic, ze chyba ma to po mnie,bo nigdy mnie nie interesowalo sprzatanie jesli nie widzialam drastycznych rezultatow:)))
Uwielbia sobie planowac, jak ja, i wyczekiwac z radoscia jakis milych wydarzen, okazji lub wyjazdow, to oczekiwanie przezywa rownie intensywnie jak samo wydarzenie - zupelnie jak ja:),
burmuszy sie strasznie i histeryzuje - czego ja juz nie robie, ale jako dziecko i nastolatka czesto chodzilam nadasana,
jest bardzo artystyczna, i choc talent do rysowania ma po tatusiu, to checi do produkowania bizurerii, wycinanek itp wyssala chyba z mlekiem matki,
i moglabym tak wymieniac a wymieniac, ale najbardziej mnie uderzylo to nasze "sklonowanie" kiedy Maya pewnego dnia przyszla zaprezentowac mi swoj pamietnik!!! Tak, moi mili moja 7-letnia coreczka, ktora calkiem niedawno opanowala umiejetnosc pisania prowadzi sobie pamietnik, w ktorym rejestruje wszystkie wazniejsze dla niej wydarzenia, wyjazdy, spotkania itd Bylam w szoku, bo prowadzenie pamietnika bylo do bardzo niedawna moja wielka pasja, ale ta zaczela sie dopiero w 5tej klasie szkoly podstawowej. Myslalam sobie, ze kiedys zachece moze troche moja corke by zaczela swoja wlasna pisanine...ale nie docenilam mego dzieciecia:))) Wyprzedzila moje plany, jakby juz gdzies miala zakodowane ze trzeba spisywac swoje przezycia, nie potrzebowala moich namow:) Olus upadl blizej Wieskowego drzewa chyba, bo chodzi zupelnie jak on, co jest absolutnie komiczne, spi jak on i je tak duzo, gesto i mlecznie jak tatus. Do tego uwielbia zwierzaczki i wszelkie robale jak jego ojciec:) Mam nadzieje, ze odziedziczyl rowniez wieskowa dobroc, inteligencje i cierpliwosc i wyrosnie na takiego fajnego faceta jakim jest jego tatus:)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wiosenne projekty

Nie pisze ostatnio bo nie mam za bardzo czasu i sily. Zajmuja nas nasze najnowsze domowe projekty i chorobska niestety:( Choroby zabralismy w miniony weekend wreszcie do lekarza - ja kuruje chyba zapalenie oskrzeli i dzisiaj po raz pierwszy od kilku dni wypowiadam sie swoim pelnym glosem:) Olus zachorzal nam na obustronne zapalenie uszu. Obydwoje jestesmy na antybiotykach. Nie przeszkodzilo mi to w kontynuowaniu naszego najnowszego zadania bojowego pod tytulem - malowanie domu z zewnatrz! Wiekszosc amerykanow wynajmuje ekipy robotnikow do takich robot, ale ja nie jestem wiekszoscia amerykanow, nie boje sie pobrudzic raczek, pochodzic po drabinach i szkoda mi kasy, ktora musielibysmy wydac - skoro mozemy ja spozytkowac zupelnie inaczej. Ja bardzo lubie malowac, i w ogole lubie robic rozne rozniste rzeczy w i wokol domu wlasnymi ręcami:))) Tak wiec od jakiegos czasu przygotowywalam dom na wielkie odrestaurowywanie malujac spodnia czesc dachu - zajelo mi to pare dni, ale wreszcie w zeszly czwartek skonczylam. Zgodnie z planem, bo wlasnie w piatek zaczynala sie wielka przecena super drogich farb, z ktorej mielismy nadzieje skorzystac. Niestety piatek i sobote chorobsko bardzo dawalo o sobie znac, wiec dopiero wczoraj udalo nam sie wspolnie z Wieskiem zabrac do roboty. Ponownie wypozyczylismy wielka ponad 6-metrowa drabine by pokryc farba najwyzej polozone powierzchnie - moglam dostac sie na wszystkie poziomy naszego dachu i dosiegnac wszystkie wysooookie sciany naszego domu. To oczywiscie dopiero poczatek, ale za to naprawde porzadny poczatek:) Jak ukonczymy nasze dzielo na pewno sie pochwale:) W miedzyczasie czekamy na ekipe robotnikow, ktorzy zerwa nasze istniejace blaty kuchenne i zaloza nowe - granitowe:))) To od kilku lat juz bylo moim marzeniem - spedzam w mojej kuchni baaardzo duzo czasu i bardzo mi zalezalo by ja troche odnowic i odswiezyc. Mam nadzieje ze efekt koncowy tej przemiany mnie bardzo zadowoli:))) Tak wiec duzo sie dzieje! Bede was informowala o postepach i pokaze wyniki naszych wszystkich staran.

sobota, 6 kwietnia 2013

Coroczne zdjęcie rodzinne

Kazdego niemalze roku jedziemy na swieta do Pn Karoliny, do rodziny Wiesia i zawsze w Wielkanoc po kosciele ustawiamy sie przed domem cala rodzina i robimy sobie pamiatkowe zdjatko. Na poczatku zaciagalam wszystkich niemalze sila, zwolywalam po kolei, namawialam, na protesty odpowiadalam, ze niestety jesli chca pozniej dostac to zdjecie, podziwiac i wstawic w ramke - a zawsze chca:) to musza swoje odstac i wyszczerzyc zeby w usmiechu:) I...zapoczatkowalam chyba jakas tradycje w rodzinie Kalinowskich po w tegoroczne swieta to mnie wolali do zdjecia:)


Ja w ogole powinnam miec na drugie chociaz Tradycja:) bo uwielbiam je kultywowac, i przezywam bardzo jesli ktos mi popsuje szyki i zmieni lub zignoruje moje swiateczne zwyczaje. Moze przesadzam...ale jesli nie ja to kto przekaze je moim dzieciom...poza tym to moja namiastka domu rodzinnego - nie mam przy sobie swojej rodziny w kazde swieta, wlasciwie w zadne bo tylko dwukrotnie w przeciagu mojego zycia tutaj spedzalam je z moimi rodzicami - ale nie bracmi i dziadkami:(


Wiec robimy pisanki, idziemy ze swieconka i chowam w zakamarkach domu male prezenciki od zajaczka dla dzieci:) Nowa tradycja, ktora zaadoptowalam jest polowanie na jajka, ktore organizujemy dla dzieci - nigdy w Polsce tego nie robilismy, ale moze to tez sie zmienilo...


Zaluje tylko, ze Wielkanoc w Stanach to tylko jeden dzien i nie jest tak celebrowana jak w Polsce. Wszyscy pracuja do ostatniego momentu, nawet w niedziele wielkanocna widzialam pootwierane sklepy.

My sami sobie przedluzylismy swietowanie:) i w poniedzialek zabralismy na takie rancho, gdzie mozna podkarmic rozne rozniste zwierzaki poczawszy od lam, danieli, bawolow, zyraf, strusi, a skonczywszy na wielbladach, oslach i innych czworonogach:))) Dzieciary mialy frajde, ale nasz samochod po tej wycieczce wygladal jak stajnia:)))