poniedziałek, 17 września 2007

Polska telewizja

Od kilku miesiecy posiadamy polska telewizje - pare kanalow (Tvn24, ITvn, Polsat2), ktore zamowil moj maz. Niewiele ale zawsze cos:)
I musze wam sie przyznac ze po pierwszej radosci jaka mnie ogarnela gdy uslyszalam jezyk polski na swoim telewizorze przyszlo rozczarowanie:( Cokolwiek bysmy sobie nie wlaczyli - wszedzie polityka. Gadajace glowy na kazdym kanale, przepychanki slowne, ktorych nie rozumielismy (bo nie bylismy na biezaco) afery polityczne za ktorymi nie nadazalismy, skecze polityczne, ktore nas nie smieszyly, bo nie jarzylismy kontekstu. I w ogole przygnebienie wiejace z ekranu, codziennie zle wiadomosci, klocacy sie poslowie, biedni ludzie, ktorym zalalo gospodarstwa itd. Stwierdzilismy wiec ze skoncentrujemy sie moze na programach rozrywkowych, ale i na tym polu spotkalo nas rozczarowanie. Kuba Wojewodzki to jakis totalny wariat, a jego talk show to jakas parodia, bo jak mozna zapraszac kogokolwiek do swojego programu jesli nie dopuszcza sie go do glosu???? Nie wiem naprawde dlaczego ludzie zgadzaja sie przychodzic - tylko po to by pozwolic zrobic z siebie idiote i zostac wysmianym publicznie. Program ten wywoluje jedynie moje rozdraznienie i ogolne zdegustowanie. Myslalam, ze Szymon Majewski bedzie lepszy ale to tez niestety przerost formy nad trescia. Wiadomosci, ktore staramy sie ogladac wypelnione sa po brzegi komentarzami politycznymi, i jest to przyznam szczerze dla nas troche meczace i dolujace. Spodobal mi sie natomiast bardzo serial Magda M. bo przez lato lecialy powtorki, ale niestety wraz z koncem lata skonczylo sie i to:( Jedyny talk show, ktory mnie ciekawi to Miasto Kobiet. Z przyjemnoscia obejrzelismy sobie Sopot, zwlaszcza, ze moj brat robil tam dzwiek :)
Wiem ze moja opinia opiera sie na bardzo malej probce polskiej telewizji, wiec nie jest zbyt obiektywna, ale z przykroscia musze przyznac ze milej spedza nam sie czas ogladajac amerykanska TV. Wiele mozna jej zarzucic, oj wiele! ale przynajmniej nie mam ochoty sie powiesic po spedzeniu paru godzin przed telewizorem. Kiedys na poczatku wysmiewalam sie strasznie z tego dziwnego wrecz entuzjazmy amerykancow, tej ich radosci, energii, ekscytacji, ktora prezentuja w kazdym niemalze programie, ale o dziwo przyzwyczailam sie juz do tego, a tego wlasnie brakuje polskiej telewizji. Nie pomagaja kretynskie komentarze Wojewodzkiego i totalnie zakrecone pomysly Majewskiego. Mimo wszystko ciesze sie jednak, ze moge zobaczyc co dzieje sie w Polsce, szkoda tylko ze nie dzieje sie zbyt dobrze, to mnie bardzo smuci:(

piątek, 7 września 2007

Cała prawda o emigracji

Chcialam dzisiaj nawiazac do waszych komentarzy, w ktorych czesto piszecie jak milo jest wam ogladac nasze szczescie, ze cieplo wam sie robi na sercu gdy przegladacie nasze zdjecia i uwazacie ze powiodlo mi sie w zyciu. Nie zaprzeczam, ze jestem szczesciara, bo mam wspanialego meza i corke i zdaje sobie sprawe moje zycie jest duzo lepsze i latwiejsze niz sobie je wyobrazalam mieszkajac w Polsce. Ale...,no wlasnie zawsze jest jakies ale:), chcialam wam uswiadomic ze moje zycie nie jest bajka. Nie zamierzam sie tutaj skarzyc, ale nie jest tak rozowo jak wam sie wydaje.
Jest wiele aspektow zycia tutaj, ktore nie sa zbyt wesole i czesto mnie przygnebiaja.
Najbardziej fakt ze moja rodzina jest tak bardzo daleko. Tesknie strasznie i czuje sie czasami bardzo osamotniona. Zwlaszcza, ze jakos nie potrafie zaprzyjaznic sie z amerykankami. Nie wiem czy wynika to z roznic kulturowych czy innej mentalnosci... Brakuje mi moich znajomych z Polski. Utrzymuje z nimi wprawdzie staly kontakt, podobnie jak z moja rodzina, z ktora moge sie nawet widywac dzieki polaczeniom video, ale to nie to samo.
Poza tym nie wiem czy zdajecie sobie sprawe ze zaczynanie nowego zycia w nowym miejscu jest z jednej strony bardzo ekscytujace ale z drugiej - bardzo stresujace, zwlaszcza jak sie przebywa w tym kraju nielegalnie, bez zadnych dokumentow. Przez 4 lata mojego pobytu tutaj balam sie ze w razie zatrzymania przez policje zostane deportowana. Jezdzilam samochodem z dusza na ramieniu bo nie posiadalam amerykanskiego prawa jazdy, pracowalam jako niania nie majac pozwolenia na prace, i w kazdej sytuacji wymagajacej pokazania dowodu tozsamosci denerwowalam sie strasznie bo ja takiegoz dokumentu nie posiadalam. Mialam problemy ze znalezieniem pracy, bo Floryda to nie Chicago i Nowy Jork, tu trzeba miec samochod i jakies wiarygodne papiery. Uratowalo mnie miedzynarodowe prawo jazdy, ktore kupilam przez internet - nic nie warte od strony merytorycznej ale wygladajace jak prawdziwe. Nie pomagal fakt, ze moj angielski mimo wieloletniej nauki w Polsce nie byl perfekt. Akcent i klopoty z wypowiedzeniem zdradzaly moje pochodzenie. Stresowalam przy zalatwianiu kazdej nawet najbadziej drobnej sprawy, balam sie ze czegos nie zrozumiem, nagle nie bede potrafila znalezc slow. Balam sie odbierac telefony, nawet wizyta u lekarza lub w banku byla dla mnie stresem. Na poczatku we wszystkim wyreczal mnie Wiesiu, chyba po prostu widzial moj strach w oczach i chcial mi go oszczedzic. Oczywiscie z czasem jest coraj lepiej i z kazdej zalatwionej przez siebie sprawy czlowiek cieszy sie tak bardzo i jest z siebie taki dumny. Moim ostatnim najwiekszym sukcesem bylo zamowienie dla mojej mamy biletu lotniczego przez telefon.
Tak wiec zycie na emigracji nie jest uslane rozami, przeciwnie jest czasami trudniejsze. Ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo prawda?:) Dzieki temu ze musialam stawic czola tylu problemom i przezwyciezac swoj strach codziennie czuje sie teraz silniejsza, pewniejsza siebie.
A na moje szczescie zlozylo sie wiele pomocnych dloni, zbiegow okolicznosci, okazji, z ktorych skorzystalam gdy stanely przede mna. I tak naprawde szczescie jest tam gdzie czlowiek je widzi, a ja je widze w oczach mojego meza i corki i moze to wlasnie odbija sie w moich oczach i widoczne jest na naszych fotografiach :)